8
26.03.2014, 18:05Lektura na 6 minut

Relacja z Pyrkonu 2014 + ogromna galeria świetnego cosplayu!

Fantastyka i gry lubią się zazębiać – dowody widać wszędzie, od RPG-ów po FPS-y. Nic więc dziwnego, że gracze mogli znaleźć dla siebie całkiem sporo atrakcji na tegorocznym Pyrkonie – największej w Polsce imprezie dedykowanej fanom smoków i statków kosmicznych. Relacja cdaction.pl!


CD-Action

[Obszerną galerię fotografii obecnych na Pyrkonie cosplayerów znajdziecie TUTAJ.
Przygotowali ją dla nas prowadzący serwisu konwenty-poludniowe.pl]

Pyrkon w dość spektakularny sposób pobił swój zeszłoroczny rekord liczby uczestników – wynik został podwojony i na konwencie zagościły w sumie dwadzieścia cztery tysiące osób. Widać, że nawet organizatorzy nie spodziewali się takiego zainteresowania. Tłok towarzyszył na każdym kroku, szatnia przy wejściu bywała przepełniona, a na część atrakcji nie dało się wejść z powodu nadmiaru chętnych. Ku mojemu zdumieniu nie zdołałem wepchnąć się chociażby na panel „Filozofia w żartach” – którego nazwa zwiastowałaby raczej pustą salę niż przesadną popularność. Niestety pojawiły się też znacznie poważniejsze zgrzyty – mimo że na nocleg dla konwentowiczów przeznaczono ogromną halę i sporej wielkości szkołę, to uczestnicy przybywający w piątek wieczorem mieli problemy ze znalezieniem sobie miejsca do snu. Na imprezach tego typu nigdy nie można się spodziewać luksusowych warunków (co całkowicie zrozumiałe), ale kawałek podłogi na rozłożenie karimaty to rzecz absolutnie niezbędna.

Przełom w statystykach nie oznaczał też wcale rewolucji w temacie jakości oraz ilości atrakcji. Nie zrozumcie mnie źle – Pyrkon deklasuje inne konwenty fantastyczne pod względem zapraszanych gości, ale mimo wszystko chciałoby się więcej znanych (najlepiej zagranicznych) nazwisk tudzież wielkich, międzynarodowych marek. O ile blok literacki mógł pochwalić się obecnością kilku popularnych twórców, to gry komputerowe przyciągnęły tylko jednostki i małe studia. Nawet Artur Ganszyniec, znany z pracy nad fabułą pierwszych dwóch Wiedźminów, zagościł na konwencie raczej jako współautor papierowego RPG-a Wolsung niż scenarzysta przygód Geralta. Krótko mówiąc – w temacie gier PGA pozostaje królem Poznania i Pyrkon ma tu bardzo niewiele do powiedzenia.

Nie oznacza to rzecz jasna, że graczy brakowało – ani też, że nie mieli co ze sobą zrobić. Nieco przyciasna sala, w której odbywały się prelekcje o grach, często była wypełniona po brzegi. Chwalić więc należy decyzję organizatorów o przeniesieniu najpopularniejszych atrakcji w lokacje nieco przestronniejsze . Nie trzeba było jednak nawet znanych nazwisk, by na owej sali prelekcyjnej zajęto komplet miejsc – wystarczyły lekkostrawne i rozrywkowe panele pokroju przeglądu produkcji o II wojnie światowej czy pokazu najdziwniejszych tytułów w historii. Nieco mniejszą popularnością cieszyły się tematy delikatnie poważniejsze, dotyczące projektowania fabuły w grach, pierwszych kroków w świecie gamedevu czy prób powiązania medium z teoriami socjologicznymi. Jak wyżej wspomniałem, próżno tu szukać legend branży i szczególnie odkrywczych idei, ale niedobory jakości nadrabiano ilością – atrakcji growych w programie znalazło się około trzydzieści, więc każdy mógł wybrać z nich coś dla siebie.

Kilka słów więcej warto rzec o panelu Piotra Rogoży, który przybliżył techniczne aspektów pisania scenariuszy do gier. Szkoda tylko, że opisywana przez niego produkcja nie została jeszcze oficjalnie ujawniona i mógł posługiwać się wyłącznie niezdradzającymi wiele ogólnikami. Z niedopowiedzeń kreował się obraz dość ponury – fabuła w grach nierzadko bywa robiona na doczepkę, a jej autor czasami o poczynionych zmianach dowiaduje się jako ostatni. Chociażby, przytaczając przykład podany na prelekcji, jeśli po napisaniu całej historii jakiś marketingowiec stwierdzi, że zmiana płci głównego bohatera poprawi cyferki sprzedaży - to długo kreowana przez scenarzystę kobieta staje się nagle mężczyzną i żadne protesty tego nie cofną. Wyraźne wyjaśnienie, dlaczego opowieści zawarte w niektórych wysokobudżetowych produkcjach są tak intensywnie nijakie.

Pojawiło się także kilku przedstawicieli świata e-sportu - niestety akurat panel z udziałem profesjonalnych graczy wypadł dość niemrawo. Przede wszystkim, opis prelekcji obiecywał mi spotkanie z ludźmi zawodowo zajmującymi się produkcjami MMORPG, a zamiast tego pojawił się komentator LoLa i dwóch nieszczególnie znanych zawodników StarCrafta 2 i drugiej Doty. Nie pomagał także fakt, że prowadzący funkcjonował jak chodząca reklama firmy MSI, nachalnie zmieniając temat dyskusji na kwestie czysto sprzętowe. Podobne promowanie tego producenta miało miejsce na panelu o idealnym pececie dla gracza – o istnieniu konkurencji właściwie nie wspomniano. Całe szczęście poziom trzymała chociaż prelekcja o procesie powstawania wrocławskiego gaming house’a, czyli budynku, w którym e-sportowy zespół ćwiczy, pracuje i – generalnie – żyje. Przedstawiciele agencji Fantasy Expo opowiedzieli o problemach napotkanych przy pozyskiwaniu funduszy do takiej działalności, a także o kwestiach codziennych, jak ustalanie harmonogramu treningów czy próby przywrócenia do porządku krnąbrnych członków zespołu.

Blok gier nie kończył się na sali prelekcyjnej – bardzo dobre wrażenie robiła bowiem ogromna i wypełniona rozmaitym sprzętem hala. Tradycyjnie w przerwie między atrakcjami konwentowicz mógł złapać za instrumenty od Rock Banda, poskakać na DDR-owej macie, odwiedzić stare konsole w Retrogralnii czy po prostu porywalizować z innymi uczestnikami w grach na PS3. Pojawiły się też nieco większe urozmaicenia. Przeprowadzony turniej League of Legends przywiódł rzesze uczestników – to całkiem zrozumiałe, kiedy w puli nagród znajduje się ponad 118 tysięcy Riotowych punktów. Pyrkonowe zmagania zyskały nawet niemałe grono widzów, jako że mecze (opatrzone oczywiście komentarzem na żywo) transmitowano na ogromnym ekranie z boku hali. Z kolei gracze niezainteresowani produkcją Riotu mogli zmierzyć się o nagrody przy innych tytułach – typowo turniejowych, jak DOTA2, Hearthstone i drugi StarCraft, i bardziej towarzyskich, pokroju wyżej wymienionego Rock Banda czy UltraStara.

Nie zabrakło stoisk firmowych – pierwszą rzeczą, która rzucała się w oczy po wejściu do hali, był latający dron sterowany za pomocą tabletu. Tuż obok, przy stanowisku producenta laptopów XNOTE rozciągały się kolejki konwentowiczów chętnych do przetestowania Oculus Rifta w praktyce. Nieco mniejsze skupiska ludzi oblegały sygnowane logiem MSI komputery, na których można było przedpremierowo pograć w strategię Age of Wonders III – do złapania za klawiaturę zachęcały dodatkowo urodziwe hostessy. Całkiem spore stanowisko ze swoimi tytułami udostępniło również studio Artifex Mundi od lat parające się tworzeniem casualowych produkcji. Tam jednak kolejek raczej nie dane było uświadczyć – widać, że gracze z Pyrkonu nie do końca wpisywali się w ich grupę docelową. Bonusowo, w formie ciekawostki, warto wspomnieć o stoisku z NukaColą, gdzie sławny napój z postapokaliptycznego świata Fallouta sprzedawano za równie armagedonowe osiem złotych.

Całą masę akcentów growych zapewnili w końcu sami uczestnicy, którzy wykonali fenomenalną robotę przebierając się za postacie ze znanych produkcji. Po terenie Targów paradowały osobistości wyjęte żywcem chociażby z League of Legends, Team Fortress 2, Phoenix Wrighta, BioShocków czy Mortal Kombat – śmiem twierdzić, że było ich nawet więcej niż bohaterów komiksów oraz filmów fantastycznych. Gry atakowały ze wszystkich stron - i mimo że Pyrkon nie był z założenia imprezą wyłącznie dla graczy, ci raczej nie mogli narzekać na nudę. Tylko niewykorzystany potencjał boli – nieobecność jakiegokolwiek większego studia lub chociaż prawdziwych sław e-sportu to spory zawód. Być może zachęceni dwudziestoma czteroma tysiącami uczestników organizatorzy za rok przygotują nam coś naprawdę przełomowego – dla gracza Pyrkon 2014 był rzeczą „tylko” przyjemną. 


Redaktor
CD-Action
Wpisów1100

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze