11
1.03.2021, 13:15Lektura na 6 minut

God of War – recenzja (PS5)

God of War na PS5 jest dokładnie tym, czego mogliśmy oczekiwać po jednej z najwybitniejszych gier poprzedniej generacji – najlepszym doświadczeniem, jakie obecnie może zaoferować nowa konsola Sony.


Tomasz „Ninho” Lubczyński

Przy tym już na wstępie trzeba zaznaczyć, że nie jest to specjalnie przygotowana, rozszerzona wersja nextgenowa. Ta najpewniej nie nadejdzie, gdyż Santa Monica Studio skupia się obecnie na pracy przy kolejnej części serii, o podtytule Ragnarok. Czym więc różni się God of War na PS5 od edycji znanej z poprzedniej generacji? Twórcy wraz z ostatnim patchem odblokowali framerate i... w zasadzie niczego więcej ta gra nie potrzebuje, bo to wciąż jedna z najlepiej wyglądających produkcji na rynku, nawet trzy lata po pierwotnej premierze.


(Kliknij, aby powiększyć do 4K)

Moc PS5
Podobnie jak w przypadku GoW na PlayStation 4 Pro, również na PS5 dostajemy do wyboru dwa tryby graficzne. Identycznie jak na poprzedniej generacji, nie mamy niestety do czynienia z natywnym 4K. O ile jednak na old-genach wyższą rozdzielczość osiągaliśmy za sprawą kompromisu i gry w 30 fps-ach, to tutaj odpadają takie problemy. Gra działa w 60 klatkach na sekundę i ani przez moment nie ma problemu z utrzymaniem tej wartości.

Trzeba natomiast mieć z tyłu głowy fakt, iż choć już w 2018 roku można było grać w God of War z teoretycznie podobnym framerate’em (przy 1080p), to w rzeczywistości wartości wahały się wówczas między 40 a 60 fps-ami. Cieszy więc, że na PS5 udało się osiągnąć idealną płynność, choć biorąc pod uwagę moc obliczeniową konsoli, nie może to dziwić. Tym bardziej że spece z Santa Monica już wcześniej pokazali, że dobra optymalizacja nie jest im obca. W związku z tym uznaję, że warto było przez ostatnie trzy lata wstydzić się, gdy padało pytanie „jak podobał ci się GoW?”. Warto było poczekać, by ograć go w najlepszej możliwej wersji.


(Kliknij, aby powiększyć do 4K)

Nowe otwarcie
Santa Monica Studio to bezsprzecznie jeden z największych zwycięzców poprzedniej generacji. Formuła serii God of War była na wyczerpaniu, co można było odczuć w spadającej sprzedaży, dlatego Kratos potrzebował świeżego startu. Nie chodziło tylko o nowy setting, przewodzącemu produkcji gry Cory’emu Barlogowi to nie wystarczyło. Uznał, że trzeba postawić wszystko na jedną kartę, zaryzykować narażenie się zagorzałym fanom serii, zerwać z tradycyjnym modelem rozgrywki i klasycznym systemem walki. Zamiast Ostrzy Chaosu główny bohater dzierży tym razem potężny topór – Lewiatana. Sam Kratos wyraźnie natomiast dojrzał, a wraz z nim warstwa fabularna. Historia nigdy nie była najmocniejszą stroną poprzednich gier z serii, a raczej pretekstem do bardzo przyjemnego szlachtowania zarówno mięsa armatniego, jak i niemal nieśmiertelnych bogów olimpijskich.


Jedna z najlepszych gier na PS4 w najlepszym możliwym wydaniu.



Tym razem dostajemy jednak głęboką i przemyślaną opowieść rozgrywającą się jednocześnie na kilku płaszczyznach. Na przestrzeni około 20 godzin jesteśmy świadkami rozwoju trudnej więzi między ojcem i synem – szorstkiej ze strony Kratosa i pełnej niewypowiedzianych pretensji Atreusa. Obserwujemy, jak relacja ta budowana jest wraz z postępem fabuły, podczas której główny bohater serii musi jednocześnie zmagać się z demonami przeszłości, którym za wszelką cenę próbował uciec. Tę skomplikowaną emocjonalnie wędrówkę dodatkowo utrudniają nordyccy bogowie oraz tajemniczy nieznajomy, który na początku gry stanął na progu chaty Boga Wojny.


(Kliknij, aby powiększyć do 4K)

God of War nie tylko główną linią fabularną jednak stoi. Choć pierwsze skrzypce grają bezsprzecznie Kratos i Atreus, developerom udało się stworzyć kilka wyjątkowych postaci drugoplanowych. Każda z nich ma niepowtarzalną osobowość i charakter, każdą pamięta się na długo po obejrzeniu napisów końcowych. Niech najlepszą pochwałą dla storytellingu jako całości będzie fakt, iż chęć poznawania dalszych losów bohaterów była we mnie tak silna, że nie chciałem tracić czasu na zadania poboczne, których podczas rozgrywki nie brakowało. A Atreus, raz na jakiś czas przypominający mi o tym, że główny wątek nigdzie nie ucieknie i mogę poeksplorować, wybijał mnie z rytmu opowieści i zwyczajnie irytował. 

Boska furia musi poczekać
Tym, co mniej więcej w 2/3 gry również zaczęło mi nieco psuć przyjemność z poznawania losów bohaterów, było nagromadzenie zagadek środowiskowych. W pewnym momencie sprawiły one, że doskonały design poziomów nieco stracił na swojej jakości, bo czułem się niczym w liniowym slasherze, który składa się z kolejnych aren, oddzielonych od siebie łamigłówkami. Nie zrozumcie mnie źle, w większości były one bardzo dobre, jednak na pewnym etapie zaczęły nużyć nie tylko mnogością, ale i powtarzalnością.


(Kliknij, aby powiększyć do 4K)

Było to o tyle frustrujące, że przerywały one najmocniejszą stronę gameplayu God of War – brutalną walkę. W każdym ciosie Kratosa czuć boską potęgę, którą rozwijamy wraz z wykonywaniem kolejnych zadań. Odblokowujemy zupełnie nowe, potężne ataki i kombinacje, podnosimy poziom postaci (również Atreusa) oraz ulepszamy lub wytwarzamy zupełnie nowe elementy pancerza boga. Dodając do tego sloty na runy zwiększające konkretne statystyki, dostajemy głębię możliwości, która na starcie może nieco przytłoczyć, a z biegiem czasu pozwala dostosować postać do swojego stylu gry. Testowanie różnych opcji i nauka kombosów sprawia sporo frajdy. Szczególnie gdy jesteśmy w stanie wykorzystać to, czego się nauczyliśmy, podczas jednej ze świetnie zaprojektowanych walk z bossami. System walki, choć zgoła odmienny, pod względem przyjemności dorównuje w moim rankingu temu z Devil May Cry V.


(Kliknij, aby powiększyć do 4K)

God of War bije jednak produkcję Capcomu na głowę pod względem filmowości – tak spotkań z przeciwnikami, jak i całej gry. Wszystko za sprawą karkołomnego pomysłu Cory’ego Barloga, któremu zamarzyło się „kręcenie” całości w jednym długim ujęciu. Brzmi jak coś, co musiało skończyć się „piękną katastrofą”, tymczasem stało się jednym ze znaków rozpoznawczych produkcji Santa Monica Studio. Swoje trzy grosze do wyjątkowego doświadczenia, jakim jest obcowanie z GoW-em, dodają monumentalna muzyka skomponowana przez Beara McCreary’ego oraz wręcz niewyobrażalne przywiązywanie uwagi do detali. Dość napisać, że obecna, bardzo młoda generacja konsol musi jeszcze poczekać na swojego God of Wara, próżno w tej chwili szukać exclusive’u PS5, który może dotrzymać kroku dziełu Barloga i spółki. Tak się składa, że być może oczekiwanie skończy się wraz z zapowiedzianą w ubiegłym roku kontynuacją przygód Kratosa i Atreusa – Ragnarokiem.

OCENA: 9

PLUSY: świetna historia • brutalnie satysfakcjonująca walka • wciąż wygląda lepiej niż większość gier z 2020 roku • dopracowana w najdrobniejszych szczegółach • cała gra to jedno długie ujęcie • 4K i 60 fps-ów...

MINUSY: ...choć rozdzielczość jest nieco oszukana • zbyt wiele powtarzalnych zagadek środowiskowych • od wersji na PS4 różni się tylko odblokowaniem framerate’u


Redaktor
Tomasz „Ninho” Lubczyński

W CD-Action jestem od 2016 roku, wcześniej publikowałem m.in. w Przeglądzie Sportowym. W redakcji robiłem chyba wszystko – byłem sprzętowcem, prowadziłem działy info i zapowiedzi, szefowałem newsroomowi, jak i całej stronie. Następnie bezpieczną przystań znalazłem w social mediach, którymi zajmowałem się do końca 2022 roku, gdy odszedłem z CDA. Nie przestałem jednak pisać – wciąż możecie mnie więc czytać: zarówno na stronie www, jak i w piśmie.

Profil
Wpisów730

Obserwujących7

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze