71
4.04.2012, 16:18Lektura na 4 minuty

[Środy z GOG.com] Giants: Citizen Kabuto

Od tygodnia GOG.com przechodzi gruntowny remont - teraz sprzedawać będą nie tylko klasyki i starocie, ale także gry indie. Warto zapoznać się z ich ofertą, a przy okazji warto też powspominać w co się kiedyś grało. Co środę będziemy więc zaglądać w przeszłość i opowiadać o różnych, możliwe że już zapomnianych, hitach.


Berlin

W okolicach 2000 roku każdy polski magazyn o grach miał gdzieś w zapowiedzi, czy recenzji screena albo art przedstawiający Delfi z Giants: Citizen Kabuto. Z okrągłym znaczkiem cenzury na jej biuście – to była jedna z pierwszych gier, które próbowały przepchnąć półnagą bohaterkę w “głównym nurcie”. Wywołało to zresztą całkiem sporo kontrowersji, z tego co pamiętam, w tym masowo spływające do redakcji listy zaniepokojonych obrazkami (w tych szatańskich gazetach!) rodziców.

Nakręceni przez zapowiedzi i recenzje młodzi gracze oczekiwali - poza zbliżeniami na nagi biust Delfi - bardzo ambitnej mieszanki gatunków... i rzeczywiście ją dostali, a mnogość rodzajów zabawy w Giants może dziwić nawet teraz. Teoretycznie całość ogląda się z perspektywy trzeciej osoby, ale w każdej chwili można odpalić celownik, który w bardzo przyjemny dla oka sposób pozwala odrąbywać wrogom głów celnie wystrzeloną rakietą. Można latać, pływać, czy nawet bawić się w prymitywnego RTS-a i rozbudowywać bazę przed wyruszeniem “na akcję”. Można urządzić sobie z tej gry skradankę, można niszczyć wszystko dookoła. Każda klasa postaci – Mekowie, Nimfy i Kabuto – ma swój unikatowy gameplay, każdą prowadzi się inaczej i każda stawia przed graczem inny rodzaj wyzwań.

Nawet fabularnie każda kampania oferuje inny rodzaj wrażeń: od bzdurnych i luzackich scenariuszy Meków (ktoś pamięta romans Meka z "piękną" Panią Bystrzak?), przez mistyczne historie o zabijaniu własnej "matki" u Delfi, czy zwykłe URGGGH Kabuto. A wszystko to przyprawione zostało bezczelnym, chamskim humorem pełnym aluzji seksualnych i bezczelnych docinków. Masą żartów z kinowych banałów i luzacką atmosferą, która nawet teraz potrafi działać jako świetny odstresowywacz. Właśnie dzięki tej unikatowej mieszance totalnej beztroski, całkiem ładnych widoków (gry z nowego tysiąclecia już tak bardzo nie straszą, jak pikseloza lat 90-tych), przygłupiego humoru i zmieniającego się co chwilę gameplayu wracałem do tej produkcji ładnych kilka razy w ciągu ostatnich dwunastu lat.

I biorąc pod uwagę to wszystko nie jestem w stanie znaleźć powodu, dla którego Giants nie rozeszło się w milionach egzemplarzy. Może zapomniałem po prostu, że dwanaście lat temu bugów nie rozwiązywał ściagający się dwie minuty patch, może poszło o coś jeszcze innego. Może po prostu demo (a wtedy głównie na podstawie dem wyrabiano sobie opinię) było dla większości rozczarowaniem – nie wystąpiła w nim Delfi, ale Mekowie. Kosmici z jetpackami i spluwami, którzy zabijali złych Rozpruwaczy i ratowali Bystrzaków (paskudne, biegające po świecie gry, małe stworki z wielkimi czaszkami). Libido młodzieńczej grupy odbiorców zachwycone więc na pewno nie było, tym bardziej że ostatnie gra wyszła w wersji ocenzurowanej, ale mimo wszystko... ja swój zachwyt pamiętam bardzo dobrze – nigdy, ale to nigdy wcześniej i przez wiele lat później, żadna gra nie była w stanie oddać przyjemności latania tak dobrze, jak Giants. "Jetpackowałem" po dostępnej w demówce misji godzinami i właśnie z tego powodu, dzięki tej jednej zabawie, jakiś czas później kupiłem pełną wersję.

I w pełnej wersji wciąż latałem. Mekowie interesowali mnie najbardziej i dopiero za którymś podejściem udało mi się w ogóle dotrzeć do kolejnych trybów rozgrywki: w Giants można wcielić się też w dawno zapomnianą już przeze mnie wodną nimfę Delfi, czy tytułowego Kabuto – gigantycznego potwora miażdżącego wszystko, co stanie na jego drodze. O jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że zamiast biegać z wyrzutnią rakiet nagle bawię się w snajpera z łukiem, czy rozbijam się po kanionie jako ogromny Kabuto bijąc się z drugim wielkim Kabuto.

Giants jest jedyne w swoim rodzaju i szkoda, że nie sprzedało się tak dobrze, jak na to zasługiwało. Była to też jedna z nielicznych rzeczywiście ambitnych i interesujących produkcji Planet Moon Studios, które teraz niestety już praktycznie nie funkcjonuje.

Cena w GOG.com: 5,99$ (~ 18 złotych)

W prezencie:
Soundtrack
3 Tapety
2 Awatary
8 Artworków
Instrukcję (86 stron) 


Redaktor
Berlin

Everybody wants to be a Master — everybody wants to show their skill. Everybody wants to get there faster, make their way to the top of the hill. Each time you try you're gonna get just a little bit better. Each day we climb one more step up the ladder. It's a whole new world we live in — it's a whole new way to see. It's a whole new place, with a brand new attitude. But you've still gotta catch 'em all... And be the best that you can be!

Profil
Wpisów1396

Obserwujących9

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze