6
27.03.2021, 08:53Lektura na 4 minuty

Dmitry Glukhovsky, „Outpost” – recenzja nowej książki autora serii Metro

Głuchowski to przede wszystkim ojciec Uniwersum Metro 2033 – powieści z tego cyklu zapewniły mu popularność i dały początek świetnej serii gier. Autor parę razy już jednak udowodnił, że potrafi uciec od klaustrofobicznych klimatów. Tym razem jest podobnie – ale też nie do końca. Bo klimat postapo można wyciskać z każdej ze stron.


Grzegorz „Krigor” Karaś

Ponownie spotykamy się w Rosji. A w zasadzie w tym, co z niej zostało po bliżej nieokreślonej wojnie domowej. Ta rozerwała największe na Ziemi państwo na szereg niezależnych obszarów, o których tak naprawdę niewiele wiadomo. W takiej rzeczywistości poznajemy bohaterów książki.

Na rubieżach
Zamieszkują oni jeden z przyczółków obecnej Rosji w granicach kontrolowanych przez Moskwę – niewielką placówkę nad Wołgą. W istocie setka wegetujących tam ludzi jest pozostałością po znajdującym się nieopodal mieście – Jarosławiu. Zamieszkując baraki i gromadząc się na niewielkiej przestrzeni, przy ostatnim moście na rzece broni granic skarlałego Imperium, z którego stolicą kontaktuje się sporadycznie za pomocą ledwie działającej linii telefonicznej.

Sama rzeka jest barierą nie do przebycia. Mimo istniejącej przeprawy nikt nie zapuszcza się na drugi brzeg: toksyczne wyziewy z rzeki sprawiają, że każdy, kto zbliży się do jej brzegu, nie wraca. Sytuacja zmienia się dopiero w momencie, gdy przez most cudem przedostaje się głuchy zakonnik.

Horror postapo
Patrząc na książkę z perspektywy gatunku, czuje się, że to trochę co innego niż pierwsze powieści autora. Z jednej strony mamy do czynienia z klasyką postapo: zmurszały, zarysowany w dość ograniczony sposób świat przedstawiony jest pretekstem do opowieści o losach grupki bohaterów. Widać tu trochę charakterystyczne dla twórczości tego autora poczucie klaustrofobii – kolejne, całkiem przyjemnie malowane słowem lokacje Głuchowski przedstawia z typowym dla ponurej przyszłości pesymizmem. Tajemnica, niezidentyfikowany wróg, mordercze środowisko, głód, niepewność losu i pomimo życia na otwartym terenie – zamknięcie w bezpiecznych granicach obozu. To wszystko jasno pokazuje, że mamy do czynienia nie tylko z kolejną książką autora „Metra 2033”, ale i klasycznym wręcz przykładem powieści osadzonej w czasach, gdy opadł kurz po broni masowej zagłady.

Z drugiej jednak strony „Outpost” pokazuje, że autor potrafi budować klimat narastającego zagrożenia. Niebezpieczeństwo nie jest tu pokazane wprost: wiemy, że coś po drugiej stronie rzeki jest i czeka na nieostrożnych. Przez kolejne strony książki jednak nie dość, że trudno wskazać istotę zagrożenia, to na dodatek już w połowie lektury okazuje się, że zaczyna się ono wybijać na pierwszy plan, a bezpośrednio z nim splecione postacie kolejnych bohaterów, z początku mocno zarysowane, są jakby wytłumiane. Cyganka, szef placówki, jego pasierb, podkomendni, młoda kobieta, w końcu – przybysze z Moskwy. Każde z nich opisywane jest przede wszystkim przez pryzmat tego, co po drugiej stronie, przez wyczuwalne i wiszące nad głowami mieszkańców placówki niebezpieczeństwo. To oczywiście garść cech, które definiują horror – i w ten gatunek nowa książka Głuchowskiego wpisuje się równie dobrze.

Trochę jak w Metrze
Książkę, 350 umiarkowanie gęsto wypełnionych literami stron, łyknąłem w parę wieczorów. To szybka i lekka lektura – pomimo ciężaru gatunkowego, mam wrażenie, bardziej przyjazna w odbiorze niż pierwsze powieści tego autora. Tym niemniej sposób wprowadzania i przedstawiania bohaterów jest tu bardzo podobny. Ba, śmiem nawet twierdzić, że poznałbym autora, nie widząc nazwiska na okładce – czasem wręcz miałem wrażenie, że gdyby siedemnastoletni Jegor, główny bohater „Outpostu”, rozejrzał się baczniej w okolicy robotniczego hotelu, który zamieszkuje cała społeczność placówki, to ani chybi znalazłby wejście do ciągnących się pod ziemią tuneli.

 „Outpost” czyta się dobrze, choć bez większych zaskoczeń. Autor sięgnął po kilka sprawdzonych już pomysłów. W rozmowach o religii i związanych z tym scenach osaczenia miejscami przebija się King, kiedy indziej znów mniej lub bardziej wyraźnie pobrzmiewają wątki znane z produkcji Netfliksa czy podobnych tematycznie filmów innych wytwórni. Książka trochę sprawia wrażenie, jakby Głuchowski przyrządził koktajl z najpopularniejszych składników, biorąc za sprawdzoną bazę to, co dobrze zna i w czym czuje się najlepiej. Wyszło coś niby świeżego, ale równocześnie swojskiego i przywołującego zapachem miłe wspomnienia.

Z całą pewnością nie jest to książka wybitna ani najlepsza w dorobku autora. Wydaje się mniej ambitna choćby od „Czasu zmierzchu”, ale równocześnie zdecydowanie nie rozczarowuje tak swym finałem. Ot, horror postapo. Moim zdaniem jednak fanom trylogii Metro powinien się spodobać. Klimat jest.

outpostcover_17bny.jpg

Czytaj dalej

Redaktor
Grzegorz „Krigor” Karaś

Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.

Profil
Wpisów585

Obserwujących23

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze