97
17.12.2017, 09:25Lektura na 6 minut

„Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi” – recenzja cdaction.pl

„Ostatni Jedi” stawiają pytanie o to, do kogo należą Gwiezdne Wojny: do fanów czy do twórców? Owocem dociekań jest film zaskakująco dobry, a zarazem dobry, bo zaskakujący.


Mateusz Witczak

George Lucas stwierdził kiedyś, iż siła „Gwiezdnych wojen” leży w tym, że kolejne obrazy „rymują się” ze sobą. Przejmując jego metaforę, trzeba rzec, że reżyser i scenarzysta Rian Johnson („Looper”, „Brick”) nie miał ochoty dopisywania kolejnych strof do deklamowanego przez 40 lat poematu. Owszem, „Ostatni Jedi” nie wzbraniają się przed sięgnięciem do bogatego spichlerza postaci, scen, wątków i motywów, jakie pozostawili po sobie ich poprzednicy. Mądrość Johnsona tkwi jednak w tym, że choć cytuje, jego cytaty czemuś służą. Reżyser naigrawa się ze schematyczności gwiezdnowojennej epopei, równolegle budując na jej bazie nową jakość. Krytyka jego filmu zasadza się na rzekomym niezrozumieniu uniwersum. W istocie reforma udaje się Johnsonowi właśnie przez wzgląd na ogromną świadomość, czym właściwie „Gwiezdne wojny” są.

Epizod ósmy to niby ta sama mikstura konwencji kina gatunkowego (samurajski etos rodem z obrazów Akiry Kurosawy, sceny pojedynków o poetyce znanej ze spaghetti westernów, sekwencje walk rodem z filmów batalistycznych). O ile jednak „Przebudzenie Mocy” było dostosowanym do wymogów czasów remiksem „Nowej nadziei”, w którym sama scenografia czy ujęcie mogły zasygnalizować przebieg sceny (patrz: konfrontacja Hana Solo i Kylo Rena), Johnson nie buduje kolejnej Gwiazdy Śmierci, nie anihiluje kolejnego Aldeeran i nie powołuje kolejnej silnej Mocą sieroty. Przeciwnie – robi wiele, by rozbroić zwyczajowy patos komedią, oderwać Star Wars od rodu Skywalkerów, narzucić nowe tempo i konstrukcję akcji oraz twórczo zredefiniować niektórych bohaterów.

„Ostatni Jedi” mają niespieszność właściwą kinu drogi. Główny wątek rozpięto między pościgiem flotylli Najwyższego Porządku (Imperium, które po finale „Powrotu Jedi” zdecydowało się na rebranding) za tym, co zostało z Rebelii. Między błyskotliwymi manewrami generał Organy (nieodżałowana Carrie Fisher pozostawiła tą rolą świetny testament) co i rusz wracamy do nowych bohaterów dramatu: Rey (Daisy Ridley) konfrontującej się z legendą Luke’a Skywalkera, Finna (John Boyega) i Poego (Oscaar Isaac), sympatycznych kogucików wyprawiających się na kolejną samobójczą misję, oraz ulubieńca zasłuchanych w Nine Inch Nails nastolatek, czyli przeżywającego kolejne rozterki Kylo Rena.

Abrams traktował niektóre postacie instrumentalnie, pozwalając Fisher co najwyżej melancholijnie wpatrywać się w okna i w milczeniu cierpieć. Tymczasem Johnson wydobywa z niej zaskakującą głębię, jego Leia ma twarz i mądrej strateg, i skonfliktowanej matki, i dowcipnej kumpeli, i dźwigającej brzemię straty postaci tragicznej. Podobny efekt udaje się osiągnąć ze Skywalkerem, rozpiętym między zgorzknieniem a naiwnością, jednocześnie rybakiem i superbohaterem kina akcji spod znaku MCU. Mocno w obsadzie zaznaczyli swoje miejsce debiutanci: Benicio del Toro (enigmatyczny epizod, który zapewne stanie się przedmiotem wieloletnich spekulacji fanów) oraz Laura Dern (apodyktyczna wiceadmirał Holdo). Niespodziewaną gwiazdą przedstawienia okazuje się generał Hux (Domhnall Gleeson), którego charakterologiczny zarys z „Przebudzenia” Johnson dodatkowo wyostrzył, spychając tę postać w otchłań groteski.

Duże ukłony należą się zwłaszcza Hamillowi. Ów nie tylko dał aktorski popis życia, ale i przypomniał, czym właściwie jest Moc. Nie manifestuje się ona (jak z rozbrajającą szczerością twierdzi Rey) „podnoszeniem kamieni”, obecnością we krwi midichlorianów czy baletowymi kuksańcami rodem z ostatnich minut „Zemsty Sithów”. „Ostatni Jedi” przypominają, że cała mitologia Jedi i Sithów wywodzi się z zaczerpniętego z hinduizmu, bundyzmu i dżinizmu pojęcia równowagi. Dualizm Ciemnej i Jasnej strony, będących rewersem i awersem jednej monety, przepięknie ilustrują momenty, w których Rey i Kylo wchodzą w bardzo intymne (a momentami niemal erotyczne) interakcje.

UWAGA! KOLEJNA STRONA TEKSTU PRZEZNACZONA JEST TYLKO DLA TYCH, KTÓRZY FILM WIDZIELI LUB SPOILERY SĄ IM OBOJĘTNE. CZUJCIE SIĘ OSTRZEŻENI. JEŻELI NA NIĄ NIE WEJDZIECIE, WIEDZCIE, ŻE ZWIEŃCZYŁEM RECENZJĘ OCENĄ 8/10.


Redaktor
Mateusz Witczak

Do lutego 2023 prowadziłem serwis PolskiGamedev.pl i magazyn "PolskiGamedev.pl", wcześniej przez wiele lat kierowałem działem publicystyki w CD-Action. O grach pisałem m.in. w Playu, PC Formacie, Playboksie i Pikselu, a także na łamach WP, Interii i Onetu. Współpracuję z Repliką, Dwutygodnikiem i Gazetą Wyborczą, często można mnie przeczytać na łamach Polityki, gdzie publikuję teksty poświęcone prawom człowieka, mniejszościom i wykluczeniu.

Profil
Wpisów3462

Obserwujących20

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze