5
6.07.2020, 18:00Lektura na 5 minut

[Sprawdzam] Trzy pieśni na trzy pory dnia

Którą wybierzesz? Pieśń o przygodzie, wolności i historii, pieśń o zdegenerowanych bandytach na Dziwnym Zachodzie, a może pieśń o niedającej się opisać grozie?


Iza „9kier” Pogiernicka

 


Heaven’s Vault

PC, PS4 | inkle| przygodowa • logiczna

W ciągu roku podchodziłam do ostatniego dzieła inkle dwukrotnie, bo mnóstwo nieudźwiękowionego tekstu, powolny rozwój fabuły i statyczne sekwencje logiczne sprawiają, że Heaven’s Vault niezbyt nadaje się na streamy. Jednak wołało do mnie z dysku i nie mogłam przestać o niej myśleć – aż w końcu rozpoczęłam podróż samotną, a gra okazała się warta każdej godziny. Nie potrafię przypomnieć sobie, aby jakakolwiek inna produkcja, może poza jakimiś dawno wypartymi tytułami z dzieciństwa, dała mi takie poczucie przygody. To gra, w której eksploruje się niewielkie, choć całkiem zróżnicowane krainy, tłumaczy inskrypcje w dawno zapomnianym języku, pływa po kosmicznych rzekach, odkrywa pradawną technologię. Postać jest archeologiem, a inkle zdołało doprowadzić do tego, że ekscytowałam się napisami znalezionymi na starych pogrzebaczach, sztyletach czy kubkach. Artefakty czekają na to, by znaleźć je i zbadać. Historia czeka na to, żeby ją odkryć. Heaven’s Vault czeka na to, żeby je przeżyć. Nawet więcej niż raz, bo gra daje fabularną swobodę, której nie powstydziłby się niejeden erpeg. Nie potrafię sobie wyobrazić, ile pracy musiano włożyć w napisanie dialogów i monologów. Obserwowanie, jak bohaterka, Aliya, podróżuje po krawędziach wątków, które bardzo powoli splatają się w gruby sznur, jest bardzo inspirujące. Gra jest przy tym umowna, bardziej opisuje, niż pokazuje – rozbudza wyobraźnię i to jeden z powodów, dla których uważam ją za przygodówkę z prawdziwego zdarzenia. Ani nie bazuje na wykorzystywaniu przedmiotów (przynajmniej nie w tradycyjnym sensie), ani nie idzie w kierunku interaktywnego filmu – jest wyjątkowa. I ta muzyka!

 


West of Dead

PC, XBO, NS (5 sierpnia) | Upstream Arcade| strzelanka taktyczna • proceduralnie generowana

Miałam recenzować West of Dead w CD-Action, ale jakoś w połowie drugiego rozdziału uświadomiłam sobie, że choć gra mi się podoba, presja jej ukończenia zabiera mi bardzo dużo frajdy z grania. Jednak kiedy oddałam grę do recenzji komuś innemu, zauważyłam, że czuję przede wszystkim ulgę i nie mam ochoty do niej wracać. Ot, paradoks. Ale od początku – West of Dead to proceduralnie generowana strzelanka taktyczna, w której jako nieumarły kowboj z płonącą czachą przedzierasz się przez niebezpieczne zaułki miasta Czyściec (stan Wyoming, 1888 r.). I robisz to szalenie stylowo – niskiego, seksownego głosu użycza głównemu bohaterowi Ron Perlman, lokacje i postaci skąpane są w cudnym cel-shadingu, ścieżka dźwiękowa w klimacie Dziwnego Zachodu brzmi jak marzenie. Poświęciłam na grę 16 godzin i wciąż jej nie skończyłam. Lubię rogueliki, ale tym razem nie miałam wystarczająco dużo czasu i cierpliwości, aby stać się dobra, coraz bardziej drażniła mnie nieprecyzyjna mechanika osłon, niewspółpracująca praca kamery, drobne bugi, wreszcie duży skok poziomu trudności połączony z koniecznością zaczynania od zera. Rozwój postaci między podejściami występuje, jak choćby w fantastycznym Hadesie, ale zwiększenie pojemności flaszki ze zdrowiem to jedyny sposób regulacji poziomu trudności – reszta to odblokowywanie broni i sprzętu, które mają szansę pojawić się w czasie zabawy, nieraz zastępując zresztą te bardziej przydatne. Przyznaję, że miałam flashbacki z Below, chociaż w przypadku West of Dead nie czułam takiego przytłoczenia. Czy jednak wrócę – wątpię. Czekam na pełną wersję Hadesa. 

 


Song of Horror

PC | Protocol Games | horror

Statyczna kamera i permaśmierć to rozwiązania, których w horrorach nie cierpię, co w połączeniu z moimi ostatnimi gatunkowymi doświadczeniami (Those Who Remain, Someday You’ll Return, gry Bloobera) kazało mi podejrzewać, że Song of Horror będzie w najlepszym razie znośny. A tu niespodzianka! Skończyłam wprawdzie dopiero pierwszy rozdział (nie licząc oczywiście prologu) i moja opinie może się jeszcze sto razy zmienić, ale na razie tytuł Protocol Games zapowiada się na prawdziwą perłę. Oszczędnie dawkuje jump scare’y i buduje napięcie bardzo powoli, na modłę znaną z powieści Poego, a do tego zarówno atmosfera nawiedzonego domu, jak i ścieżka dźwiękowa przywodzą mi na myśl rewelacyjne The Last Door. Pochwalę się, że udało mi się ani razu nie zginąć, choć straszono mnie, że „w tej grze wszystko może cię zabić” – może właśnie dzięki temu ostrzeżeniu grałam tak ostrożnie. Motyw tajemniczych drzwi, dziwacznej pozytywki… Przychodzi mi do głowy mnóstwo skojarzeń, w tym rewelacyjny „Dom z liści” Danielewskiego czy sposób, w jaki Junji Ito zbudował „Uzumaki”. Planuję teraz co piątek ogrywać jeden rozdział na Twitchu i niewykluczone, że Song of Horror pojawi się jeszcze w „Sprawdzam”, jeśli znacząco się zepsuje. Na razie jest najlepszym horrorem, jaki ogrywałam w tym roku.

 

„Sprawdzam” to cykliczny segment, w którym co poniedziałek przyglądam się trzem ogrywanym akurat produkcjom – głównie niezależnym, ale nie tylko. Jeżeli ci się podoba, zachęcam do rzucenia okiem na POPRZEDNIE ODCINKI

Jeśli masz ochotę razem ze mną poznawać nowe tytuły, zapraszam na MÓJ KANAŁ NA TWITCHU (w tygodniu ok. 12, w weekendy ok. 16). Do zobaczenia!


Redaktor
Iza „9kier” Pogiernicka

Streamuję w przyjemnej atmosferze gry, których nie znasz. Zajrzyj: www.twitch.tv/9kier ;)

Profil
Wpisów383

Obserwujących27

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze