2
16.12.2014, 15:00Lektura na 3 minuty

[Kalendarz adwentowy cdaction.pl] Dzień szesnasty

Większość kartek z kalendarza już za nami, czas więc na coś, czego raczej się nie spodziewacie. Bohaterką szesnastego dnia jest wydana w tym roku mieszanka dwóch serii pewnego wydawcy...


Pita

Z boku Persona Q może wydawać się niczym więcej, niż zbijaniem forsy na ukochanej licencji. Upośledzonym kuzynem “dużych” Person. Przeciętną modyfikacją do Etrian Odyssey. Prawda jest bardziej smakowita. Chociaż fabularnie mamy do czynienia tutaj z czystym fanserwisem, to systemowo jest to najlepsza Persona jaka kiedykolwiek się narodziła.

Atlus dojąc z popularności Personę 3 oraz 4 postanowił postaci z tych właśnie gier przerzucić w system innej ze swoich serii - Etrian Odyssey, towarzyszącej NDS-owi od lat. 

W moim przekonaniu Etrian Odyssey to obecnie najlepsza i najbardziej niedoceniona seria dungeon crawlerów. Odrzuca od niej oczywiście estetyka - postaci w chibi, duża ilość kolorów, czy generalne super-deformer dyskwalifikuje serię w oczach wielu fanów Wizardry i innych klasyków gatunku. Estetyka to jednak tylko (i aż!) estetyka, ponieważ pod nią kryje się seria skomplikowana pod względem mechaniki, ale przystępna pod względem wykorzystywania jej w praktyce. Seria ogromna, trudna, fantastycznie balansowana, od dłuższego czasu oferująca dodatkowe „gry w grze”. Atlus nie tylko zaoferował możliwość rysowania swoich map, ale wręcz wymusił ją na graczach – bo Etrianowe lochy to prawdziwe pułapki, labirynty i opowieści, w których jednak nikt nas nie oszukuje, nie wystawia na niepotrzebną śmierć, ani nie każe domyślać się rzeczy z układu gwiazd na niebie. 

Chociaż sam nie jestem fanem stylu graficznego oferowanego przez Atlus, to nie gram w Etriana dla estetyki, a dla fantastycznego systemu walki oraz map. Persona Q, chociaż lekko uproszczona w stosunku do Etriana, bierze z niego większość najlepszych cech – doskonale zbudowane lochy, bardzo dobrze przemyślany system walki, interesujące pozyskiwanie surowców, wrzucając to w znajomą, bardzo przyjemną stylistykę z Persony 3 oraz 4. Persona Q jest pokazem tego jak bardzo ważna jest estetyka.

Bo ze względu na nią Q przyciągnie ludzi odrzuconych przez Etriana. Chociaż stoi od niego ciutkę niżej rozgrywką, to stoi od niego wyżej swoją otoczką, muzyką, grafiką, mitologią, interfejsem. I w bardzo sensowny sposób sprzeda wielu ludziom coś, na co inaczej by się nie pisali (analogicznie robi Koei, za pomocą różnych licencji wpychając Warriorsy publice nielubiącej Warriorsów „bo tak”).

Q nie zapomina również, że jest Megatenem. Każda z postaci w  drużynie może korzystać z różnych Person (nareszcie), Persony możemy krzyżować, nie zabrakło też typowego dla serii bestiariusza. Ta gra jest słodka – świetnie brzmi, dobrze wygląda, lochy są zaprojektowane z wyczuciem, a system walki wyśmienity. Jeżeli wolisz walczyć niż randkować, lubisz dobre dungeon crawlery albo chcesz ponownie spotkać bohaterów Persony 3 i 4 – ta produkcja będzie miała coś dla Ciebie. Życzyłbym sobie, żeby główna oś Persony 5 była równie grywalna, zabawna i rozbudowana.

Megateny obecnie stoją w bardzo ciekawym miejscu. Chociaż jest to okrutne, to generalnie spin-offy Persony są pod względem mechaniki grami lepszymi niż same Persony: Arena, Q, czy nawet nadchodząca gra taneczna to raczej „gry lepsze jako gry”. Zarazem Persona przyćmiła główne Shin Megami Tensei, a biorąc pod uwagę obecny skład Atlusa nie ma już co liczyć na gry tak zaangażowane w kulturę jak Nocturne lub Persona 2.

Ale mając produkcje na poziomie Etriana i Persony Q nie boję się o przyszłość. Rodzi się przy tym wszystkim nadzieja, że handheldowa seria Atlusa wreszcie w ten, czy inny sposób wejdzie na konsole. Jak ma to zrobić? 

To dopiero interesujące pytanie.


Redaktor
Pita
Wpisów20

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze