18
4.02.2014, 16:00Lektura na 7 minut

Znaki towarowe ? o co w tym chodzi i dlaczego "Król" nie jest nagi

Toczący się spór pomiędzy firmami King – twórcami Candy Crush Saga – a Stoic Studio, stojącym za The Banner Saga, wywołał nową falę dyskusji o rejestrowaniu znaków towarowych, sensie aktów prawa i zdrowym rozsądku. Warto na chłodno przyjrzeć się sprawie i uświadomić sobie po raz kolejny, że racja może leżeć pośrodku. Bezwładnie, ciągana z jednej strony na drugą.


Adam „Adzior” Saczko

O czym mówimy? Przypomnijmy sobie – King ruszył machinę prawną i zablokował rejestrację znaku towarowego "The Banner Saga" przez Stoic, dając do zrozumienia, że obecność słowa "saga" w tytule gry może potencjalnie wprowadzić klientów w błąd. W jaki sposób? Gracze, którzy nie obserwują branży, mogliby pomyśleć, że obie produkcje są dziełem tych samych ludzi. King dodaje, że powstało już kilka gier z "sagą" w nazwie pod egidą firmy. Na pierwszy rzut oka nam – pasjonatom – może wydać się to dziwne, ale niech rękę podniosą ci, którzy słysząc o powstającej grze perkusyjnej Drums Hero nie przypisaliby z automatu autorstwa Harmonix.

Dobrym punktem odniesienia jest przytaczane w tej sprawie Candy Casino Slots, którego skrócona nazwa w iOS to Candy Slots. Postawione w menu czy w AppStore zaraz obok Candy Crush może rodzić pewne wątpliwości. Podobnie, jak wyrastające jak grzyby po deszczu gry z "Doodle" w tytule, kiedy sukces odniosło Doodle Jump. Interfejs AppStore z wyróżnioną ikoną i tytułem obok pomniejszonej nazwy lub nazwiska twórcy nie pomaga w odpowiednim skojarzeniu. Nie wspominając o tym, że nazwa firmy dla niedzielnego gracza ma najmniejsze znaczenie. Jeśli spodobało mu się Candy Crush, spróbuje szczęścia w Candy Slots. A przecież – wracając do gorącego tematu – Stoic chce wydać The Banner Saga na tabletach.

W takich sytuacjach po stronie twórców i wydawców stoi jedna z gałęzi prawa własności intelektualnej, czyli system rejestracji i ochrony znaków towarowych. Czym one są? Cytując artykuł 120 rodzimej ustawy o prawie własności przemysłowej:


Znakiem towarowym może być każde oznaczenie, które można przedstawić w sposób graficzny, jeżeli oznaczenie takie nadaje się do odróżnienia towarów jednego przedsiębiorstwa od towarów innego przedsiębiorstwa. Znakiem towarowym, w rozumieniu ust. 1, może być w szczególności wyraz, rysunek, ornament, kompozycja kolorystyczna, forma przestrzenna, w tym forma towaru lub opakowania, a także melodia lub inny sygnał dźwiękowy.


Amerykański rząd pisze:


Znakiem towarowym jest znak, fraza, symbol i/lub projekt, który identyfikuje i wyróżnia źródło dóbr jednego podmiotu od produkowanych przez inne.


Urząd ds. Harmonizacji Rynku Wewnętrznego Unii Europejskiej udziela jeszcze bardziej precyzyjnej definicji:


Znak towarowy może się składać z wszelkich znaków możliwych do przedstawienia graficznego, w szczególności słów (w tym nazwisk), projektów, liter, znaków numerycznych, kształtów dóbr lub ich opakowań, przy zapewnieniu, że owe znaki są zdolne do wyróżnienia dóbr i usług jednego podmiotu od pochodzących od innych podmiotów.


Rejestracja takowych (po udanym sprawdzeniu tzw. zdolności rejestrowej) służy ochronie interesów firm związanych z markami. Obejmuje dwie zasadnicze kwestie – powstrzymuje przed podszywaniem się (stąd nie ma więcej niż jednego producenta iPhone'ów) oraz pozwala budować wartość firmy, rozwijać stabilne relacje z inwestorami i myśleć perspektywicznie w biznesie. Ochrony marek nie należy mylić z ochroną np. działania produktów (tym zajmuje się prawo patentowe) czy mechaniką rozgrywki (tu kłania się prawo autorskie).

Rejestry znaków towarowych na świecie są regulowane różnymi, uzupełniającymi się aktami prawa międzynarodowego i powszechnie obowiązującymi w poszczególnych krajach aktami normatywnymi. Te w wielu aspektach są zgodne, między innymi zakazując rejestracji słów powszechnie używanych. Stąd mogła dziwić udana rejestracja słowa "candy" przez King, jednak tu z pomocą przychodzą kategorie rejestracji, które precyzują kontekst używania danego słowa. O ile próba przygarnięcia takiego wyrazu w branży cukierniczej nie miałaby raczej szans powodzenia, o tyle w kwestii gier się udało. W urzędzie brytyjskim King zarejestrował "cukierki" w trzech kategoriach. Class 9 to gry i aplikacje komputerowe, Class 25 to wszelkiej maści ubrania (firma myśli rozwojowo o gadżetach dodatkowo pompujących portfel) zaś Class 41 to konkursy piękności, szkoły pielęgniarskie, tresura zwierząt, edukacja religijna, kluby nocne oraz… wydawanie gier. Tym samym kategoriom podlega "candy" w systemie USA, choć numer 41 obejmuje tam związaną z grami działalność artystyczną i edukacyjną plus – na przykład – organizację turniejów czy budowę tematycznych parków rozrywki.

Rejestracja znaku towarowego to jednak nie wszystko – firmy muszą je "wzmacniać". Po pierwsze, znak towarowy musi być aktywnie wykorzystywany, by w razie ewentualnego sporu móc wykazać, że dany podmiot faktycznie opiera na znaku swoją działalność. Dlatego słynna afera Tima Langdella, który pozywał wszystko dookoła z "edge" w nazwie zakończyła się wtopą, bo dowody użytkowania były mierne, a w dodatku doszło do fałszowania dokumentów. Po drugie… tutaj dochodzimy do bardziej śliskiej kwestii – próby wykorzystania znaku towarowego przez inną firmę bez reakcji "właściwej" strony osłabiają go. Znaki rejestruje się wprawdzie na okres dziesięciu lat (potem należy je odnowić, by dalej móc z nich korzystać) jednak jeśli mimo wyraźnych najazdów konkurencji firma figurująca w rejestrze przez długi czas nie będzie aktywnie bronić swoich praw, nasyłając zbudzonych ze snu wiecznego prawników krzyczących "kiedyś to wszystko było nasze!" nie powinna oczekiwać szalonych efektów.

Co więc robi firma, która nie chce olać sprawy? Obie strony – naruszająca i pokrzywdzona – mają dwa wyjścia. W skrócie – rozmowa albo bitwa. Albo porozumiewają się i działają ugodowo na wspólnie ustalonych warunkach, albo przepychają się prawnie. W ten drugi sposób postąpił King, blokując Stoikom rejestrację znaku towarowego. Co ważne, zgodnie z oficjalnym oświadczeniem, "Król" jednocześnie nie chce przeszkadzać w rozwijaniu nowej marki:


King nie próbował i nie próbuje powstrzymywać użycia nazwy Banner Saga. Nie obawiamy się, że Banner Saga jest próbą budowy czegoś nowego na naszej marce czy treściach. Jak każda rozsądna firma musimy jednak podjąć wszystkie właściwe kroki, by chronić naszą własność intelektualną, tak teraz, jak i w przyszłości. W tym przypadku oznacza to zachowanie naszej zdolności do dochodzenia naszych praw w sprawach, w których inni twórcy mogliby próbować użyć marki Saga w sposób naruszający nasze prawa do marki i wprowadzający gracza w błąd. Jeśli nie postawilibyśmy sprzeciwu wnioskowi o rejestrację znaku towarowego, prawdziwym pozorantom byłoby dużo łatwiej argumentować, że ich użycie słowa "saga" było zgodne z prawem.


Keith Stuart opisujący sprawę w The Guardian zwraca jednak uwagę, że podstawa prawna King jest dziurawa. Po pierwsze - firma faktycznie złożyła wniosek w amerykańskim urzędzie o zarejestrowanie znaku "saga", jednak w momencie złożenia apelacji przeciw Stoic wniosek nie został jeszcze rozpatrzony. Poza tym sama apelacja zaprzecza oświadczeniom twórców Candy Crush Saga - w uzasadnieniu czytamy między innymi, że:


Należąca do aplikującego marka THE BANNER SAGA jest łudząco i myląco podobna do wykorzystywanych wcześniej przez apelującego marek SAGA.


Prawnik Alex Chapman z kancelarii Sheridans komentuje:


Nie do zaakceptowania jest [...] by inna aplikacja używała nazwy "Candy Crush" w tytule lub by inni ludzie produkowali koszulki marki "Candy Crush" i sprzedawali je na aukcji. [...] Niemożliwe do zaakceptowania byłoby przeniesienie lub kopiowanie elementów "Candy Crush" w grze typu infinite runner. Od takich zabiegów ma chronić prawo własności intelektualnej i bardzo dobrze sobie z tym radzi. Krótko mówiąc, nie możesz oczekiwać, że będziesz mógł wykorzystać dla własnej korzyści owoce czyjejś pracy. Jednak dzieje się to na coraz większą skalę, więc nie można się dziwić, że czasem właściciele marki przesadzają. Na przykład, jeśli wejdziesz teraz do AppStore, zobaczysz setki aplikacji, które używają tytułu lub słów kluczowych tak, by stać wysoko w wyszukiwarce. Z jednej strony to naruszenie warunków Apple i możliwe naruszenie praw marki. Istnieje jednak szara strefa, gdy mówimy o słowach typu "candy". 2199 aplikacji używa go w tytule lub jako słowo kluczowe w brytyjskim AppStore i można się domyślić, dlaczego to robią. To pokazuje, jak powszechnym terminem stało się to słowo. 


W opisywanej sprawie musimy jednocześnie odsunąć kwestię kopiowania gier sprzed lat i twierdzenia, że wcale nie tak święta firma nie może domagać się sprawiedliwości – to zupełnie inny przypadek i rzucanie oskarżeń a la "a u was biją murzynów". Z oświadczenia Kinga wynika, że firma mimo wszystko nie jest tak strasznym prawnym trollem, za jakiego jest uważana. Spór ze Stoikami nie jest objawem zawiści czy niezdrowej konkurencji – to zwykła nadgorliwość dyktowana budowaniem biznesu. To kolejny przypadek, który być może znajdzie rozwiązanie na wokandzie, choć trzeba przyznać, że trzyosobowe studio prawdopodobnie zostanie rozszarpane przez zarabiającego grube miliony "Króla".

To zarazem smutny wniosek, że aby być fair wobec prawa, trzeba czasem się z kimś pokłócić. Tylko czy mając dojne "cukierki" w ofercie nie ma się dostatecznie "wzmocnionego znaku towarowego", żeby odpuścić trzem osobom z Teksasu?


Redaktor
Adam „Adzior” Saczko

Od lat gram, piszę, gadam i robię gry. W efekcie gadam o grach popisowo zrobionych. Zagraj w Unavowed.

Profil
Wpisów2882

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze