Gdyby Skyrim był strategią – oto najlepsza gra w uniwersum The Elder Scrolls, której nigdy nie dostaniemy od Bethesdy
Mój dobry przyjaciel ma banalnie proste, acz fantastyczne określenie na Paradoksowe produkcje typu grand strategy. Nazywa je „graniem w mapę”. I chociaż mówi to z perspektywy „osoby z zewnątrz”, to muszę otwarcie przyznać, że dla niewtajemniczonych obcowanie z tytułami typu Europa Universalis może wyglądać jak ślęczenie nad atlasem. Ja sam cenię sobie je za skalę, mnogość możliwych scenariuszy i to, że pozwalają mi się zanurzyć w świecie Elder Scrollsów jak żadna inna gra. Czekaj, co?
Mam taką zasadę, że na pytanie, która pozycja byłaby najprzystępniejsza dla kogoś, kto rozpoczyna przygodę z seriami Paradoksu, odpowiadam: albo Stellaris, albo Crusader Kings 2 i 3. W przypadku CK lubię dodać, że to trochę „takie Simsy z intrygami i kazirodztwem w tle” (ktokolwiek próbował zdobyć habsburgowe osiągnięcie, ten wie).
Czasami jednak historyczne realia nie wystarczają i wtedy sięgam po mody – trzeba tu nadmienić, że kompletne konwersje „dwójki” i „trójki” (czyli fanowskie warianty produkcji, zastępujące właściwie wszystkie zasoby artystyczne i niejednokrotnie kluczowe aspekty rozgrywki) to praktycznie pełnoprawne, samodzielne tytuły, i to takie, jakich innym sposobem zapewne nigdy byśmy nie dostali. Dzisiaj pragnę opowiedzieć o Elder Kings 1 i 2 pozwalających nam wcielić się we władców znanego z serii The Elder Scrolls kontynentu Tamriel (i nie tylko!).
Fandomowa archeologia
Pierwszy z modów ma już trochę lat – grywalną wersję dostaliśmy w 2013 roku po 12 miesiącach pracy. Oczywiście projekt rozwijał się razem z drugą częścią „Królów krzyżowców” i przybrał finalną formę w 2018, kiedy to wydane zostało ostatnie oficjalne rozszerzenie do CK2, Holy Fury. No dobra, dosyć ględzenia o tle historycznym – co jest w zasadzie tak ciekawego w Elder Kings? Cóż, przede wszystkim mnogość dostępnych nacji.
Mamy oczywiście klasycznych Bretonów, Dunmerów, Nordów i Khajiitów, ale autorzy modyfikacji to prawdziwi koneserzy, którzy zdołali wyłuskać nawet najdrobniejsze ochłapy lore i umożliwić nam wcielanie się w kultury ledwie wspomniane w Scrollsach lub kojarzone głównie z przeciwnikami do bicia. Możemy więc być Maormerami (Morskimi Elfami wzmiankowanymi w serii od czasów Morrowinda, a obecnymi ciałem dopiero od Online’a) czy też odkryć, że w wyniku zainfekowania naszej prowincji kontrolowane terytorium zamieszkują teraz żabowaci Sloadzi. No i oczywiście nie zabrakło Akaviru.

Tajemniczy Akavir
Akavir to hasło, na dźwięk którego długoletni fani serii zaczynają strzyc uszami i rozglądać się w nadziei, że jakikolwiek rąbek tajemnicy zostanie w końcu uchylony. Nie każdy jednak spędził czas w Morrowindzie, czytając każdą możliwą książkę, więc spieszę z wyjaśnieniem: mówię tutaj o owianym legendą kontynencie (mocno inspirowanym Azją), stanowiącym m.in. kolebkę smoków. W istocie jego mieszkańcy opisywani są jako mityczne istoty; mimo że dzielą się na wiele ludów i mieli przeprowadzić kilka (mniej lub bardziej) udanych inwazji na Tamriel, do dzisiaj nie wiemy, jak tak naprawdę wyglądają, i nie znamy żadnych konkretniejszych danych.
Elder Kings zbiera strzępki pozostawione przez Bethesdę i pozwala nam grać jako Tsaesci, Ka Po’ Tun, Tang Mo i Kamale, co stanowi dość ekscytującą możliwość w dobie braku oficjalnych informacji na temat owych nacji. Oprócz tego możemy spodziewać się inwazji z Atmory, spowitej śniegiem kolebki ludzkości, czy zobaczyć ojczyznę wspomnianych przeze mnie wcześniej Maormerów – Pyandoneę.

Zalecane kampanie twórcy rozłożyli na okres 1600 lat w drugiej erze, a więc zahaczają jedynie o zakres fabularny The Elder Scrolls Online. Kulminacją rozgrywki jest pojawienie się Tibera Septima, założyciela Trzeciego Cesarstwa, który w zależności od naszych preferencji może zostać naszym sojusznikiem, postacią grywalną albo… ostatecznym przeciwnikiem.
Za jedną z największych różnic pomiędzy standardowym Crusader Kings a Elder Kings uważam sposobność do grania istotami naprawdę długowiecznymi, wręcz nieśmiertelnymi. Wpływa to także na tempo, które nieprzyzwyczajonym może się miejscami wydawać nieco ślimacze. Uważać trzeba również na mariaże, gdyż nie wszystkie kombinacje ras poskutkują potomstwem. Wybaczcie, fani związków argoniańsko-elfich. Nic z tego. Oczywiście zamiast zwykłych religii mamy kulty daedryczne i katedry Ośmiu Bóstw lub inne, bardziej niszowe systemy wierzeń. Wydaje się zatem, że Elder Kings to wymarzona propozycja dla miłośników uniwersum, czego chcieć więcej? Może ambitnej kontynuacji?

Bo nie ma jak sequel
Prace nad Elder Kings 2 rozpoczęły się niedługo po premierze trzeciej odsłony Crusader Kings i po nieco ponad dwóch latach (listopad 2022) doczekaliśmy się pierwszej grywalnej wersji. Co się zmieniło? Cóż, sporo! Po stronie graficznej nie mamy już ręcznie malowanych portretów, lecz zmieniające się wizualnie trójwymiarowe modele, uwzględniające cechy fizyczne dziedziczone w naszych dynastiach, co przynosi szczególne rezultaty przy okazji krzyżówek rasowych, głównie półelfów.
To zresztą trochę miecz obosieczny, gdyż zyskaliśmy dostęp m.in. do ogromnej liczby rodzajów Khajiitów (forma kotoczłeka w Elder Scrollsach uzależniona jest od faz, w których znajdują się księżyce Mundusa w trakcie narodzin istoty), ale tylko tych humanoidalnych. Odnosi się to zresztą do większości ras, jako że silnik miałby teraz problem z czymś w rodzaju Sloada. A zatem te gatunki, jakie znajdują się w naszym zasięgu, wyglądają nadzwyczaj dobrze, ale niestety nie możemy liczyć na nic, co nie przypomina budową człowieka. Owo ograniczenie rozczarowało wielu fanów części pierwszej moda

Na otarcie łez dostaliśmy jednak wszelkiej maści istoty goblinowate, a także moich faworytów – małpokształtnych Imga darzących elfy czymś w rodzaju religijnego uwielbienia. A skoro o osobowości mowa, to dzięki temu, że CK3 koncentruje się bardziej na personalnej stronie naszego grywalnego władcy, mamy dostęp do ogromnej liczby eventów i interakcji.
System magii działa tu dużo przejrzyściej, a tworzenie z łatwością nowych odłamów istniejących religii przynosi naprawdę ciekawe efekty, w tym kolejne sposoby na popełnienie herezji. Legalizujemy kult Sheogoratha w Cyrodiil? Żaden problem, pod warunkiem, że jesteśmy gotowi na dezaprobatę naszych sąsiadów. W przeciwieństwie do „jedynki” Elder Kings 2 pozostaje w dalszym ciągu morzem możliwości.

Twórcy zarzekają się, że chcą tym razem skupić się głównie na samym Tamriel, chociaż po ogłoszeniu przez Paradox All Under Heaven, rozszerzenia, które ma dodać wschodnią Azję do Crusader Kings 3, odpowiedź na pytanie „Czy zobaczymy Akavir w sequelu?” zmieniła się z „Nie!” na „Możliwe, ale nie teraz…”. Ja tam trzymam kciuki, dzisiaj bardziej wierzę w autorów moda niż w Bethesdę w kwestii pokazania czegokolwiek związanego z tym tajemniczym kontynentem.
Z pewnym wstydem dodaję, że dotąd rozegrałem chyba więcej godzin w Elder Kings 2 niż w gołym CK3, a zaliczam się do ludzi, którzy modowania unikają jak ognia, a jestem człowiekiem, który modowania unika jak ognia. Duża w tym zasługa ogromnej immersyjności sprawiającej, że rzadko myślę o tym, iż nie mam styczności z oficjalnym, licencjonowanym produktem. Michael Kirkbride byłby dumny.

Nie samymi Scrollsami królowie żyją
Oczywiście Tamriel to niejedyny fantastyczny kontynent możliwy do odwiedzenia dzięki fanom. Śródziemie, Azeroth oraz Westeros to tylko niewielka część krain czekających na to, by nimi władać za sprawą ogromnych modów. Dla miłośników twórczości Andrzeja Sapkowskiego powstała nawet opcja wiedźmińska.
Wystarczy dobrze rozejrzeć się po Warsztacie Steama, aby znaleźć swoją własną mapę, w którą chciałoby się zagrać, a potem, jak mawia mój przyjaciel, krzyczeć, że coś poszło nie tak.
Czytaj dalej
Wyczołgałem się z odmętów Internetu, żeby gadać o grach i popadać w dygresje. Przez bardzo dziwny splot wydarzeń od siedmiu lat pracuję jako writer/researcher na kanale youtube'owym zajmującym się Dragon Ballem. CD-Action to mój detoks autorski. Jak będę duży, zostanę poważnym pisarzem – tak sobie powtarzam od jakichś30 lat . W mojej głowie na stałe gra melodia z głównego menu Morrowinda i „Instrument of Surrender” ze ścieżki dźwiękowej do Disco Elysium. Przyślijcie pomoc!