26
4.07.2019, 11:25Lektura na 3 minuty

Electronic Arts: „Nie jesteśmy bandą złych kolesi”

Zaskoczeni?


Witold Tłuchowski

Drugi największy wydawca naszej branży nie ma wśród graczy najlepszej opinii. Mimo że ich produkcje sprzedają się w milionach egzemplarzy i nierzadko gromadzą wokół sobie gromady fanów, to jednocześnie niejeden nie może im wybaczyć chociażby sytuacji wokół ostatniego Battlefronta (i jego „mechanik niespodzianek”) czy tego, jak skończył Anthem (nawet jeżeli to nie jest akurat tylko wina EA). Stąd już od wielu, wielu lat razem z Activision-Blizzarda firma jest „tym złym” przemysłu gier wideo (zdobywając swego czasu tytuł „Najgorszej firmy w Ameryce” wg konsumentów – i to dwukrotnie), a w postrzeganiu jej przez ogół zmienia się niedużo.

Żeby zmienić swój wizerunek, Electronic Arts kilka lat temu zaczęło wspierać tytuły niezależne, czego pierwszym efektem był Unravel z 2016. Rok później ruszył program EA Originals mający skupiać się na współpracy z twórcami indyków – dodajmy, że na świetnych warunkach, ponieważ wydawca pobiera tylko tyle pieniędzy, ile kosztowało go stworzenie danej gry, reszta idzie zaś do developerów. W związku z tym Matt Bilbey, wiceprezes ds rozwoju strategicznego w Electronic Arts, poskarżył się nieco GamesIndustry na to, jak ciągle oceniana jest jego firma.


[Pracuję] 25 lat w EA i wciąż zmagam się z postrzeganiem na zewnątrz, że jesteśmy tylko garstką złych kolesi. Uwielbiamy tworzyć i grać w gry. Niestety, gdy popełniamy błędy przy grach, świat wie o tym z powodu ich rozmiaru i skali.


Wyjaśnił też, jaki cel ma tak naprawdę EA Originals:


W miarę jak się rozrastamy, istnieje obawa, że zostaniemy odłączeni od nowych talentów, które się pojawią. EA Originals jest naszą szansą na połączenie się z tymi utalentowanymi ludźmi oraz z tymi pomysłami na mniejszą skalę. Gdy jesteś częścią wielkiej firmy, łatwo wpaść w pułapkę, kiedy patrzysz na koncepcję gry... [myślisz, że] musi być ona duża. Idea faktycznego wymyślania małych, unikalnych pomysłów... Z naszej pracy przy abonamencie wiemy, że gracze włączają Fifę lub Fortnite'a – trzymają się jednej serii lub tytułu – ale potem chcą sobie zrobić przerwę w tych grach, aby zagrać coś, co zajmie może pięć lub dziesięć godzin. EA Original to również tytuły, których nie robimy lub nie robimy w wystarczającym stopniu w większej części EA. Więc kiedy jest to częściowo filantropijne, to jednocześnie samolubnie jest to dla nas sposób, żeby połączyć siły z kimś utalentowanym nad mniejszym projektem. Kiedy jesteś w firmie i odnosiłeś sukcesy czy popełniałeś pomyłki przy okazji mikrotransakcji, gier free-to-play, z kim i gdzie współpracować, jakich silników animacji używać... to dla naszych zespołów miłą odskocznią jest usiąść z developerami z EA Originals i móc udzielić im jakiejś naprawdę przydatnej rady. To autentycznie sprawia, że czujesz się dobrze, a być może sprawisz, że ktoś nie popełni twoich wcześniejszych błędów.


Bilbey porównał też program wydawcy do Netflix Originals (chociaż zbieżność nazw jest przypadkowa); stwierdził też, że mali developerzy garną się do EA Access – usługi abonamentowej Elektroników – ponieważ chcą się uczyć i przygotować na przyszłość. A tą, zdaniem wiceprezesa, są zdecydowanie abonamenty oraz streaming gier. Jak będzie w rzeczywistości, zobaczymy najpewniej po listopadowej premierze Google Stadii.


Czytaj dalej

Redaktor
Witold Tłuchowski

Czytelnik CD-Action od prawie 25 lat, redaktor od 2018. Kocham Soulsy i zrobię wszystko, by inni też je pokochali. Szef działów zapowiedzi i recenzji.

Profil
Wpisów5501

Obserwujących13

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze