4
3.11.2020, 18:00Lektura na 5 minut

Twin Mirror – już graliśmy!

Nick Waldron to jedna z tych osób, które są przez wszystkich lubiane, wszędzie ich pełno, przyjaźnią się z każdym i każdemu pomagają. Ich urok jest nieodparty, a intencje zdają się czystsze niż łza. A więc, zgodnie z prawidłami sztuki, Nick musi zginąć w strasznym wypadku.


Joanna „Ranafe” Pamięta-Borkowska

Najnowsza gra Dontnod zaczyna się zatem od śmierci. Bardzo mnie to cieszy, bo nasuwa skojarzenie z Laurą Palmer z „Miasteczka Twin Peaks” i nawiązuje do Life Is Strange. Co się przytrafiło Nickowi Waldronowi? Czy był to tylko zwykły wypadek, który wstrząsnął miasteczkiem Basswood? Dlaczego córka Nicka nie jest w stanie pogodzić się z jego śmiercią i zwraca się do przyjaciela, Sama Higgsa, z prośbą o wszczęcie prywatnego śledztwa?

Ale bohaterem nie jest nastoletnia córka Nicka. Moglibyśmy się tego spodziewać, bo Dontnod lubi obsadzać w głównej roli osoby młode, dopiero wchodzące w dorosłość. Tym razem jednak przyjdzie nam kierować poczynaniami Sama, dziennikarza śledczego koło czterdziestki, który opuścił Basswood na parę lat, zrywając wszelkie kontakty. Można by wręcz pomyśleć – uciekając przed czymś. Ale okoliczności jego odejścia poznamy o wiele później, bo Basswood i jego mieszkańcy niechętnie dzielą się tajemnicami, a naciskani, potrafią ostro zareagować. Kilka osób przestrzega Sama: ludzie tutaj mają krótki lont, ale długą pamięć. Niestety.


(Kliknij, aby powiększyć)

Co się stało z Nickiem Waldronem?
Zawsze ceniłam Dontnod za kreowanie wiarygodnych lokacji. Basswood jest jednym z tych miejsc, które się pamięta, poza tym nie składa się z kilku niewielkich lokacji połączonych samą nazwą. Podczas dwugodzinnego dema Sam miał okazję pokręcić się po głównej ulicy, zajrzeć do sklepu, kawiarni i budynku lokalnej gazety. O ile zatem demo nie pokazało nam wszystkich dostępnych w grze lokacji, możemy mieć więcej do zwiedzenia niż w Tell Me Why.

Basswood to niewielka górska mieścina żyjąca wspomnieniami lepszych czasów, obecnie podupadła. Niegdyś całe życie kręciło się wokół kopalni, ale po pewnym incydencie, który spowodował jej zamknięcie (w czym spory udział miał artykuł Sama), miejsce powoli zapada się w sobie. Ludzie raczej stąd uciekają, niż sprowadzają się tu na starość.

Ci, którzy zostali, są albo zbyt biedni, by wyruszyć w długą podróż, albo zbyt zdesperowani, by się poddać. Jest, cóż, raczej nudno. Ale wiadomo, nic tak nie aktywizuje ludzi jak nagła śmierć. A jeszcze przyjazd Sama, lokalnego antybohatera, dodatkowo podgrzewa krew. W rozmowach czuć napięcie, niektórzy witają Sama uściskiem, podczas gdy inni ledwo powstrzymują się, by nim nie cisnąć o ścianę.

Od samego początku atmosfera jest gęsta, niejednorodna. Dontnod wrzuca nas prosto w sytuacje, w których nie da się zareagować w jeden dobry sposób. Nie chodzi tu zresztą tylko o trudne wybory, na szczęście dalekie od prostackiej dychotomii „być chamem/być beztroskim altruistą”. Dontnod bardzo umiejętnie prowokuje gracza. Czujemy irytację Sama i naprawdę kusi przemocowe rozwiązanie konfliktu, a zbycie zniewag milczeniem tylko generuje wściekłość.


(Kliknij, aby powiększyć)

Ani chybi magia... ale nie tym razem
Można by się spodziewać, że wzorem poprzednich gier Dontnod główny bohater odkryje w sobie jakieś nadprzyrodzone moce. Sam Higgs to jednak zwykły człowiek... który opanował sztukę tworzenia Pałacu Umysłu. Kilka razy podczas dema analizuje miejsce w poszukiwaniu śladów, by następnie skoncentrować się i wejść w tryb medytacji. Pałac Umysłu działa jak oddzielna przestrzeń, w której znajdują się wszystkie zebrane poszlaki, a wydarzenie, które dziennikarz chce odtworzyć, powtarzane jest w kółko. Sam zmienia niektóre elementy, kreując różne wersje danego zajścia, aż w końcu trafia na najbardziej prawdopodobną.

W praktyce sprowadza się to do podjęcia kilku wyborów – uderzony człowiek wpadł na stół, czy na kanapę? Kiedy się odwinął, rzucił swym oponentem w stronę baru, a może słupa? Nie jest to specjalnie skomplikowane i często rozwiązanie nasuwa się samo, ale sam sposób przedstawienia jest ciekawy i daje złudne wrażenie prawdziwej detektywistycznej pracy. Ja się nabrałam.

Analityczne zdolności Sama manifestują się w jeszcze inny, bardziej niepokojący sposób. Od czasu do czasu pojawia się mężczyzna w okularkach, który pełni rolę jego głosu rozsądku. A czasami – sumienia. Nie jest to prosta relacja oparta na wewnętrznym dialogu, lecz coś, co potrafi zachwiać wiarę w jego poczytalność. Ale to może tylko moja wewnętrzna potrzeba doszukania się w Samie zwichniętego człowieka o niespokojnym umyśle? Krótkie demo nie dało mi jednoznacznej odpowiedzi, a tylko rozbudziło ciekawość.


(Kliknij, aby powiększyć)

Śmiech człowieka w masce
To kwestia, która tak szybko się nie zmieni – mimika. W Twin Mirror takowa nie istnieje, poza sporadycznym uniesieniem brwi. Wiadomo, że lepsza nieruchoma twarz niż ponura parodia żywego człowieka. Jednak w grze bazującej na postaciach i ich emocjach, w dodatku posiadającej tak ładne animacje ciała (np. moment, w którym dawna sympatia Sama, Anna, gra na gitarze i śpiewa, jest piękny i wzruszający), boli brak szczegółowej mimiki.

Twin Mirror wyciska z Unreal Engine’u ostatnie soki, ma nastrojowe, dynamiczne oświetlenie, świetne tekstury (poza takimi miejscami, jak np. wnętrze hotelowej lodówki), oraz – co w tego typu grach superważne – bardzo dobry voice acting. Zawsze i wszędzie będę podkreślać zdolność Dontnod do tworzenia „żywych” lokacji i dobry gust w wyborze ścieżki dźwiękowej. Ale był taki moment, w którym pewien starszy człowiek opowiedział Samowi dowcip, nawet całkiem niezły. Po czym zaczął się śmiać – samym dźwiękiem. Wrażenie było doprawdy niesamowite. Mnie uśmiech spełzł z twarzy, Sam też nie wyglądał na przekonanego (to jego standardowa mina), ale dla dobra konwersacji wybrałam opcję „dobry kawał”. Ha, ha.

Ale puentę poznam dopiero w grudniu.


(Kliknij, aby powiększyć)


Czytaj dalej

Redaktor
Joanna „Ranafe” Pamięta-Borkowska

Operuję padem jak nunchako, chociaż wolę chińskie sztuki walki. Nie ma gatunku gier, którego bym nie lubiła – są tylko takie, które szybciej mnie nudzą. Cenię dobrą opowieść, chociaż czasami wystarczy mi piękne uniwersum albo jak postać się przekonująco drapie. Pisałam wcześniej w Ja, Rock! i Polygamii, a gram od zeszłego wieku, co brzmi, przyznacie, poważnie.

Profil
Wpisów105

Obserwujących27

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze