17
26.04.2014, 11:00Lektura na 5 minut

Batman: Arkham Origins Blackgate ? recenzja cdaction.pl

Nie miałem okazji zagrać w Batman: Arkham Origins Blackgate na żadnej z pierwotnych platform. Negatywne opinie na temat gry, z jakimi spotkałem się po premierze, nie zmieniły mojego nastawienia – do wersji PC podszedłem z entuzjazmem. Niestety, rozgrywkę musiałem kilkakrotnie przerywać, aby wylać z siebie kilka gorzkich słów do notatnika. Po wycięciu z tekstu wulgaryzmów powstała ta recenzja.


Dawid „spikain” Bojarski

Dostępne na: 3DS, PSV, PS3, Wii U, X360, PC
Grałem na: PC
Wersja językowa: angielska 

Zacznę od pozytywu – całkiem sporego, choć poświęcę mu stosunkowo mało miejsca. Wydane pierwotnie na 3DS-a i Vitę Batman: Arkham Origins Blackgate w wersji Deluxe na platformach stacjonarnych wygląda bardzo dobrze. Produkcji Armature towarzyszy ten sam klimat, który znamy z gier Rocksteady. To bardzo istotne i niespotykane wręcz w handheldowych "młodszych braciach" dużych tytułów.

Na pierwszy rzut oka świat, który poznaliśmy w innych grach z serii Batman: Arkham świetnie odnajduje się w dwóch wymiarach – zwłaszcza że to tak naprawdę 3D, a do czterech kierunków ograniczony został tylko sam Batman. Pozytywne wrażenie jednak bardzo szybko znika.

Walk z wrogami uświadczycie w Blackgate zdecydowanie mniej niż w innych grach z Nietoperkiem. Może to i dobrze, bo nie do końca udało się przenieść ten aspekt rozgrywki w dwa wymiary. Bezpośrednie starcia są równie mało absorbujące i niewymagające, co w Asylum czy City – tutaj też da się pokonać sześciu wrogów, losowo mashując przycisk odpowiedzialny za kontrę. Ucierpiało natomiast to, co od zawsze sprawiało mi największą przyjemność w tytułach z głównego trzonu serii: znikanie w ciemnościach i dziesiątkowanie przerażonych przestępców.

Sterowanie jest mało intuicyjne i niedopracowane. Najlepszym przykładem jest takedown z kratki w podłodze: z jakiegoś powodu, zanim na ekranie pojawi się informacja, że już możemy wykonać atak z ukrycia, musimy się sporo nachodzić, aby znaleźć ten jeden centymetr, na którym gra nam na to pozwoli. Rozumiem dbałość o precyzję, ale przy wiercących się przeciwnikach taka dokładność to absurd i przez tego typu niedoróbki zdarzyło mi się bezsensownie zginąć. 

Najgorsze jest jednak to ciągłe łażenie. Blackgate jest do bólu liniowe. Większość czasu spędzamy w licznych korytarzach – nawet kiedy znajdujemy się w pomieszczeniu, tak naprawdę stanowi ono wydzieloną bez powodu część większego tunelu pozbawionego rozwidleń, które mogłyby dać nam choć trochę wolności w eksploracji.

Gdyby przed premierą gry nie określano jej "metroidvanią", byłbym w stanie przymknąć na to oko. Teoretycznie elementy tego gatunku rzeczywiście w Blackgate znajdziemy – czasami trzeba pójść gdzieś tam, żeby odblokować coś tam, co pozwoli nam trochę się cofnąć i przejść przez zamknięte wcześniej drzwi. Ale, na Boga, dajcie mi zabłądzić.

I to nie tak, jak zdarzyło mi się utknąć – kiedy przez tragiczny design poziomu nie zauważyłem drzwi, które W GRZE 2D ZNAJDOWAŁY SIĘ Z TYŁU KAMERY, albo kiedy przez kiepską widoczność mojemu wzrokowi umknęło ledwo rozpoznawalne wejście do szybu wentylacyjnego.

Po co w ogóle w grze chodzić, skoro poruszamy się według schematu: idę w lewo –> wspinam się –> idę w prawo -> schodzę –> idę w lewo –> wspinam się –> idę w lewo –> wspinam się –> UŻYWAM ZDOLNOŚCI DETEKTYWISTYCZNYCH –> idę w lewo –> wspinam się? Ani to ciekawe, ani trudne – szczytem "platformówkowości" są leżące czasami na ziemi kolce, przez które trzeba się przeturlać.

alrightgentlemen_176c9.jpg

Całe te ogromne tunele pełne bezużytecznych elementów wystroju, te pięknie zaprojektowane, trójwymiarowe lokacje można by z gry wyciąć, bo nie spełniają właściwie żadnej roli poza sztucznym wydłużaniem rozgrywki. Może wtedy Armature wystarczyłoby środków na coś innego. Na przykład na jakiegoś dobrego scenarzystę. Fabuła gier z serii Arkham nigdy nie była górnolotna, ale główny zarys historii z Asylum i City przynajmniej pamiętam do dzisiaj. O wydarzeniach z Blackgate zapomnę w ciągu tygodnia.

Wspominałem o zdolnościach detektywistycznych – chodzi oczywiście o znane z "dużych" gier z Batmanem skanowanie otoczenia. Urozmaiciłoby ono tę tułaczkę po mrowisku zwanym Blackgate, gdyby nie to, że i ta część rozgrywki przez większość czasu polega na tym samym. Jeśli docieramy do ślepego zaułka, oznacza to, że trzeba wcisnąć alt i myszą sprawdzić ściany, podłogę i sufit – na przykład w poszukiwaniu delikatnego elementu, który po wysadzeniu pozwoli nam iść dalej.

Trochę lepiej wykorzystano to przy walkach z bossami, które jako jedyne w całej grze starają się w przyzwoity sposób stanowić jakieś wyzwanie. Na większość z nich trzeba znaleźć sposób – nie wystarczy zwykłe machanie pięściami. Szkoda tylko, że utrudniono to koniecznością przeskanowania znanych już elementów, aby ich użyć.

Doskonałym przykładem jest pierwszy poważny przeciwnik, do walki z którym używamy elementów otoczenia. Każdy z nich trzeba zeskanować, żeby Batman przekonał się, że działają na tej samej zasadzie, co dwieście innych, które spotkał wcześniej. W dodatku walka zaczyna się dość niespodziewanie, więc jeśli wcześniej nie przetrzepaliśmy dokładnie terenu, musimy to zrobić turlając się jednocześnie co chwilę, tak by przeciwnik nas nie rozdeptał. Chciałbym uwierzyć, że twórcy to zaplanowali.

Mimo swoich ułomności, seria Batman: Arkham swoją najważniejszą misję wypełnia rewelacyjnie: pozwala nam poczuć się człowiekiem-nietoperzem, postrachem złoczyńców i uosobieniem nocy. Batman: Arkham Origins Blackgate natomiast stanowi symulator chodzącego po ciemku gościa w pelerynie. Efekt prac Armature boli o tyle bardziej, że pozostawia wrażenie zmarnowanego potencjału. Mechanikę dałoby się podreperować, puste i długie tunele wypełnić ciekawymi i zróżnicowanymi elementami rozgrywki, a wyszłaby z tego naprawdę przyzwoita produkcja. Niestety, wygląda to tak, jakby komuś w studiu albo u wydawcy po kilku miesiącach odechciało się siedzieć nad zastępowaniem braków wynikających z przejścia w dwa wymiary własnymi pomysłami i zdecydował wymusić na pracownikach mroczną drogę: "ctrl+c", "ctrl+v". Parafrazując stare porzekadło: nie wiem, czy Gotham zasłużyło na Batman: Arkham Origins Blackgate, ale na pewno go nie potrzebuje.

Ocena: 2-/6

+ Wiernie odtworzony klimat gier Batman: Arkham
+ Zaprojektowane z pomysłem bossy

- Jeśli przegrywamy, to nigdy z własnej winy
- Długie, puste korytarze
- Potworna nuda


Redaktor
Dawid „spikain” Bojarski

Redaktor naczelny CD-Action. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów3672

Obserwujących37

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze