Reżyser ekranizacji Until Dawn mówi wprost o toksycznych fanach. Po „Shazam 2” miał dość dużych marek
Groźby, presja i wypalenie.
David F. Sandberg zyskał popularność jako reżyser po dwóch dobrze przyjętych horrorach: „Kiedy gasną światła” z 2016 roku i „Annabelle: Narodziny zła” z 2017 roku. Następnie trafiła mu się okazja wyreżyserowania filmu komiksowego dla DC. „Shazam!” do dziś pozostaje jednym z najlepiej ocenianych widowisk z tego uniwersum.
Cztery lata później ukazała się kontynuacja pod tytułem „Shazam! Gniew bogów”, która niestety okazała się porażką zarówno pod względem artystycznym, jak i finansowym. Fani nie byli zadowoleni z tego, w jaki sposób rozwinięto historię bohaterów – filmowi zarzucano brak spójności, słaby humor oraz niedopracowaną fabułę, która nie dorównywała oryginałowi pod względem świeżości i uroku.
To nieprzyjemne doświadczenie źle odbiło się na reżyserze filmu i niemal całkowicie zniechęciło go do pracy nad kolejną popularną marką. Chodzi o ekranizację Until Dawn, która dzisiaj weszła na ekrany kin. Sandberg w rozmowie z Games Radar powiedział, że do wyreżyserowania tej produkcji przekonał go scenariusz:
Szczerze mówiąc, fani potrafią być naprawdę, naprawdę szaleni i bardzo wściekli. Możesz dostawać nawet groźby śmierci i tego typu rzeczy, więc po »Shazam 2« pomyślałem: »Nigdy więcej filmu opartego na znanej marce, to po prostu nie jest tego warte«. Ale potem przysłano mi ten scenariusz i pomyślałem: »Kurczę, to byłaby niezła zabawa – robić różne rodzaje horroru? Po prostu muszę to zrobić i mieć nadzieję, że ludzie zrozumieją, co próbujemy osiągnąć i to polubią«.
W dalszej części wywiadu reżyser przyznał, że gdyby spróbowali odtworzyć grę jeden do jednego, to film straciłby swoją tożsamość i nie zadziałałby jako samodzielne dzieło. Podkreślił, że celem było stworzenie historii, która odda klimat i ducha Until Dawn, ale jednocześnie zaoferuje coś nowego – zarówno dla fanów gry, jak i widzów, którzy nie mieli z nią wcześniej styczności:
Uważam, że to było naprawdę genialne ze strony scenarzystów, że wpadli na pomysł pętli czasowej, w której noc zaczyna się od nowa – bo wtedy rzeczywiście ma się to uczucie jak w grze, kiedy powtarzasz ją i podejmujesz inne decyzje. Myślę, że to bardzo dobrze oddaje ducha oryginału. Sądzę, że spotkalibyśmy się z ogromną krytyką, gdybyśmy spróbowali odtworzyć grę. Ludzie mówiliby wtedy: »To nie to samo. To nie ci sami aktorzy, bo przecież są już starsi«. Nie dałoby się zrobić tego lepiej niż gra, więc od początku bylibyśmy na straconej pozycji.
Wybieracie się może na „Until Dawn”? A może już byliście? Dajcie znać!
Czytaj dalej
Burzowa kobieta i buntownik z wyboru. Pasjonatka czarnej kawy i białej czekolady. Tworzę słowa przy dźwiękach ulubionych soundtracków. Poza tym podróżuję rowerem i jestem zapaloną serialoholiczką amerykańskich produkcji. Kontakt: gnszkmchlsk@gmail.com