James Gunn ujawnia, kto zagra Clayface’a w nowym filmie DC! Będzie horror z tragedią w tle

DC Studios nie zwalnia tempa i zbroi się na nowo w ramach swojego odświeżonego uniwersum. Tym razem padło na jedną z bardziej nietypowych, ale i intrygujących postaci z galerii złoczyńców Batmana. Oficjalnie ogłoszono, że w rolę Clayface’a wcieli się Tom Rhys Harries – walijski aktor znany m.in. z serialu „White Lines” czy „Dżentelmeni”. Informację potwierdził sam James Gunn, który nadzoruje nowe filmowe uniwersum DC:

Tom Rhys Harries pokonał w przesłuchaniach m.in. Jacka O’Connella i George’a MacKaya, co samo w sobie świadczy o skali jego występu. Wybór wydaje się odważny, ale potencjalnie znakomity – Harries ma w sobie coś z melancholii tragicznego bohatera, co może idealnie współgrać z tragiczną historią Clayface’a.

Clayface, znany także jako Basil Karlo, to postać z bogatym komiksowym rodowodem. Aktor, który po eksperymentach zmienia się w glinianego potwora zdolnego przyjmować dowolny kształt, od lat fascynował twórców, ale nigdy nie doczekał się własnego filmu. Aż do teraz. Nowa produkcja będzie horrorem z domieszką thrillera psychologicznego i tragedii, a za jej reżyserię odpowiada James Watkins („Kobieta w czerni”), natomiast scenariusz napisali Mike Flanagan („Nawiedzony dom na wzgórzu”) i Hossein Amini („Drive”).

Według zapowiedzi film ma pokazać bardziej ludzką stronę potwora, opowiadając o samotności, rozpadzie tożsamości i cenie sławy. Choć szczegóły fabularne są trzymane w tajemnicy, wiadomo, że Clayface będzie częścią nowego kanonu DCU, związanego z linią „Gods and Monsters”, w której znajdują się również nadchodzące „Superman” oraz „Supergirl”.

Twórcy i obsada mają wejść na plan zdjęciowy w październiku 2025 roku, a premiera została zaplanowana na 11 września 2026 roku. Zdjęcia odbędą się w studiach Warner Bros Leavesden w Wielkiej Brytanii, czyli tam, gdzie powstawał również nowy „Superman”.

Czy Clayface powtórzy sukces Jokera i zaskoczy widzów nietypowym podejściem do postaci z kart komiksów? Czas pokaże. Jedno jest pewne – DC nie boi się ryzykować. I całe szczęście.