23
23.05.2020, 17:44Lektura na 3 minuty

Misje poboczne w pierwszym Assassin’s Creed zawdzięczamy dziecku szefa

Zostały dodane w pięć dni.


Stanisław „Wokulski” Falenta

Pierwszy Asasyn ma opinię gry co prawda przyzwoitej, ale raczej kładącej podwaliny pod następną, w pełni wykorzystującą potencjał serii, część. Teraz okazuje się, że gdyby nie pewne zdarzenie, produkcja byłaby jeszcze uboższa w treść.

Jak wyznał w odpowiedzi na internetowy challenge Charles Randall, jeden z developerów pracujących nad „jedynką”, istnienie zabójstw Templariuszy zawdzięczamy dziecku ówczesnego szefa. Po zagraniu w grę uznało, że jest nudna i nie ma w niej co robić. „Przejmującą” historię opublikował na Twitterze:


To jest PRAWDZIWY horror, który sprawił, że przeżyłem najbardziej szalone pięć dni życia. Jeśli kiedykolwiek grałeś w oryginalnego Asasyna, zapewne wiesz, że są w nim misje z celami oraz nieco aktywności pobocznych. Co, jeśli powiem ci, że te misje nie istniały w pierwszej wersji gry? Więc, jesteśmy gotowi aby puścić grę w świat, pierwsza wersja sprawuje się naprawdę dobrze i wtem… Wiadomość przez duże W: Dziecko szefa zagrało w grę i powiedziało, że jest nudna i nie ma w niej co robić.


>> Kliknij tutaj, aby przeczytać naszą zapowiedź najnowszej części serii, Assassin's Creed: Valhalla <<


Przychodzi więc do mnie kierownik i mówi: „Musimy dodać trochę aktywności pobocznych do gry. Mamy plan od Patrice, ale nie zamierzamy mówić „tak” dopóki się nie zgodzisz.” […] ”Co więcej, musimy wsadzić te wszystkie rzeczy w ciągu pięciu dni, i muszą być wolne od błędów, ponieważ build będzie wypalony bezpośrednio na dyski, które z kolei trafią na półki sklepowe”. Powiedziałem: „Ok. Ale na moich warunkach”. On odparł: „Mów”.



Tym sposobem ja oraz… 4? Lub 5? Osób znalazło się w części konferencyjnej budynku Peck w Montrealu [jedna z siedzib Ubisoftu – przyp.red.], która jest zwykle dostępna tylko za pomocą specjalnej karty magnetycznej. I tylko my mieliśmy dostęp. Nikt inny nie został wpuszczony. Mieliśmy tu przeniesione wszystkie komputery. Cóż, resztę pamiętam jak przez mgłę, ale wiem, że musiało nam pójść wyśmienicie, ponieważ zrobiliśmy to. Udało się nam wprowadzić to w pięć dni. I nie było żadnych bugów... prawie.


Okazuje się bowiem, że tej akcji zawdzięczamy błąd, który często uniemożliwiał ukończenie produkcji w stu procentach. Mianowicie jeden z celów do zabicia potrafił czasami przeniknąć przez podłogę i umrzeć. Program rejestrował to jako permanentną śmierć, która uniemożliwiła odrodzenie rzeczonego NPC, i do tego nie przypisywała jej graczowi. Chętni do zdobycia osiągnięcia musieli więc zaczynać grę od nowa.

Autor twierdzi również, że przy szalonej akcji nikt nie ucierpiał, wszyscy pracujący nad questami robili to z własnej woli, a pierwszy Asasyn pozostaje „najprostszą grą w jego karierze”, wymagającą najmniej nadgodzin. Żartuje również, że gdyby podobna sytuacja przydarzyła mu się dzisiaj, zamiast dostępu do najbardziej prestiżowej sali w firmie zażądałby po prostu „masy pieniędzy”.


Czytaj dalej

Redaktor
Stanisław „Wokulski” Falenta

Wielki entuzjasta gier z custom contentem. Setki godzin nabite w Cities: Skylines, Minecrafcie i Animal Crossing: New Horizons mówią same za siebie. Do tego rasowy Nintendron, który kupuje 10-letnie gry za pełną cenę i jeszcze się cieszy. Prywatnie lubi pływanie, sztukę i prowadzenie amatorskich sesji D&D.

Profil
Wpisów1004

Obserwujących8

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze