13
27.11.2014, 10:00Lektura na 4 minuty

[Kilka godzin z...] Grand Theft Auto V na XBO

Minął zaledwie rok od ukazania światu gangsterskiego życia Franklina, Michaela i Trevora, jednak panowie znów chcą zawitać do Waszych domów za sprawą Grand Theft Auto V w wersji na nowe konsole. Ponoć Trevor nigdy nie puka dwa razy...


ping

Dostęne na: PS3, PS4, Xbox One, X360
Grałem na: Xbox One

O grze napisano już chyba wszystko po zeszłorocznej premierze, skupię się zatem na technikaliach. Decyzja Rockstar o wydaniu Grand Theft Auto V na nowe, mocniejsze sprzęty była strzałem w dziesiątkę – spróbowali zaspokoić malkonentów wieszczących, że ze starej generacji wyciśnieto już wszystkie soki i czym prędzej powinna odejść w niebyt, zaś reszta graczy otrzymała możliwość zakupu biletu do jeszcze piękniejszego Los Santos. Tym razem z możliwością obserwowania go z perspektywy pierwszej osoby. To jeden z głównych powodów, dla których warto zainteresować się grą, nawet jeśli ukończyło się ją wcześniej. Sceptyk pomyśli, że to przecież nic wielkiego, wszak historia pamięta mody dla różnych części Grand Theft Auto w wersji PC pozwalające na obserwowanie świata oczami głównego bohatera. Pamiętajmy jednak, że były to bardziej ciekawostki, niż modyfikacje pozwalające na komfortową grę. Twórcy GTA wzięli więc sprawę we własne ręce i ogłosili światu, że zamierzają zaimplementować widok FPP w swojej produkcji. Nie jest to tylko kwestia zmiany kamery – gra otrzymała wszelkie niezbędne szlify, by można było ją bezproblemowo przejść w trybie pierwszoosobowym.

Za cel obrałem przebrnięcie przez główny wątek fabularny w taki właśnie sposób i powiedzieć mogę jedno: warto! Grand Theft Auto V to Skyrim gier akcji. Olbrzymi, wypełniony masą rzeczy do zrobienia świat nabrał nowego wymiaru i nawet osoby znające go lepiej niż własną dzielnicę, będą miały wrażenie, że grają w zupełnie inną grę. Pościgi samochodowe nabrały niesamowitej dynamiki, musiałem uczyć się jazdy na nowo – jest trudniej, ale wrażenia w pełni wynagradzają większe wyzwanie. Zadbano o to, by doszlifować wnętrza aut, na kierownicy widać łapy głównego bohatera, kamera buja delikatnie na boki przy wyrabianiu co ostrzejszych zakrętów, a po zaproszeniu do swojego krążownika rozwiązłą moralnie kobietę... Cóż, pewne rzeczy powinny pozostać niedopowiedziane.

Piesze wycieczki po Los Santos również nabrały uroku. Korzystając z większej mocy nowych konsol, graficy dopieścili tekstury do zacnej ostrości i o ile wciąż można trafić na niespodzianki typu płaskich bitmap imitujących żywopłot, przeważająca część wirtualnego świata wygląda tak, jak by Grand Theft Auto V od początku było  tworzone z myślą o zabawie w FPP. W oczy wpada duża ilość smaczków, na przykład grymasy malujące się na twarzach przechodniów w zależności od wykonywanych przez postać czynności - napady na miejsowe sklepiki to teraz zupełnie inna liga. Istnieje nawet możliwość pozdrowienia innego kierowcy środkowym palcem.

Szkoda tylko, że nie wszystko wypada tak korzystnie – irytowało mnie strzelanie. Włączona domyślnie asysta pomaga w likwidowaniu przeciwników jednocześnie obdzierając grę ze strzelankowego klimatu, z drugiej strony po przestawieniu się na swobodne celowanie, zaczyna być zbyt trudno przez ociężałość kontrolowanej postaci. Nadal jest grywalnie, tyle że przy większych zadymach przełączałem się do trybu TPP co nie jest trudne – wystarczy wcisnąć jeden przycisk by płynnie wrócić do oryginalnego widoku. Kolejną nowością jest zwiększenie liczby graczy mogących bawić się w jednej sesji trybu wieloosobowego. Teraz zniszczenie może siać do trzydziestu osób, a jeżeli ktoś grał w GTA Online przy okazji zeszłorocznego wydania, dostaje możliwość zaimportowania postępów ze swojego konta Rockstar Social Club. Niestety na dzień dzisiejszy tryb dla wieloosobowy działa jak by chciał, a nie mógł – znalezienie innych graczy zabiera sporo czasu, a kilkuminutowe loadingi skutecznie zniechęcają do kolejnych prób. Pozostaje liczyć na pojawienie się w najbliższym czasie większej ilości chętnych na wirtualną rozwałkę.

Poprawie uległa oprawa graficzna. Niestety nie wykrzesano z konsol 60 klatek animacji, jednak zadbano o większą płynność niż na starszych sprzętach. Spadki animacji przy konkretnych zadymach są kosmetyczne i odchyły wynoszą zaledwie kilka klatek. Poza wspomnianymi wcześniej lepszymi teksturami poprawiono też oświetlenie i refleksy na lśniących samochodach. Nocne eskapady robią teraz solidne wrażenie. Znacząco wydłużono horyzont, a nagłe materializowanie się elementów otoczenia tuż przed nosem gracza to relikt przeszłości. Podsumowując - jedna z najpiękniejszych konsolowych gier roku 2013 dziś również wygląda niesamowicie. Pisząc ten tekst myślami jestem w Los Santos i za chwilę znowu chwycę pada. Nie przeszkadza mi nawet fakt, że w zeszłoroczną wersję włożylem około 80 godzin swojego życia – dziś przeżywam te chwile na nowo, tym razem z perspektywy pierwszej osoby. Odgrzewany kotlet? Być może. Czy smaczny? Wyborny!

W kolejnym numerze CDA będziecie mieli okazję przeczytać obszerną recenzję nowego-starego Grand Theft Auto V, którą napisze gem. 


Redaktor
ping
Wpisów6

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze