3
29.04.2017, 15:27Lektura na 4 minuty

[Weekend z Dawn of War III] Kto z kim?

Czyli ogólnie o Warhammerze 40,000 i o tle fabularnym Dawn of War.


Aleksander „Allor” Olszewski

Warhammer 40,000 (często zapisywany jako Warhammer 40K lub WH40K) narodził się – w naszej, ziemskiej rzeczywistości – w roku 1987 jako system bitewny, w którym gracze najpierw ustawiają na stołach swoje armie miniaturek (zazwyczaj ręcznie malowanych), a następnie walczą ze sobą, posiłkując się księgami zasad, linijkami, szablonami i rzutami kości. Brzmi to bardzo podobnie do „zwykłego” Warhammera, tego z elfami i krasnoludami (który niedawno stał się podstawą Total War: Warhammer). Jednak choć zasady rządzące bitwami miniaturowych armii są podobne (WH40K bazował na starszym o parę lat Warhammerze Fantasy Battle), tak samo jak mroczny klimat bardzo bogatej otoczki fabularnej czy wiele z występujących w nich ras, Warhammer 40,000 to nie Warhammer Fantasy Battle, tyle że za kilkadziesiąt tysiącleci, lecz osobny byt w równoległej rzeczywistości.


Miniatury ze stołowego Warhammera 40,000

Uniwersum Warhammera 40,000 zamieszkuje wiele ras, począwszy od podzielonego na wiele frakcji Imperium Ludzi, na czele którego stoi nieśmiertelny Bóg-Imperator, przez orki, eldarów (przypominających nieco elfy ze światów fantasy) i siły Chaosu (na które prócz demonów składają się także spaczone odłamy innych ras, w tym ludzi), po Necronów (nieśmiertelne maszyny), Tyranidów (odpowiednicy Obcych) i Dominium Tau (zaawansowane technologicznie, przypominające wyglądem ludzi humanoidy, które dopiero zaczynają kolonizować galaktykę).

Dotychczas w serii Dawn of War główną rolę w kampanii fabularnej odgrywali Kosmiczni Marines z zakonu Krwawych Kruków, na czele których stoi Gabriel Angelos. Spotykali już oni wszystkie inne rasy, co niemal zawsze kończyło się krwawą jatką – zdarzały się wprawdzie krótkotrwałe przymierza, ale gdy tylko mijało większe zagrożenie, wszystko wracało do normy, którą jest w świecie Warhammera 40,000 nieustanna walka niemal wszystkich z niemal wszystkimi.

Ścieżki Gabriela Angelosa i pozostałych bohaterów Dawn of War III, czyli wodza orków Gorgutza oraz Arcyprorokini Machy, ptrzecięły się już kiedyś – w pierwszym Dawn of War i dodatkach do niego. Historia Dawn of War III nie jest jednak bezpośrednią kontynuacją wcześniejszych opowieści, dzięki czemu ich nieznajomość nie jest żadną przeszkodą w odbiorze gry (zresztą kampanie single od zawsze w tej serii były pomyślane jako rozbudowany – i fajny od strony fabularnej – ale jednak przede wszystkim samouczek do multi).

Tym razem Gabriel Angelos, Gorgutz oraz Macha spotkają się na planecie Acheron, na której wedle przepowiedni znajduje się potężna broń znana jako Włócznia Khaine’a, o czym opowiada – po polsku – to oto oficjalne wideo:

Co ciekawe, po raz pierwszy fabuła nie będzie już przedstawiana z jednego tylko punktu widzenia, bo w trakcie 17 misji składających się na kampanię będziemy co i rusz kierować inną frakcją. W pierwszym zadaniu weźmiemy pod opiekę Kosmicznych Marines i ich dowódcę (Gabriel Angelos jest jedną z jednostek elitarnych), w drugim obejmiemy komendę nad szukającymi dzidy orkami, w trzeciej poprowadzimy eldarów – i tak dalej.

Każdą z trzech frakcji – Space Marines, orków oraz eldarów – da się w trybie multi dodatkowo personalizować, wybierając spośród wszystkich dostępnych dla danej strony trzy jednostki oraz doktryny (czyli dodatkowe bonusy). A także malowanie.

Dawn-of-War-III-frakcje_178np.jpg

Ogólne zasady pozostają jednak takie same jak w singlu, co oznacza że ludzie dysponują najlepszymi pancerzami i dobrą siłą ognia (w tym świetną artylerią dalekiego zasięgu), ale nie są zbyt mobilni, jeśli poruszają się o własnych siłach. Oczywiście są wyjątki, a do tego Space Marines mogą wykorzystywać kapsuły desantowe, dzięki czemu nowe jednostki pojawią się w dowolnym miejscu pola walki – a i same kapsuły również mogą służyć za broń. 

Eldarzy szybciej się przemieszczają (zwłaszcza w zasięgu Bram Pajęczego Traktu), mają tarcze energetyczne i bardzo dobrą siłę ognia, która nie słabnie, dopóki nie padną tarcze. Po tych ostatnich eldarzy giną w zastraszającym tempie, choć ich tarcze odnawiają się szybciej niż zdrowie jednostek innych ras. Walka armią Arcyprorokini Machy wymaga przez to większej wprawy, ale w dobrych rękach jest bardzo wymagającym przeciwnikiem.

A orki? Pod względem rozgrywki przypominają nieco zergów ze StarCrafta, bo zamiast na sile pojedynczych jednostek polegają na liczebności oddziałów. Warto jednak mieć na uwadze fakt, że by użyć dodatkowych zdolności, potrzebują złomu, który trzeba ręcznie zbierać na polu walki – inaczej nie będą mieli ani granatów, ani pancerzy, a tym samym zbyt wielkich szans w walce z pozostałymi frakcjami. Dlatego też zielonoskórzy nie są przyjaźni dla początkujących, bo nawet z eldarów łatwiej wykrzesać pełnię możliwości – trochę szkoda, bo pod względem udźwiękowienia orkowie nie mają sobie równych!

Na koniec pozwolę sobie przypomnieć pierwszy zwiastun Dawn of War III, który jest po prostu doskonały:


Czytaj dalej

Redaktor
Aleksander „Allor” Olszewski
Wpisów723

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze