Black State: Trochę skradania, trochę strzelania, czyli Bond spotyka świat Matriksa.
Na pierwszy rzut oka Black State to kolejny akcyjniak, który łączy w sobie możliwości związane z walką bronią palną, gadżetami oraz elementami skradankowymi. Pod tym dość banalnym płaszczykiem może jednak skrywać się coś więcej.
Co konkretnie? Ano, spisek – czyli to, co napędza każdą w zasadzie grę szpiegowsko-agenciarską. Jest tu nieco jakiegoś Bonda czy innego Alpha Protocola, niektórzy pewnie zobaczą inspiracje pozycjami spod znaku Metal Gear Solid czy nawet dalekie echa serii Hitman. Przede wszystkim jednak Black State ucieszy tych, którzy lubią, gdy wszystkie te gatunkowe wyróżniki gatunku podleje się fabularnym sosem przełamywania kontinuum czasoprzestrzennego.

Początek mojej półgodzinnej sesji sugerował, że akcja gry toczy się w niedalekiej przyszłości. Wszystko wskazuje na to, że nasz spec zostaje wysłany na misję, w ramach której ma odkryć, kto stoi za napuszczeniem na siebie dwóch stron konfliktu, jaki najwyraźniej zamienił się w globalną hekatombę. Tyle że z naszego punktu widzenia to… dopiero przyszłość. Zaintrygowani? Cóż, ja też byłem, ale twórcy zbyt wylewni w tej kwestii nie byli – ot, dostałem pada i miałem grać.
Jak się gra?
Główny bohater jest specem przeszkolonym w walce „cichej” i „głośnej”. Jeśli chodzi o tę pierwszą warstwę, to do dyspozycji mamy skaner pokazujący czasowo przeciwników przez ściany, całkiem pokaźny zakres ruchów związanych ze skradaniem się i egzekucjami – również grupowymi, a także tryb spowolnienia czasu i kilka gadżetów. Te ostatnie to takie toczące się po ziemi lub fruwające „kulki”, które pozwolą nam np. bawić się w usypianie przeciwników czy „wymazywanie” ich ciał. Ale są też zabawki bardziej śmiercionośne: wybuchowe lub elektryczne drony-pułapki, miny, a także podstawowe uzbrojenie – zarówno tradycyjne, jak i bardziej futurystyczne.

Gameplay na ten moment jest jeszcze dość kanciasty, widać, że to wciąż „work in progress” – tym niemniej zaczyna się tu rysować kształt rozgrywki, która łączy stealth z walką, zarówno z przeciwnikiem żywym, jak i bardziej robotycznym. Do tego w całkiem ciekawej konwencji. Kojarzycie drugą część Matriksa i postać Keymakera? Black State najwyraźniej czerpie garściami ze związanego z nim motywu – widziałem tylko początek tej gry i już dały o sobie znać wędrówki pomiędzy drzwiami, które przerzucają do różnych pomieszczeń. Nie jest to oczywiście jakaś nowinka, bo – żeby daleko nie szukać – takie rozwiązanie bardzo lubi przecież polski Bloober Team. Tu jednak mamy do czynienia z grą akcji. Zresztą „ficzer” ten szybko prowadzi nas w kierunku kolejnego – przynajmniej w warstwie wizualnej – nawiązania do tego, co pokazano w serii Matrix.

Jest potencjał, ale…
Na ten moment trudno mi powiedzieć, w którą stronę się to rozwinie. Twórcy zbyt wielu kart nie odsłaniają, a udostępnione demo jest wciąż bardziej obietnicą ciekawej rozgrywki niż przedstawieniem twardych faktów. Tym bardziej że sama walka nie wyróżnia się jakoś szczególnie na tle całej masy innych gier – co boleśnie widać na ostatnim trailerze z początku roku. Na pewno fajne wrażenie robią drony, którymi możemy się posługiwać, a także dość mgliste zawiązanie potencjalnie ciekawej historii. Dla mnie to wciąż niewiadoma, choć w paru miejscach ciekawie przedstawiona i z jakimś tam potencjałem.
Czytaj dalej
Gdyby mnie ktoś zapytał, ile pracuję w CD-Action, to szczerze mówiąc, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Zacząłem na początku studiów i... tak już zostało. Teraz prowadzę działy sprzętowe właśnie w CD-Action oraz w PC Formacie. Poza tym dużo gram: w pracy i dla przyjemności – co cały czas na szczęście sprowadza się do tego samego. Głównie strzelam i cisnę w gry akcji – sieciowo i w singlu. Nie pogardzę też bijatyką, szczególnie jeśli w nazwie ma literki MK, a także rolplejem – czy to tradycyjnym, czy takim bardziej nastawionym na akcję.