6
28.09.2019, 15:00Lektura na 8 minut

[Retrohistorie Smugglera] Donkey.bas: Jak Bill Gates stworzył pierwszą grę na PC

Na początku był osioł.


Smuggler

Rok 1981. Albuquerque, USA. Środek lata, upalna noc. Klaustrofobicznie małe pomieszczenie, w którym temperatura zbliża się do 40 stopni. Dwóch nerdów (zdolny nastoletni haker oraz nieco starszy od niego zawodowy programista), ocierając co chwila spocone czoła, siedzi przy pececie i na zmianę pracowicie stuka w klawisze. Czy jesteśmy świadkami pierwszego włamania na serwery Pentagonu?

Żadne takie. Panowie kombinują, jak efektownie rozjechać osła. I to na zlecenie IBM-u. Cała akcja ma miejsce w ówczesnej siedzibie Microsoftu. A jednym z tych ludzi jest Bill Gates. Właśnie powstaje, trochę w sumie przypadkiem, pierwsza w historii gra na PC.


Pro-systemowcy

Komputer bez systemu operacyjnego to tylko kupa elektronicznego złomu. Dlatego IBM, stworzywszy model 5150, czyli pierwszego w historii peceta, zlecił mało znanej wówczas firmie Microsoft napisanie OS-a do niego. Dlaczego akurat jej? To naprawdę długa historia, pełna teorii spiskowych, którą nie zajmiemy się tu, by nie rozwadniać opowieści masą wątków pobocznych. Kiedyś opiszę to szerzej, ale dziś powinno wam wystarczyć tyle, że po rozmaitych zawirowaniach ostatecznie wybrano właśnie „mikrusa z Redmond”. (Nie cierpię wyświechtanego i pretensjonalnego do urzygu określenia „gigant z Redmond” jako synonimu Microsoftu, więc nie mogłem nie skorzystać z okazji by się z niego ponabijać. I wcale nie przeszkodził mi w tym fakt, że do Redmond chłopaki przeprowadzą się dopiero w parę lat po opisanych tu wydarzeniach).

IBM 5150
Tak wyglądał pierwszy pecet – IBM 5150. Należało wyłożyć za niego równowartość dzisiejszych 4100 dolarów – za wersję podstawową, bo porządna konfiguracja kosztowała dwa razy więcej, a za zestaw „full wypas” należało dać trzykrotnie więcej niż za budżetowca.

IBM chciał przy tym, by dołączona do jego komputera dyskietka startowa zawierała nie tylko wspomniany system, ale też interpreter Microsoftowego Basica, który to w owym czasie cieszył się ogromną popularnością(*) i generalnie był dużo lepszy niż IBM Basic. Dlaczego „niebieskim” zależało na tym prostym języku programowania, który opanować może nawet laik? Decydenci z IBM-u uważali, że ludzie kupujący ich komputer będą chcieli pisać własne programy i trzeba im to maksymalnie ułatwić.

(*) Popularność swą zawdzięczał też dość masowemu spiraceniu. Gates bardzo się o ten proceder wściekał w swoim czasie ale mam tu wrażenie, że jednak owi piraci (rozpowszechniający jego program za darmo, takie to były piękne czasy) oddali mu wielką przysługę.


I stał się osioł (na drodze)

Żeby pokazać nabywcom potencjał komputera i Basica, IBM zażyczył sobie, by Microsoft stworzył dodatkowo kilka programów demonstracyjnych w tym języku, które również znajdą się na wspomnianej dyskietce. A że klient nasz pan, to chłopaki szybko napisały parę prostych użytków (w tym programik muzyczny, co samo w sobie jest niezłym żartem, bo ówczesny pecet potrafił tylko żałośnie popiskiwać PC Speakerem, czyli wbudowanym „bzyczkiem”). A do tego dorzucili coś jeszcze. Prostą grę o nazwie Donkey.bas. („Donkey” to osioł, „.bas” zaś było rozszerzeniem oznaczającym, że program napisano w Basicu).

Oto zawartość dyskietki dołączonej do komputera IBM 5150. Kto znajdzie tam Osła?

Osioł narodził się w jedną noc. Gates wspominał po latach, że stworzył go wraz z kumplem, siedząc w pozbawionej klimatyzacji i okien klitce wielkości dużej szafy. Dlaczego akurat tam? Bo IBM bezwzględnie wymagał, by prototyp ich komputera, udostępniony Microsoftowi, trzymano 24 godziny na dobę w „wydzielonym i zamkniętym pokoju”. A to było jedyne pomieszczenie w Microsofcie z drzwiami zamykanymi na klucz…


Jest siermiężnie

Donkey.bas jest bardzo – BARDZO – prostą, by nie rzec „siermiężną” grą, nawet jak na owe pionierskie czasy. Wykorzystuje zaledwie trzy kolory przy rozdzielczości 320 x 200 (taki już urok karty graficznej CGA, która mogła wyświetlać maksymalnie cztery barwy naraz, a i to dość specyficzne). Widzimy dwupasmową drogę i sterowany przez gracza samochód. „Sterowany” to zresztą duże słowo, bo jedyne, co tu możemy zrobić, to przestawić go na sąsiedni pas ruchu, naciskając spację. Co jakiś czas na drodze pojawia się osiołek (choć mnie raczej przypomina krowę albo psa). Celem gracza jest ominięcie zwierzaka. Jeśli się to nie uda, osioł i samochód w efekcie kolizji rozlatują się na kawałki. (Ach, te naturalistyczne i skrajnie brutalne sceny przemocy w grach…). Komputer wydaje wówczas z siebie jakieś dziwne, przeciągłe beknięcie(?), a na ekranie widzimy napis „boom!”. A, są jeszcze liczniki pokazujące, ile osłów staranowaliśmy i ile „żyć” pozostało kierowcy. Punktacji jako takiej brak.

Widać też niezgodność perspektywy – o ile drogę i samochód oglądamy z kamery wiszącej pionowo nad nimi, to osiołka podziwiamy już jakby „z oczu kierowcy”. No, chyba że zwierzę leży na drodze na boku? Do tego wykrywanie kolizji ssie, gdyż nadmiernie duży hitbox sprawia, że nieszczęsny osioł, gdyby się dokładniej przyjrzeć, rozlatuje się, jeszcze zanim samochód go uderzy…


Osła-bieni…

Ludzie z Apple'a uroczyście powitali PC na łamach Wall Street Journal, gdzie wykupili całą stronę na tekst zatytułowany „Welcome, IBM. Seriously”, w którym gratulowali IBM-owi jego pierwszego komputera osobistego. Ale gdy obejrzeli sobie peceta w zaciszu swej siedziby, wypowiadali się o nim raczej mało entuzjastycznie. Ponoć Steve Jobs stwierdził nawet, że to zwykły badziew jest. PC-DOS (i konieczność wstukiwania w nim skomplikowanych i nieintuicyjnych poleceń z klawiatury) też im się zupełnie nie spodobał. A już najbardziej oberwało się biednemu Osiołkowi. Programiści Jabłka byli nim wręcz zniesmaczeni i nie pozostawili na programie i twórcach suchej nitki. „Koncepcja tej gry jest równie prymitywna, jak użyta w niej grafika. (…) Byliśmy zaskoczeni, gdy w creditsach ujrzeliśmy jej autorów: Billa Gatesa i Neila Konzena. Konzen był znanym nam utalentowanym hakerem, a Gates to współzałożyciel Microsoftu i dobry programista. Zdumiało nas, że ci dwaj zdolni ludzie sygnowali swymi nazwiskami coś równie żenującego” – wspomina jeden z ówczesnych pracowników Apple'a.

I chyba coś tu było na rzeczy, bo choć Gates nigdy nie wypierał się autorstwa tej gry, to też za bardzo się tym epizodem w swej karierze nie chwalił. (Swoją drogą, to jedyna gra, jaką w życiu napisał). Linijka z autorami wyparowała z kodu późniejszych wersji Donkeya i raczej nie był to przypadek.


Donkey (almost) forever

Żenujący czy nie – Donkey.bas przez kolejnych 10 lat był dołączany do każdego peceta z logiem IBM-u. Nawet pojawienie się w Windowsie kultowego Sapera jesienią 1990 roku nie zmieniło tego stanu rzeczy. Dopiero w 1991 zastąpiono Osiołka zestawem dwóch innych gier startowych, również napisanych w Basicu (a dokładniej QBasicu, następcy GW Basica, którym zastąpiono z kolei pierwszą wersję języka). Nibbles zasadami przypominało znanego każdemu posiadaczowi Nokii „węża”, a w Gorillas dwa goryle obrzucały się eksplodującymi bananami – to była prosta gra „artyleryjska” w klimatach Scorched Earth. Rzec by można, że Donkey był pierwszym exclusive’em na PC.


Nie tylko osioł

A czy zastanawialiście się kiedyś, jaka gra była pierwszą grą na PC, którą musieliśmy sobie samodzielnie kupić? Teoretycznie pierwsza „komercha” to dokonana przez ludzi z IBM-u konwersja tekstowej przygodówki napisanej pierwotnie na komputer mainframe PDP-10, Colossal Cave Adventure (1976), znanej też jako ADVENT, Colossal Cave lub Adventure.

Kosztowała 30 dolarów i pojawiła się równo z premierą komputera. (Grę, odrobinkę uwspółcześnioną, ale zachowującą ducha oryginału, można sobie pobrać za darmo ze sklepu Microsoftu). Ale to jednak tylko port, co troszkę obniża jej rangę. Poszukajmy zatem pierwszej komercyjnej gry stworzonej od początku z myślą o PC, i to przez ludzi niezwiązanych z jego produkcją, czyli czegoś, co obecnie nazywamy „third-party software”. Z dużą dozą prawdopodobieństwa mogę tu wskazać na zestaw Arithmetic Games Set 1, stworzony przez Science Research Associates, Inc. i wydany w 1981. Zawierał dwie napisane w Basicu logiczne gry planszowe: Beano i Rockets przeznaczone dla 1-2 graczy (w trybie hot seat).

Zestaw wyceniono na 65 dolarów, co w 2019 roku odpowiada z grubsza 170 „zielonym”. Musiał się nieźle sprzedawać, bo dość szybko powstał Set 2. A jeśli ktoś się tu skrzywi, że „łee, takie badziewne planszowe gry logiczne to nie są prawdziwe gry komputerowe!” to proszę: pierwszą w historii komercyjną zręcznościówką stworzoną z myślą o PC był Meteor (1981), w którym sterując uśmiechniętą twarzą, „zjadaliśmy” klockowate segmenty na planszy i unikaliśmy spadających obficie strzałek symbolizujących meteoryty.

A w Polsce? Wszystko wskazuje na to, że pierwszą oficjalnie dostępną w sklepach rodzimą produkcją na PC było Electro Body (1992), wydane przez xLand, a na rynkach zagranicznych znane jako Electro Man (patrz: CDA 04/2019).


Poszło z górki!

W 1981 roku stworzono w sumie zaledwie 13 gier na PC (do tego część była portami z innych platform). W 1982 były ich setki. Lawina ruszyła. Dziesięć lat później pecet był już najpopularniejszą gamingową platformą wśród komputerów domowych. Inne marki się już wówczas praktycznie nie liczyły. (To, że w Polsce grywaliśmy wtedy raczej na C64, Atari czy Amigach, wynikało z biedy, a nie świadomego wyboru nabywców. Pecety były wtedy pierońsko drogie, jak na nasze pensje). Po następnej dekadzie PC de facto zmonopolizował granie na kompie.

A wszystko zaczęło się od osła.


Czytaj dalej

Redaktor
Smuggler

Byt teoretycznie wirtualny. Fan whisky (acz od lat więcej kupuje, niż konsumuje), maniak kotów, psychofan Mass Effecta, miłośnik dobrego jedzenia, fotograf amator z ambicjami. Lubi stare, klasyczne s.f., nie cierpi ludzkiej głupoty i hipokryzji, uwielbia sarkazm i „suchary”. Fan astronomii, a szczególnie ośmiu gwiazd.

Profil
Wpisów254

Obserwujących52

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze