24
22.03.2024, 13:35Lektura na 5 minut

Szybka podróż za dychę. Skandal wokół Dragon’s Dogma 2 to wierzchołek góry lodowej [OPINIA]

Mamy prawo i powinniśmy być źli na Capcom za to, co odstawił z mikrotransakcjami w Dragon’s Dogmie 2. Należy też jednak pamiętać, że to nie pierwsza taka sytuacja w ostatnim czasie.

Spędziłem pół nocy z Dragon’s Dogmą 2. Było cudownie, immersyjnie i intensywnie, ale czwarta nad ranem zobowiązuje do zakończenia zabawy i wskoczenia do łóżka. Przy wygaszaniu konsoli kątem zmęczonego oka zauważyłem jednak na karcie gry garść fikuśnych monet, a przy nich jakże uroczy podpisik: „4,99 zł”. Wiecie, jak na niego zareagowałem? No właśnie to w tym najgorsze – nijak.

Mikrotransakcje na tyle mi spowszedniały, że nie połączyłem faktów, iż mowa o walucie do produkcji, na którą dopiero co wyłożyłem trzy stówy. Kiedy więc wygrzebałem się z wyra i odpaliłem „Twittera”, poznając tym samym szczegóły płatnej dodatkowej treści, oniemiałem. Bo wypacza ona sens otwartego świata i kłóci się z pierwotną wizją twórców. Capcom wtrynił się pomiędzy intencje developerów a oczekiwania graczy. I teraz zbiera tego krwawe żniwa.

Do wyboru, do koloru...

Jo nie wiedzioł

Zagraniczna prasa twierdzi, że została poinformowana przed premierą o obecności mikropłatności w grze za sprawą instrukcji nazwanej przewrotnie „DLC Guide’em”. W imieniu zarówno redakcji CD-Action, jak i – jeśli dobrze widzę – reszty polskiej branży giereczkowej mogę zatem powiedzieć, że nas nie powiadomiono o niecnych planach monetyzacyjnych przed opublikowaniem recenzji. W pojedynczych wywiadach, ukradkiem, już jednak o nich wspominano. Co z tego, że jakiemuś dziennikowi w Nevadzie o zasięgach porównywalnych z Życiem Podkarpackim?

Chciałoby się powiedzieć, że to skandal nad skandalami i sytuacja bez precedensu, aby móc stanowczo zareagować na działania antykonsumenckie i ukrócić je w przyszłości. Tylko że sprawa miała się identycznie choćby z Tekkenem 8, do którego, już po publikacji pozytywnych opinii ze strony krytyków, zdecydowano się dodać parę skórek za prawdziwe dolary tudzież złotówki. Niby kwestia kosmetyczna, ale jednak w sposób cyniczny postanowiono przeczekać gorący okres po spłynięciu recenzji, aby po cichaczu wprowadzić coś, o czym wcześniej nie raczono graczy oficjalnymi kanałami poinformować. Pisał o tym zresztą na „Twitterze” Bastian, który w sposób symboliczny obniżył ocenę produkcji, kiedy dowiedział się o owej praktyce.


Mechanizm premium

Dragon’s Dogma 2 oferuje jednak coś więcej niż ładne dla oka stroje bez żadnego wyraźnego wpływu na komfort rozgrywki. Sprzedaje przedmioty na wagę złota. Ułatwia szybką podróż, która już w „jedynce” była unikalnym mechanizmem gry, bo niezautomatyzowanym, wymagającym niemałego wysiłku, czyli znalezienia specjalnych artefaktów, a następnie ulokowania ich w wybranych miejscach służących za cel naszej teleportacji. Kryształy zostały starannie poukrywane, a więc ich zdobycie wiązało się z nie lada eksploracją. Szybką podróż traktowało się zatem jako rzadkie udogodnienie, na które gracz musiał sobie zasłużyć.

W „dwójce” sprawa ma się podobnie, NO CHYBA ŻE AKURAT TRZYMASZ PRZY SOBIE DYSZKĘ, DROGI KONSUMENCIE. Skoro zwykła podróż to mordęga, pieniądz ulży ci w cierpieniu – zapłać, a możesz wyraźnie ograniczyć te kilometry ciężkiej tułaczki. Ta… Na poziomie psychologicznym jest to rzecz pomyślana wręcz idealnie. Już widzę sfrustrowanego mnie, który w 30. godzinie zabawy nie wytrzymuje, chodząc w tę i we w tę, więc łamie się i brudzi sobie ręce wirtualnymi „dobrami”. Skuteczna pułapka na ludzi w ferworze przygody.

Drogi Mikołaju, w tym roku moja lista prezentów jest dość długa...

Poza brakiem, nazwijmy to delikatnie, elegancji w samym akcie implementacji tego typu płatnych ułatwiaczy do produkcji wartej naprawdę grube pieniądze, mowa też o innym dużym problemie. Bo to brak szacunku nie tylko do odbiorców, ale też do twórców. Reżyser gry, Hideaki Itsuno, nie stronił od licznych wywiadów, w których jasno zarysował profil Dragon’s Dogmy 2.

Mówił o niej jako dziele priorytetyzującym powolną eksplorację. Wspominał o celowym utrudnianiu szybkiego podróżowania, specyficznej strukturze otwartego świata, a przy okazji uzasadniał, dlaczego dodanie wierzchowca zaprzeczałoby sensowi gry. To wszystko to naprawdę odważne i świeże założenia projektanckie – szkoda, że spaliły na panewce przez ludzi chcących nieco zarobić na mikrotransakcjach stojących w opozycji do wizji Bogu ducha winnych developerów…

Nagłówki z wywiadów z reżyserem gry kłócą się logicznie z wprowadzonymi mikropłatnościami.

Zeitgeist

Aby pozostać jednak całkowicie uczciwym wobec was, trzeba sobie raz jeszcze jasno powiedzieć: to do cholery nie jest pierwszy taki przypadek! W naszej redakcji zdążyła już wybuchnąć żywiołowa dyskusja wokół tematu DD2 i jak słusznie zauważył Ninho, Capcom podobnych praktyk dopuszczał się wcześniej, i to w swoich najgorętszych tytułach. Macie problemy z amunicją w remake’u Resident Evil 2? Cóż, zakupcie paczkę z bronią. A może chcecie dopakować statystyki protagonisty Devil May Cry za sprawą orbów? Ewentualnie dopłaćcie za taką drobnostkę jak zmiana wyglądu łowcy w Monster Hunterze, bo kto by w ogóle chciał umożliwiać w grze za parę stówek darmową personalizację postaci?

Tak, Capcom robi to od dawna. Zresztą nie tylko on – to rzecz, wydaje się, naturalna dla całego japońskiego gamedevu. Pierwszy przykład z brzegu podrzucony przez naszego autora, Cascada, czyli nowe Like a Dragon, w którym wersje Deluxe i Ultimate, warte oczywiście JESZCZE WINCYJ „zielonych”, chowały za sobą dostęp do NG+ czy bonusowego dungeonu.

Yakuza uprzejmie prosi, byś dopłacił za NG+.

Dragon’s Dogma 2 nie jest wyjątkiem od reguły, tylko częścią poważniejszej „choroby” toczącej branżę. Co możemy zrobić, aby temu zaradzić? Potrzebne minimum w postaci czy to krytycznej recenzji na Steamie, czy merytorycznego komentarza w sieci, czy choćby takiego artykułu. Głośno mówmy, co nam się nie podoba, domagajmy się transparentności, proponujmy alternatywne rozwiązania – inaczej granice przyzwoitości będą coraz śmielej przekraczane.


Czytaj dalej

Redaktor
Karol Laska

Zacząłem od Disco Elysium, skończyłem w dziennikarstwie growym. Dziś zajmuję się publicystyką w CD-Action, wcześniej pracowałem w podobnym obszarze na łamach GRYOnline.pl. Sławię wszystko, co niezależne, ale bez „The Last of Us” i „Johna Wicka 4” życie straciłoby smak.

Profil
Wpisów11

Obserwujących3

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze