14
15.05.2015, 18:00Lektura na 3 minuty

Fire Emblem: The Sacred Stones ? retro-recenzja cdaction.pl

Ostatnio zrecenzowałem Code Name S.T.E.A.M. i nadal boli mnie to, jak bardzo ta gra się nie udała. Dlatego dla równowagi w kosmosie chwyciłem za pierwszą-lepszą odsłonę Fire Emblem – serii tworzonej przez to samo studio. Serii – wyzywam was, hejterzy Awakening – pozbawionej słabych gier.


Dawid „spikain” Bojarski

Jeżeli widzieliście kiedyś jakiegokolwiek tradycyjnego taktycznego erpega – albo nie, może inaczej – jeżeli widzieliście kiedyś szachownicę, to widzieliście, mniej więcej, Fire Emblem. Na wyobrażonej desce w kratkę połóżcie trochę drzew, gór, domów, a figury niech będą miały imiona, życiorysy i skrawki charakteru. No i statystyki, dużo statystyk – różnią się nie tylko tak, jak pion różni się od gońca. Niektóre potrafią latać, inne są powolne i mają mały zasięg. Niektóre efektywne są względem innych, z kolei tamte z łatwością pokonają jeszcze kolejne i tak dalej. Wszystko odbywa się oczywiście w turach i widziane jest od góry.

Ja nie mogę ale faza
Cała seria Fire Emblem należy do tych gier taktycznych, w których ścierające się oddziały wykonują ruchy w naprzemiennych fazach. To znaczy: najpierw wszystkie jednostki gracza, potem na przykład wszystkie jednostki oddziału sprzymierzeńców, a na końcu wszystkie jednostki wroga. Tak samo jest również w The Sacred Stones. Zdecydowanie wolę systemy, w których każda postać/czołg/cokolwiek ma w statystykach określoną szybkość, dzięki czemu w walce otrzymuje przydzielone miejsce w kolejności wykonywania akcji – w Fire Emblemach brakuje mi możliwości odpowiadania bezpośrednio na każdy ruch przeciwnika (i vice versa) i ciągłego modyfikowania taktyki. Zdarza się, że po ruchu kilku postaci wroga wiemy, że popełniliśmy gdzieś błąd w planowaniu i aż chciałoby się go w międzyczasie poprawić. W tym systemie to niemożliwe.

A skoro o popełnianiu błędów mowa, poskarżę się jeszcze na jedną rzecz: perma death, czyli trwałą śmierć. Chodzi o to, że jeśli jednostka zginie na polu bitwy, naprawdę umiera i nigdy więcej już jej nie widzimy. Niektórzy to uwielbiają, niektórzy nienawidzą. Zazwyczaj przez to, że śmierć równa się restartowi (a niektóre rozdziały potrafią być baaardzo długie). Ten argument łatwo zbić, mówiąc, że "jak ktoś umie grać, to mu postacie nie umrą". Nie zawsze jest to prawda, ale powiedzmy, że tę opinię podzielam.

Za trwałą śmiercią nie przepadam natomiast z innego powodu – poświęcenie jednostki to dla mnie znacznie ciekawsza strategicznie sytuacja niż, dajmy na to, konieczność niańczenia postaci, która w danej walce po prostu się nie spisuje. Zazwyczaj skłania mnie to do dobicia jej kilku poziomów – a w The Sacred Stones mamy sporą możliwość overlevelowania. Nie mówię, że to źle, bo jak ktoś sobie nie chce popsuć gry, to sobie nie popsuje – dlatego narzekam na perma death, które według mnie po prostu więcej odejmuje niż dodaje. Zwłaszcza że – chociaż doceniam to, jak w Fire Emblem można zżyć się ze swoimi postaciami – dla mnie to nadal są przede wszystkim jednostki, które mają być użyteczne w walce, a kochać i nienawidzić mogą zupełnie obok.

Więcej tego samego
Święte Kamyki to dość klasyczna odsłona Fire Emblem – jeżeli graliście w którąkolwiek inną część, powinniście poczuć się jak w domu. Jeżeli już szukać jakichś zmian, to w oczy rzuca się mapa świata dająca graczowi większą swobodę. Nie jest to jednak jakiś potężny game changer, a większość czasu i tak spędzicie na walkach, czyli tak, jak natura chciała. Gra prawie w ogóle nie różni się też graficznie od dwóch pozostałych odsłon na Game Boyu Advance, chociaż trzeba tutaj zaznaczyć, że właściwie niczego więcej do szczęścia nie trzeba – jest ładnie, przejrzyście i zazwyczaj kolorowo.

Wszystkie zastrzeżenia, jakie mam do Fire Emblem: The Sacred Stones to oczywiście niuanse dotyczące preferencji – wielu nie zgodziłoby się, że kolejność wykonywania ruchów to w ogóle wada. Ja też jestem w stanie przyjąć, że Fire Emblem już po prostu takie jest – zwłaszcza że to wszystko nie zmienia faktu, że mamy do czynienia z jedną z najlepszych gier gatunku.

Ocena: 5-/6

Plusy:

+ …wszystko oprócz tego, co w minusach?

Minusy:

- Brak indywidualnych speedów jednostek
- Perma death


Redaktor
Dawid „spikain” Bojarski

Redaktor naczelny CD-Action. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów3672

Obserwujących37

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze