37
30.08.2013, 23:39Lektura na 7 minut

[Magazyn kulturalny] Neon Genesis Evangelion, Newsroom, Maximum the Hormone, Donnie Darko...

Nie bijcie, nie krzyczcie. Powracamy z magazynem kulturalnym, w którym na koniec wakacji polecamy wam kilka pozycji muzycznych, filmowych i książkowych z różnych lat. Część być może znacie, ale niesłusznie pomijaliście.


CD-Action

  • Czego słuchaliśmy
  • Co oglądaliśmy
  • Co czytaliśmy
  •  

    BLACK VIOLIN – BLACK VIOLIN

    Jestem symfonicznym ćpunem. Nawet kiedy słucham przez długi czas przesterowanych gitar i lawinowych blastów na perkusji, odzywa się delirium, domagające się szybkiej dawki skrzypiec i altówek. Podniosłe kompozycje orkiestrowe szybko narażają mnie jednak na przedawkowanie. Głód organicznych dźwięków zaspokoiło niedawno Cunninlynguists, teraz strzykawkę o pojemności 18 utworów zapełniłem Black Violin.

    Debiutancki album muzykalnego duetu z Florydy jest pełen rapowo-funkowych kawałków z dużym wykorzystaniem wspomnianych wcześniej instrumentów. To one telepały mną w transie przy Brandenburg czy Dirty Orchestra, rozluźniały wszystko przy Gypsy i Inspiration, podnosiły tętno przy Fanfare. Nigdy nie byłem fanem czarnej muzyki, Black Violin czasem zawiera jej zbyt dużo, ale moje sprawne ucho odcinało się od zawodzonych zwrotek, wyławiając to, czego szukało od dawna. Bym, jak typowy narkoman, odciął się od hałasu i w spokoju wziął, co swoje pod ścianą.

    [Adzior]

    ##

    MAXIMUM THE HORMONE - YOSHU FUKUSHU

    Czekałem długo, ale wreszcie się doczekałem - nowe Maximum the Hormone to święto, bo rzadko której kapeli wierzę prawie bezgranicznie. Oni potrafią zagrać tak, że przez miesiąc słucham ich bez przerwy i tym razem też nie zawiedli. Melodyjne, skoczne i ostre granie, pełne hardych wokali zmieszanych ze słodkimi wstawkami perkusistki i przypominającym szczekanie rapowaniem, a do tego bujające riffy i tona, dwie tony, dziesięć ton energii, która się wylewa z każdego dźwięku. Bierzcie i słuchajcie tego wszyscy

    [Berlin]

    ##

    ME-AL ART - ??????

    A tutaj z kolei smuty japońskie, w których wokalistka wg większości słuchaczy wyje nieznośnie, a według nielicznych przepięknie zawodzi. Ja się zakochałem od pierwszego kawałka i przez wiele wieczorów leciało bez przerwy. Wszystko dlatego, że wbrew typowym schematom indie-brzmienia, w me-al art gitary są bardzo mocno przesterowane i grają coś, co rzeczywiście ma sens. Świetne riffy, specyficzne wokale i niesamowity, melancholijny klimat - jak brzmi ciekawie, to warto sprawdzić.

    [Berlin]


    Redaktor
    CD-Action
    Wpisów1101

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze