1
5.02.2024, 12:20Lektura na 15 minut

2024 rok jeszcze się nie rozkręcił, a już nas zasypuje hitami

W styczniu do sprzedaży trafiło sporo świetnie ocenianych tytułów i wszystko wskazuje na to, że w tym miesiącu także czeka na nas dużo niespodzianek. Znajdzie się coś zarówno dla fanów japońskich erpegów, jak i entuzjastów survival horrorów czy gier sieciowych. Nie zabraknie też polskich akcentów. Zaintrygowani?

Jeżeli utknęliście przy Like a Dragon: Infinite Wealth, ratujecie księcia w Prince of Persia: The Lost Crown albo uczycie się kombosów w Tekkenie 8, to prawdopodobnie nie znajdziecie czasu, aby zagrać w produkcje, jakie zadebiutują w najbliższych tygodniach. Gdybyście jednak szukali czegoś nowego, to zdecydowanie będziecie mieli w czym przebierać – sam ostrzę zęby na parę tytułów i szukam sposobu, jak wydłużyć dobę o kilka godzin. Po ostrej selekcji udało mi się wyróżnić 10 tytułów, którymi warto się zainteresować, bo może jeszcze zrobić się o nich głośno. Nawet jeśli nie wszystkie aspirują do miana GOTY.


To nie może się udać

Przewrotnie zacznę od narzekania, bo niestety przy tylu produkcjach zawsze muszą się trafić jakieś czarne owce. Szkoda, że chodzi akurat o dwa tytuły, które mogły być wyjątkowe pod wieloma względami, ale raczej należy je traktować w kategorii rozczarowania. W przypadku Suicide Squad: Kill the Justice League śmiało można zakładać, że najnowsze dzieło Rocksteady Studios odniesie sromotną porażkę finansową i artystyczną. Premierę produkcji przesuwano nie raz, materiały promocyjne nie powodowały opadu szczęki, ludzie byli rozczarowani zamkniętymi testami, a część osób, które zdecydowały się na edycję deluxe, i tak nie mogła zagrać wcześniej ze względu na problemy techniczne. No i redakcje z całego świata nie dostały przedpremierowego dostępu do gry, przez co w sieci przez długi czas nie można było znaleźć zbyt wielu recenzji. A teraz średnia oscyluje wokół 60 punktów. Cóż, to nie jest dobry znak, raczej próba zarobienia na nieświadomych konsumentach.

Suicide Squad: Kill the Justice League
Suicide Squad: Kill the Justice League

Czy faktycznie będzie tak źle? Zobaczymy, bo – jak by nie patrzeć – za projekt odpowiada zespół Rocksteady Studios, który przecież przed laty zachwycił nas fantastyczną trylogią Batman: Arkham. A więc nawet jeśli gameplay w Suicide Squad okaże się skopany, może przynajmniej developer zaoferuje fabułę na wysokim poziomie i dobrze zrealizowane przerywniki filmowe – wszakże historia o Legionie Samobójców walczącym z kontrolowaną przez Brainiaca Ligą Sprawiedliwości daje ogromne pole do popisu w kwestii scenariusza. Warto również wspomnieć, że dzieło Brytyjczyków nastawione jest na rozgrywkę kooperacyjną dla czterech użytkowników, którzy mogą wcielić się w Harley Quinn, Deadshota, King Sharka i Kapitana Boomeranga.

Skull and Bones to kolejna produkcja z tego miesiąca, która – podobnie jak Suicide Squad: Kill the Justice League – najpewniej skazana jest na porażkę. Już dawno temu stała się memem, a gracze, zamiast wyczekiwać tytułu, zastanawiali się, kiedy Ubisoft znów przesunie premierę o parę miesięcy. Niemniej ogólne założenia dzieła wydają się niezwykle ciekawe i te kilka lat temu (gdy temat Assassin’s Creeda IV: Black Flag był jeszcze ciepły) ekscytowałbym się na myśl o zagraniu w pirackiego sandboksa kładącego nacisk na bitwy morskie. Dzisiaj ten tytuł nie za bardzo mnie obchodzi i coś mi się wydaje, że nie jestem w tym odosobniony.

Skull and Bones
Skull and Bones

Po cichu liczę, że Ubisoft dobrze wykorzystał te wszystkie obsuwy, aby maksymalnie dopieścić swoje dzieło. A nuż wyjdzie tak, jak w ubiegłym roku z Dead Island 2, kiedy wszyscy spisali tę produkcję na straty, a okazała się jedną z większych pozytywnych niespodzianek. Niewykluczone, że Skull and Bones zgarnie słabe oceny od recenzentów, ale przekona do siebie część graczy, oczekujących niezbyt skomplikowanej gry sieciowej, w której popływają okrętami po otwartych wodach Oceanu Indyjskiego i wezmą udział w spektakularnych bitwach. Na pewno warto śledzić ten tytuł i obserwować, w jaki sposób twórcy rozwiną go w następnych miesiącach.


Japońska szkoła designu

Miłośnicy gier z Kraju Kwitnącej Wiśni zdecydowanie mają powody do radości, miesiąc zaczął się bowiem od premiery bardzo interesującej produkcji, a zakończy potencjalnym GOTY. Mowa oczywiście o Granblue Fantasy: Relink i wielce wyczekiwanym Final Fantasy VII Rebirth. W przypadku pierwszego tytułu najpierw była gra mobilna i przeglądarkowa, która święciła triumfy na rynku azjatyckim. Doświadczone studio PlatinumGames dostrzegło w tym projekcie potencjał i zdecydowało się na przygotowanie wersji na konsole oraz pecety. Niestety developer musiał zrezygnować z dalszej pracy nad tytułem i ten powrócił w ręce twórców pierwowzoru, czyli firmy Cygames.

Granblue Fantasy: Relink nie jest jednak zwykłym remasterem z poprawioną grafiką. Produkcja została przygotowana całkowicie od nowa i reprezentuje zupełnie inny gatunek niż wersja z 2014 roku – wtedy mieliśmy do czynienia z prostą grą turową opartą na kartach i skupiającą się przede wszystkim na walkach z przeciwnikami. Tymczasem Relink będzie trójwymiarowym erpegiem ze starciami rozgrywanymi w czasie rzeczywistym – w trakcie konfrontacji gracze skorzystają z podstawowych ataków mieczem lub innym orężem, a do tego przyjdzie im posługiwać się magicznymi zdolnościami związanymi z żywiołami.

Final Fantasy VII: Rebirth
Final Fantasy VII: Rebirth

W Granblue Fantasy mamy kierować poczynaniami jednego bohatera (lub bohaterki), wspieranego przez czterech wybranych kompanów działających samodzielnie. W produkcji studia Cygames trafimy do fantastycznego świata, w którym ludzkość wybudowała osady i miasta na unoszących się w powietrzu wyspach – na każdej z nich poznamy nowe postacie potrzebujące naszej pomocy. Głównym celem ma być dotarcie do mitycznej krainy znanej jako Estalucia. I choć Relink dostarczył mi masy przyjemności, to nie da się ukryć, że stanowi zaledwie skromną przystawkę przed daniem głównym, jakim bez wątpienia będzie druga odsłona rimejku Final Fantasy VII. Po mocno rozczarowującym FFXVI trochę obawiam się o jakość Rebirth, niemniej pierwsza część odnowionej „siódemki” była według mnie fantastyczna, dlatego liczę na to, że Square Enix zdoła utrzymać tak wysoki poziom. Ba, mam nadzieję, że kontynuacja okaże się o wiele lepsza!

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE


Czytaj dalej

Redaktor
Łukasz Morawski

O grach piszę od 16. roku życia i mam zamiar kontynuować tę przygodę jak najdłużej. Jestem miłośnikiem popkultury i nie narzucam sobie żadnych barier gatunkowych – wszystkiemu trzeba dać szansę. Tylko w taki sposób można odkryć prawdziwe perełki.

Profil
Wpisów55

Obserwujących2

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze