27
3.07.2010, 07:57Lektura na 6 minut

Recenzja: Transformers: War for Cybertron (X360)

War for Cybertron (tylko w PC-towej, jedynej spolszczonej wersji, wydana u nas jako Wojna o Cybertron) to produkcja wyjątkowa. I to nie tylko dlatego, że w przeciwieństwie do wielu filmów, komiksów i gier z Transformerami nie dzieje się na Ziemi. Także dlatego, że jest po prostu dobra.


Hut

Transformers: War for Cybertron
wersja testowana: X360, j. angielski
Wydawca: LEM
oficjalna cena: 229,90

Akcja War for Cybertron toczy się na tytułowej planecie Cybertron, „domu rodzinnym” wielkich, zmieniających formę robotów zwanych Transformerami. Toczy się tu wojna domowa pomiędzy dwiema frakcjami mechów – jednoznacznie dobrymi Autobotami, których przywódcą jest Optimus Prime, oraz złymi Decepticonami, dowodzonymi (choć nie bez buntów) przez Megatrona. Zwykle mogliśmy śledzić tylko echa tej wojny, te jej epizody, w których roboty wybierały się na naszą planetę, by tutaj poszukiwać potężnego artefaktu, który mógłby odmienić losy ich świata – tym razem jednak wędrujemy do samego serca konfliktu, bo zobaczyć co tak naprawdę dzieje się na Cybertronie i jak on wygląda.§

Wojna Cybertronowa

Choćby z tego względu to gra ciekawa dla fanów Transformerów, choć muszę przyznać, że fabularnie wykorzystuje ona tę swoją unikatowość dość kiepsko. Nie chodzi nawet o to, co się tu dzieje, bo całość zaczyna się od zdobycia przez Megatrona tzw. Dark Energonu, czyli mrocznej energii kosmicznej, dającej mu ogromną moc, a kończy... by nie spoilować za dużo, napiszę tylko, że losy Cybertronu są tutaj bardzo mocno zagrożone. Całość podzielona jest na dwie kampanie po pięć etapów każda – obie  kampanie (jedna dla Autobotów, druga dla Decepticonów) łączą się ze sobą, ale można je grać oddzielnie, zaczynając dowolną nawet na samym początku gry.



Większy problem ze scenariuszem miałem taki, że niezłą historię twórcy zamienili na szereg nie zawsze ciekawych misji, złożone zostały z dość prostych zadań do wykonania, które sprowadzają się właściwie tylko do przejścia z jednego fragmentu lokacji do innego i pokonania po drodze wszystkich przeciwników. Dotyczy to oczywiście wszystkich shooterów, ale w innych coś się jednak po drodze dzieje – tu odmianą są tylko walki z bossami, dość spektakularne, choć z pewnych względów (o czym za chwilę), nie zawsze satysfakcjonujące. Nie pomaga też fakt, że wszystkie lokacje są do siebie cholernie podobne, utrzymane w identycznych kolorach (stalowo-szarych), co po dłuższym czasie może nużyć, a poza tym utrudnia orientację w lokacjach czy wypatrywanie skrzynek z amunicją lub nawet wrogów.

Transformers of War

Choć już to stwierdzenie padło, warto napisać wprost – Transformers: War for Cybertron to shooter, z akcją przedstawioną z perspektywy trzeciej osoby, który najbardziej kojarzy się z serią Gears of War, choć nie ma w nim „klejenia się do murków”. Każdy z robotów dysponuje dwoma broniami, które może zmieniać w każdej chwili, granatami, a także dwiema specjalnymi umiejętnościami, z których jedną można wykorzystywać bez ograniczeń, ale po każdorazowym użyciu należy chwilę odczekać, dostęp do drugiej uzależniony jest zaś od zbieranej po zabiciu przeciwników energii, energonu.  Ciekawym i bardzo kontrowersyjnym pomysłem producentów gry jest wprowadzenie kończącej się amunicji, z którą jest naprawdę poważny kłopot – gra jest tak skonstruowana, że „chce się strzelać”, ale niezwykle często dochodzi do sytuacji, w których pociski się kończą i robot pozostaje tylko z atakiem „wręcz”, czyli np. zamachnięciem się toporem.



Jest jeszcze jedno wyjście – transformacja. Zamiana w pojazd daje dostęp do jeszcze jednej broni (a dokładniej jeszcze jednego magazynka), ale mówiąc szczerze nie jest to zbyt dobrze zaimplementowany element gry. Przy zamianie roboty gubią na chwilę kierunek, zmienia się ich mobilność, a sama zamiana trwa za długo, by skorzystać z niej w takim momencie „mam ostatni piksel zdrowia, muszę się ratować”. Poza tym przypisano ją do przycisku L3 (czyli wymaga wciśnięcia gałki pada), a ja gram zbyt nerwowo i zbyt siłowo, więc często zdarzało mi się transformować wbrew mojej woli – i w najmniej oczekiwanym momencie.

Nie taki robot mądry...

W każdej misji gracz kieruje jednym z trójki robotów obecnych na mapie, może grać z towarzyszami kierowanymi przez AI lub innymi żywymi graczami w co-opie. Niestety na początku gry trzeba wybrać jedną z tych dwóch form rozgrywki, szkoda, że nie można np. rozpocząć gry w pojedynkę, a potem dopuścić do zabawy kolejnych graczy. Byłoby to tym bardziej przydatne, że konsolowa sztuczna inteligencja kiepsko radzi sobie z kierowaniem pozostała dwójką robotów – przede wszystkim wtedy, gdy muszą oni zrobić coś innego, niż tylko przemieszczać się i strzelać do przeciwników.

Szczególnie irytujące potrafią być walki z bossami (a także większymi wrogami), których pokonanie wymaga jakiejkolwiek finezji – np. ostrzelania wrażliwego punktu na plecach (jeśli przyjmiemy, że Transformery w ogóle je mają). Z żywymi graczami sprawa jest prosta – jeden odwraca uwagę wroga, pozostała dwójka zachodzi go od tyłu – z AI to dużo trudniejsze. Uzasadnienie może być takie, że zamiast jednego co-opu gra oferuje dwa takie tryby: normalnej współpracy i współpracy połączonej z rywalizacją, w której gracze nabiją sobie punkty. Nawet jednak jeśli przyjmiemy, że mogłoby to budzić problemy (bo w otwartej sesji jedni chcieliby grać tak, inni inaczej), ale nie jest to problem, którego nie dałoby się rozwiązać.

Tu dochodzimy do sedna sprawy – sieciowych aspektów Transformers: War for Cybertron. To w nich gra najjaśniej świeci. Poza wspomniany już co-opem oferuje także tryb Escalation, czyli zespołową walkę z kolejnymi falami coraz silniejszych wrogów, a także normalny multiplayer z kilkoma różnymi wariantami rozgrywki i – co najważniejsze – niesamowicie rozbudowanym systemem rozwoju postaci. Początkowo wybieramy jedną z czterech klas robotów (wygląd kierowanego Transformera możemy w pewnym zakresie samodzielnie określić), ale potem się zaczyna – zdobywanie kolejnych broni, killstreaków (tak, tak – klillstreaków!), umiejętności; podejmowanie najróżniejszych wyzwań; nabijanie tych czy innych pasków, słowem wszystko to, co tak spodobało się części graczy Call of Duty 4: Modern Warfare  (a potem Call of Duty: Modern Warfare 2). To pomysł na rozgrywki sieciowe, którego siłę Activision dostrzegło, przez co wciska go do coraz to nowych swoich gier, ale w tych tytułach, w których tak się stało – a więc zarówno w Blurze, jak i tu, bardzo mi się to podoba.

Za tryb dla jednego gracza dałbym Transformers: War for Cybertron tróję z plusem, ale to pakiet dużo większy – składa się nań także niezłe Escalation (na czwórkę) i bardzo dobre multi. Ocena jest więc wypadkową wszystkich części składowych gry. Kto wie, czy w podsumowania roku, w kategorii „największe zaskoczenie” na wielu serwisach nie wygra właśnie ten tytuł...?

Ocena 4/5

---

Plusy:

  • bardzo rozbudowany pakiet
  • niezłe tryby Escalation i co-op
  • świetne multi
  • ciekawy pomysł z osadzeniem akcji na Cybertronie

  • Minusy:

  • grafika ma styl: „szare na szarym biega po szarym”
  • kiepskie AI konsolowych kompanów
  • opcja transformacji jest kiepsko zaimplementowana – a bez niej, to właściwie normalny shooter sci-fi, a nie gra o Transformerach
  • ---

    Recenzja wersji PC już w najbliższym numerze CD-Action. W sprzedaży 6 lipca!


    Redaktor
    Hut
    Wpisów4059

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze