7
około 6 godzin temuLektura na 3 minuty

GOG.com wprowadził opcjonalne napiwki na program wspierania starszych gier. Dobrowolna pomoc czy próba przerzucenia kosztów?

Preservation Program skręca w dziwną stronę.


Samuel Goldman

W życiu pewna jest śmierć i równie, albo nawet bardziej, pewne są podatki. W branży gier wideo pewne jest też to, że jeśli będzie dało się z graczy wydoić więcej kasy, to największe firmy, z reguły działające w większości obszarów inaczej, w tym okazują się zaskakująco zgodne. Około tygodnia temu wyszło na jaw, że Sony dostrzega tendencję wzrostową w liczbie abonentów droższych wariantów PS Plusa, zatem niemal wprost ogłoszono plan podniesienia cen. Niemal w tym samym czasie pojawiły się plotki o nowym znalezisku na oficjalnej stronie Xboksa, sugerującym podniesienie cen Game Passa.

I tak to się kręci; dopłaty za dostęp do gry kilka dni wcześniej, preordery z podbitą ceną i nierzadko niespełnionymi obietnicami (cześć, skiny do nieistniejącego multiplayera w Stalkerze 2), wymuszanie inwestycji w abonament zaporową ceną gier poza nim… Przykłady można mnożyć, z kolei od czasu upowszechnienia i przyzwolenia ze strony graczy na napiwki, od czasu do czasu jakiś developer otwarcie się z tym zgadza. Teraz nie tylko się z tym zgodził, ale i wprowadził to GOG.com w ramach Preservation Program. Inicjatywa ruszyła z hukiem pod koniec ubiegłego roku, obiecując wsparcie dla 100 leciwych gier, których oryginalni twórcy łatać już nie mogą. Od kilku dni przy kupowaniu produkcji objętych programem, z poziomu koszyka możemy dodać do zamówienia 5, 10, 15 zł lub dowolną kwotę, która „pomoże w finansowaniu napraw, portów i kolejnych premier wolnych od DRMu”.

GOG.com mierzył się z różnymi wewnętrznymi problemami w ciągu ostatnich miesięcy, a Preservation Program jest dodatkową inicjatywą, wymagającą więcej pracy – z uwagi na to darowizny byłyby w porządku, gdyby nie pewien fundamentalny problem. Nie wiemy, jakie koszty w związku z tym ponosi GOG.com, jednak to nie klienci wymusili powstanie Preservation Program, toteż przerzucanie na nich kosztów nie do końca jest fair. Po drugiej stronie nie ma małego developera tworzącego i wydającego samodzielnie indyki, co w pewnym stopniu wyjaśniałoby chęć zebrania dodatkowych środków. Kiedy ostatni raz sprawdzałem, GOG.com nie był organizacją pozarządową, tylko komercyjnie działającą firmą. Wspieramy zarówno ją oraz sam system ochrony starszych gier dokładnie tak samo, jak powinniśmy wspierać małe, prywatne sklepy osiedlowe – robiąc tam zakupy. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by oprócz kupowania towaru dopłacić kilkanaście złotych na utrzymanie półek sklepowych albo prąd pozwalający bezpiecznie przechowywać mrożonki, ale nigdy nie słyszałem, by ktoś tak robił.

Prawdopodobnie wielu powie, że skoro inicjatywa jest dobrowolna, to nie ma problemu – takie opinie już krążą w mediach społecznościowych. Ja odpowiem na to: jasne, wspierajmy wielkie firmy dobrowolnymi dopłatami, a w przyszłości na pewno nie odbije nam się to czkawką.


Czytaj dalej

Redaktor
Samuel Goldman

I have no mouse and I must click.

Profil
Wpisów1934

Obserwujących6

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze