[PRZEGLĄD TYGODNIA] Korona, wirus i zdecydowanie za dużo Wiedźmina
Dużo koronawirusa (niestety) i dużo Wiedźmina (niestety?).

Najciekawszą informacją w poniedziałek okazał się obszerny wywiad GQ Magazine z szefem Ninja Theory. Tameem Antoniades opowiadał nie tylko o niedawno zapowiedzianym Project: MARA, ale chyba przede wszystkim o "The Insight Project". Nie będę pisał raz jeszcze tego samego, po prostu zacytuję swojego newsa:
Studio współpracuje z Uniwersytetem w Cambridge nad "The Insight Project", który ma położyć fundamenty pod zupełnie nowe sposoby leczenia problemów zdrowia psychicznego. W tym celu developerzy tworzą wirtualna wersję (w technologii VR) londyńskiego mieszkania. W przeciagu trzech lat Ninja Theory planuje sprawić, by wirtualny apartament był nie do odróżnienia (pod względem jakości obrazu) względem tego, co możemy zobaczyć na filmach. Następnie będzie można założyć zestaw VR, by wejść do apartamentu i spotkać tam wirtualną (odwzorowana najrealistyczniej jak się da) postać, która będzie w czasie rzeczywistym reagować na nasze akcje.
Ma ona być przewodnikiem, swoistym wirtualnym terapeutą. Pacjent natomiast w trakcie sesji podłączony będzie do kilku urządzeń zapisujących dane biometryczne, pozwalajace stwierdzić, co czuje w danej chwili. Niepokój, złość, strach – to wszystko będzie mogło zostać odwzorowane w mieszkaniu jako np. przeciwnik, którego pokonamy jedynie za pomocą własnego umysłu. W jaki sposób? Ot, próbując sprawić, by znikło uczucie, które spowodowało pojawienie się zagrożenia. Później pacjent może wykorzystać ten sam sposób do zwalczenia podobnego uczucia w prawdziwym zyciu. "The Insight Project" będzie miało zastosowanie także w badaniach klinicznych, profesor Uniwersytetu w Cambridge, Paul Fletcher nazywa projekt "nowym rodzajem psychologii klinicznej".
Zamarzyło mi się pojechać do Ninja Theory. Porozmawiać trochę więcej o "The Insight Project", zobaczyć na żywo, jak wygląda praca nad tak ambitnym pomysłem. Nie samymi grami człowiek żyje.

We wtorek gruchnęła ważna wiadomość dla wszystkich fanów klasycznych horrorów (szczególnie z science-fictionowym zacięciem). Być może słyszeliście o "Frozen Hell" – pełnej wersji noweli "Who Goes There", która była pierwowzorem dla "The Thing". Książka z 1938 roku została odnaleziona po 80 latach i nie tylko wydano ją, ale teraz przygotowywany jest remake filmu Carpentera – rozszerzony o dodatkowe rozdziały powieści. Ja czekam, a wy?
Tak, wiem, że może wyjść z tego (i pewnie wyjdzie) przeciętniak pokroju odświeżenia z 2011 roku. Wszystkich zawiedzionych tamtym filmem, a przynajmniej tych, którym brakowało tradycyjnych efektów specjalnych, odsyłam do filmu "Harbinger Down". Legendarne studio tworzące tzw. "practical special effects" choćby do pierwszego "The Thing" czy "Aliena", po tym, jak tuż przed końcem produkcji zostało odsunięte od tworzenia remake'u z 2011, postanowiło wykorzystać stworzone assety i wyprodukować własny film, bez choćby krzty CGI. I choć całościowo obraz to co najwyżej przeciętny, to warto obejrzeć choćby po to, by zobaczyć, co można zrobić przy użyciu tradycyjnych efektów:
PSSST... TUTAJ MOŻECIE ZGARNĄĆ ZA DARMO DYING LIGHT: BAD BLOOD.
(jest jeden kruczek – musicie mieć kupionego zwykłego Dying Lighta)
A tutaj możecie dowiedzieć się, ILE NINJA DOSTAŁ PIENIĘDZY ZA PRZEJŚCIE Z TWITCHA NA MIXERA.
We wtorek pojawiło się natomiast sporo plotek na temat Resident Evil 8. Wideo je podsumowujące możecie obejrzeć tutaj, ale pozwoliłem sobie wypunktować najważniejsze informacje:
Więcej o serii Resident Evil:

We środę dowiedzieliśmy się, że Konami "wsłuchuje się w reakcje klientów i zastanawiamy się, w jaki sposób dostarczyć im kolejny tytuł". Nie mówimy o PES-ie, czyli jedynej serii stale wydawanej przez firmę, ale o... Silent Hill. Mając w pamięci jednorękiego bandytę (czy inny automat pachinko) brandowanego Cichym Wzgórzem, Konami mogło usłyszeć tylko jedno. Mam oczywiście na myśli bardzo popularny hashtag, który również pojawił się pod newsem o możliwości stworzenia kolejnego Silent Hilla. Nie przytoczę go oczywiście, ale wszyscy chyba wiedzą, o co chodzi. Najlepiej podsumował całą sytuację Trex13470 w komentarzu:
Cóż, pachinko ma zostać bardziej regulowane w Japonii, więc Konami teraz musi znaleźć "nowy" sposób zarabiania pieniędzy. Ciekawe tylko jak im to wyjdzie, MGSS nie był za bardzo sukcesem jeśli dobrze pamiętam.
Więcej o Silent Hill:
Poznaliśmy także zestaw PS Plus na luty:
Wy też usuwaliście drabinki? Chyba niezgorszy, co?

Niespełna 3 lat potrzebowała nowa konsola Japończyków na pobicie rekordu swojego czcigodnego przodka, SNES-a. Switch, mimo niemałych problemów z Joy-Conami, wciąż sprzedaje się świetnie, w czym z pewnością pomogła premiera wersji Lite (a na horyzoncie majaczą kolejne warianty sprzętu). Zdecydowanie jednak nie jest to kres możliwości Pstryczka, a kolejne rekordy są zapewne tylko kwestią czasu. Nie przedłużając: zgodnie z najnowszym raportem firmy Nintendo Switch sprzedał się do końca 2018 w liczbie 52,48 miliona egzemplarzy. Oznacza to, że od 30 września rozeszło się ponad 10 milionów sztuk konsoli (wtedy suma ta wynosiła 41,67 miliona). Dla porównania: SNES w ciągu całego swojego życia znalazł 49,10 milionów nabywców. Co jednak ciekawe, wciąż prowadzi pod względem liczby sprzedanych gier – staruszek może pochwalić się 379,06 miliona, gdy tytułów na Switcha jak na razie wysłano do sklepów 310,65 miliona.
Po więcej odsyłam do newsa Witolda. Jeśli natomiast jesteście zainteresowani tym, jak dobrze (a bardzo dobrze) sprzedało się Pokemon Sword/Shield, pomimo krytyki zarówno recenzentów, jak i graczy, to zapraszam TUTAJ.
A słyszeliście o tym, że Blizzard zastrzegł prawa do wszystkich map i trybów stworzonych przez fanów w remake'u Warcrafta 3? Najpewniej chodzi o to, by gdzieś tam przypadkiem nie uciekła firmie kolejna Dota, na której można było przecież zbić furę kasy.
PS Bombardowanie negatywami na Metacriticu i masowe prośby o zwrot pieniędzy za W3 Reforged to zupełnie inna sprawa...
Więcej o Blizzardzie:
W czwartek okazało się, że EA może zarabiać na czymś innym niż mikrotransakcje – Star Wars Jedi: Upadły zakon sprzedało się świetnie, a przecież to gra dla jednego gracza, bez loot boksów etc. Szkoda tylko, że to FIFA i Ultimate Team wciąż przynoszą największe zyski Elektronikom. Pojawiła się jednak nadzieja na więcej gier-nie-usług. No i super.
Piątek wybrałem jako dzień spamowania Wiedźminem. Przez cały tydzień pojawiały się kolejne newsy dotyczące netfliksowych produkcji. Dlaczego produkcji? Ano, bo oficjalnie podano, kto będzie głównym bohaterem animacji w uniwersum stworzonym przez Andrzeja Spakowskiego. Nie Geralt, nie Ciri, nie Yennefer, a... Vesemir. To może być ciekawe. Po szczegóły odsyłam do newsa Witolda.
Resztę informacji podaję natomiast w formie krótkich linków. Bo ile można rozprawiać o kolejnych filmikach promocyjnych? Nic nowego o nich nie napiszę, jednak... może ktoś zobaczy coś nowego?
Sobotę sponsoruje natomiast koronawirus, który zbiera coraz większe żniwo. Z tego względu tylko cieszyć może, że kolejne imprezy esportowe w Chinach zostają odwołane. Oto tylko kilka z ostatniego tygodnia:
Ponadto twórcy Plague Inc przypominają wszystkim graczom, że ich produkcja nie odzwierciedla prawdziwej epidemii i nawołują o rozwagę. To pokłosie ogromnego wzrostu popularności tytułu w Chinach.
Bonus już trochę przyjemniejszy – trailer remake'u Final Fantasy VII:

Weekend kończy demake The Last of Us Part II:
To by było na tyle, jeśli chodzi o "Przegląd tygodnia". Dzisiaj wysyłamy kolejny numer CDA do druku, trzymajcie za nas kciuki!
Dotychczasowe odsłony cyklu:
W CD-Action jestem od 2016 roku, wcześniej publikowałem m.in. w Przeglądzie Sportowym. W redakcji robiłem chyba wszystko – byłem sprzętowcem, prowadziłem działy info i zapowiedzi, szefowałem newsroomowi, jak i całej stronie. Następnie bezpieczną przystań znalazłem w social mediach, którymi zajmowałem się do końca 2022 roku, gdy odszedłem z CDA. Nie przestałem jednak pisać – wciąż możecie mnie więc czytać: zarówno na stronie www, jak i w piśmie.