1
8.03.2024, 13:09Lektura na 9 minut

Zamknij oczy i usłysz The Last of Us

Udźwiękowienie to najczęściej pomijany aspekt gier wideo. Stanowi dodatek podkreślający to, co twórcy chcą przekazać za pomocą narracji i obrazu. Są jednak takie dzieła, gdzie muzyka i sound design okazują się nierozerwalną częścią ich tożsamości. Są też takie, w których to właśnie warstwa audio gra, nomen omen, pierwsze skrzypce. Koronnym tego przykładem zawsze będzie dla mnie The Last of Us.


Tomasz „Ninho” Lubczyński

Kiedy myślę o obu częściach The Last of Us, pierwszym, co przychodzi mi do głowy, nie są rozgrywka, historia czy narracja. Na najbardziej pierwotnym poziomie świadomości pojawiają się dźwięki. Głosy Ellie i Joela, oszczędne szarpnięcia strun ronroco z motywu przewodniego czy wreszcie głucha cisza przerwana charakterystycznym klikaniem…

Tekst powstał we współpracy z Game Music.

Game Music

Wspomnień związanych z soundtrackiem TLoU mam zresztą bez liku, bo chyba tylko twórczość Akiry Yamaoki gości na moich słuchawkach równie często, co kompozycje Gustavo Santaolalli. Ten zdobywca Oscara za muzykę do „Tajemnicy Brokeback Mountain” wyemigrował z Argentyny do USA w 1978 roku, jednak zachował w sercu miłość do tradycyjnych dla kraju swojego pochodzenia instrumentów, przede wszystkim do przypominających mandoliny charango (których wariantem jest wspomniane wyżej ronroco).

Na przestrzeni lat stał się mistrzem emocji – jak nikt poprzez oszczędne melodie, niezauważalne zniekształcenia czy przestery i pojawiające się gdzieś na granicy słyszalności tło (uwypuklające się dopiero na dobrej jakości słuchawkach) potrafi przekazywać uczucia, nastrajać odbiorcę.

To kluczowy aspekt dla powstawania gry, bez Santaolalli nie byłoby tej opowieści. Jednak to nie tylko jego zasługa, że dwie odsłony TLoU są bezsprzecznie jednymi z najlepiej brzmiących produkcji w historii. Pod każdym względem: od voice actingu, przez muzykę, po sound design. Nawet jeśli niektóre detale potrafią nam umknąć przez to, jak subtelnie zostały wprowadzone do dzieła. Gdyby był to wideoesej, powiedziałbym teraz, byście zamknęli oczy i dali się ponieść magii dźwięku. Ograniczeń formy pisanej nie da się jednak przeskoczyć, nie pozostaje mi więc nic innego, jak zaprosić was do włączenia soundtracku i kontynuowania lektury:


Dać wybrzmieć ciszy

Wydaje mi się, że nie stwierdzę niczego odkrywczego, gdy napiszę, iż muzyka w pierwszym TLoU idealnie łączy się z historią, niejako ją dopełniając. Nie jest to dziełem przypadku, gdyż Santaolalla rozpoczął pracę nad ścieżką dźwiękową na bardzo wczesnym etapie produkcji, do tego stopnia wczesnym, że scenariusz w pewien sposób budował nastrój towarzyszący konkretnej scenie w grze, operując wokół emocji wyczuwalnych w przygotowanym przez kompozytora utworze. W wywiadach z Neilem Druckmannem można wyczytać, że muzyce zdarzało się wręcz inspirować historię Joela i Ellie.

Bardzo ważną kwestią jest fakt, iż Naughty Dog pozostawiło Argentyńczykowi niemal pełną swobodę, zdając się na jego wyczucie i kunszt. Muzyk miał zasadniczo jedno przykazanie: minimalizm, minimalizm i jeszcze raz oszczędność w środkach. Ze swojego zadania wywiązał się idealnie. Co ciekawe, Santaolalla przyznaje, że nie zna się najlepiej na czytaniu i zapisywaniu muzyki, komponuje więc niejako na żywo, nagrywając poszczególne ścieżki. Przy okazji The Last of Us postanowił wykorzystać wiele nietypowych, nieznanych mu „instrumentów” – w tym choćby rury PCV – a prace odbywały się w studiu, którego każde pomieszczenie jest przystosowane do nagrywania.

The Last of Us: Part II

Materiały powstały więc m.in. w kuchni, odznaczającej się niepowtarzalną akustyką. Talent Santaolalli w połączeniu z pracą całego zespołu odpowiedzialnego za warstwę audio sprawił, że soundtrack nie jest w TLoU tylko dodatkiem, ale integralną częścią opowieści. Częścią, którą lubię porównywać do saturacji – tam, gdzie trzeba, muzyka ma ciepłe barwy, momentami bardzo żywe, a kiedy wymaga tego sytuacja, podkręca jedynie szarości i beznadzieję. Nieco pompatycznie można by rzec, że zawsze pociąga za odpowiednią strunę.


Klik w ciemności

Swoje dołożyli również fenomenalni aktorzy głosowi z Ashley Johnson i Troyem Bakerem na czele. Nie przesadzę, pisząc, że to oni zawsze będą dla mnie i dla większości graczy Ellie i Joelem, nawet jeśli Bella Ramsey oraz Pedro Pascal zrobili na mnie wrażenie w adaptacji HBO. Pod względem muzycznym serial stanowił zresztą rozwinięcie koncepcji, która narodziła się przy okazji tworzenia pierwszej gry. Podobnie sprawa się miała w przypadku drugiej odsłony The Last of Us, kiedy to Santaolalla postanowił rozbudowywać motywy już znane i wprowadzać w nich nowe, czasem wręcz fałszywe, nuty.

Tak jak w „jedynce”, również tutaj udźwiękowienie działa na zasadzie wzmacniania emocji, bez jednoczesnego narzucania odbiorcy, co POWINIEN poczuć. TLoU2 różniło się od poprzedniczki tym, że poza Santaolallą do przygotowania ścieżki dźwiękowej zaproszono także Maca Quayle’a (znanego m.in. z prac przy serialu „Mr. Robot”), który odpowiedzialny był za stworzenie motywów bezpośrednio związanych ze scenami akcji. Wszystko oparte zostało jednak na podobnych założeniach – muzyka miała za zadanie potęgować napięcie odczuwalne podczas spotkań z przeciwnikami czy zarażonymi.

The Last of Us, HBO

A skoro już o zarażonych mowa, nie sposób pisać o The Last of Us bez wspomnienia o dźwiękach, jakie wydają klikacze. Wszak jest to jeden z najbardziej charakterystycznych elementów gry. I nie powstawał tak gładko, jak można by się spodziewać. Sound designerzy chcieli bowiem, by odgłosy potworów nie brzmiały zwierzęco, lecz zachowały pierwiastek ludzki. Przez co w pewnym momencie nagrywki przypominały kręcenie się w kółko.

Przełom nastąpił w momencie, gdy aktorka głosowa, Misty Lee, wydobyła z gardła znany nam wszystkim skrzek przechodzący w klikanie. Co ciekawe, w męski odpowiednik zarażonego wcielił się Phillip A. Kovats, który obecnie pełni w Naughty Dog funkcję starszego reżysera dźwięku. Przy okazji drugiej części sesje nagraniowe z udziałem aktorów były zakrojone jeszcze szerzej, a całość zmagań możecie obejrzeć w niedawno wydanym dokumencie podsumowującym powstawanie TLoU2:

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE


Czytaj dalej

Redaktor
Tomasz „Ninho” Lubczyński

W CD-Action jestem od 2016 roku, wcześniej publikowałem m.in. w Przeglądzie Sportowym. W redakcji robiłem chyba wszystko – byłem sprzętowcem, prowadziłem działy info i zapowiedzi, szefowałem newsroomowi, jak i całej stronie. Następnie bezpieczną przystań znalazłem w social mediach, którymi zajmowałem się do końca 2022 roku, gdy odszedłem z CDA. Nie przestałem jednak pisać – wciąż możecie mnie więc czytać: zarówno na stronie www, jak i w piśmie.

Profil
Wpisów731

Obserwujących7
The Last of Us
Ocena redakcji
-
Ocena użytkowników
1.7
Platformy
ps3
Gatunek
akcja
Producent
Naughty Dog
The Last of Us

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze