2
19.08.2019, 18:00Lektura na 4 minuty

[Sprawdzam] Lekcja biologii: kości

Trochę zwłok, trochę k6, czyli standardowy tydzień w tej branży.


Iza „9kier” Pogiernicka

Dry Drowning

Studio V | PC | visual novel • noir

Przyznaję się bez bicia, niewiele widziałam tej gry. Odpaliłam ją na streamie na pół godziny czy godzinę, bo zachęciła mnie pierwsza cutscenka i opis na Steamie (morderstwa inspirowane grecką mitologią!), po czym wynudziłam się niesamowicie i przerzuciłam na Hadesa, który ma nowy, emocjonujący akt z przekupywaniem Cerbera. Wykorzystam więc ten akapit, żeby ponarzekać na gatunek visual novel. Myślę, że nowelki, które ogrywałam w życiu, mogłabym policzyć na palcach dwóch, może trzech rąk. Bawiłam się w większości okej, kiedy wybierałam pewniaki – takie jak Hatoful Boyfriend, Cinders, Doki Doki Literature Club, Dream Daddy czy Purrfect Date – ale żadna z nich nie sprawiła, że pomyślałam „wow”. Poza nimi trafiłam na sporo źle napisanych i niezapamiętywalnych visual novels, do tego stopnia, że zaczęłam kojarzyć je z gatunkiem tworzonym przede wszystkim przez niespełnionych pisarzy i grafomanów, którzy nie potrafią przycinać swoich tekstów. Zapewne zostanę zjedzona za to, co napisałam, więc zanim zaczniecie rzucać kamieniami – biorę pod uwagę to, że po prostu bardzo źle trafiałam. Kiedy rozmawialiśmy o tym na streamie z Dry Drowning, usłyszałam, że „ale przecież visual novel bazuje na tekście, więc wiadomo, że musi być dużo tekstu!”. Tyle że nie – dobre, celne monologi czy dialogi przyciągnęłyby ludzi do grania bardziej niż tło fabularne przedstawiane suchymi, przegadanymi blokami tekstu. Jeśli nowelka (i w zasadzie każda inna gra) nie potrafi zdobyć mojego zainteresowania przez pierwsze 30 czy 60 minut, oznacza to, że albo wyjątkowo się nie zgrywamy, albo ci, którzy ją stworzyli, zrobili coś źle. Dry Drowning ma, swoją drogą, demo, więc sprawdźcie, czy jest dobre, i mi powiedzcie!

 

 


Mutant Year Zero: Road to Eden

The Bearded Ladies | PC, PS4, XBO, NS | taktyczna •  skradanka

 

Mam dziwaczne wyrzuty sumienia, kiedy ogrywam sama dobre gry, które mogłabym pokazać na Twitchu – z tego powodu zazwyczaj zostawiam sobie ochłapy, które nie działają mi z OBS-em lub nie chodzą mi płynnie na streamie. Mutant Year Zero, czyli XCOM ze zmutowanymi zwierzętami w rolach głównych, należy do tej drugiej kategorii, ale trochę nie wierzyłam, że znajdę na niego czas. Po dwóch godzinach z grą cieszę się, że mi się udało! Dialogi są przyjemne, a w wyprawach wieprza i kaczora angażują nie tylko same starcia, ale także to, co pomiędzy nimi – szukanie śmieci, które można by podnieść, rozwój postaci oraz eksploracja. Niewiele na razie zrobiłam i nie wiem, ile mi się uda, bo zaczęłam zabawę na domyślnym poziomie trudności, czyli hardzie, ale postaram się wysupłać na Mutant Year Zero przynajmniej odrobinę czasu każdego dnia, zwłaszcza że niedawno wyszło DLC Seed of Evil. Na razie do mojej ekipy dołączyła trzecia postać, powoli wkręcam się w historię i przeraża mnie trochę mała liczba apteczek, ale pocieszam się tym, że później będzie jeszcze gorzej. Będzie…?

 

 


Here Be Dragons

Red Zero Games | PC | taktyczna • morze • duża losowość

Lubię gry z akcją osadzoną na morzu, lubię gry taktyczne i lubię rzucanie kostkami. Polska ekipa Red Zero Games połączyła wszystkie te elementy i pozwoliła mi zagrać w Here Be Dragons przed oficjalnym debiutem tytułu we wczesnym dostępie na Steamie. Poza solidnymi problemami z interpunkcją w polskiej wersji językowej, brakiem możliwości cofnięcia przydzielonej kostki i faktem, że RNG w połączeniu z brakiem doświadczenia w grze nie pozwoliło mi ukończyć jednej z turowych potyczek, nie mam produkcji wiele do zarzucenia. Grałam w nią na razie jakieś dwie godziny, ale bawiłam się dobrze, bo mechanika jest prosta do zrozumienia i przyjemna w obsłudze, a fabuła reinterpretująca przygody Kolumba (potwory morskie!) zabawna i lekka jak pióro pisarza Michała Kuszewskiego. Najpierw każesz cherubinowi po prawej wypluć kostki, potem rozdzielasz je między zdolności i statystyki statków, później następują fazy salw i akcji. W międzyczasie możesz zbierać butelki z atramentem pozwalającym przerzucać kości. Wszystko to dzieje się na planszach stylizowanych na stare mapy, co zresztą, nie ukrywam, sprawiło, że w ogóle zainteresowałam się Here Be Dragons. Na pewno jeszcze do niej wrócę, przynajmniej na trochę.

Jeśli masz ochotę razem ze mną poznawać indyki, zapraszam na mój kanał na Twitchu (w tygodniu ok. 20, w weekendy ok. 16).


Redaktor
Iza „9kier” Pogiernicka

Streamuję w przyjemnej atmosferze gry, których nie znasz. Zajrzyj: www.twitch.tv/9kier ;)

Profil
Wpisów383

Obserwujących27

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze