59
25.11.2013, 19:00Lektura na 5 minut

Nintendo 2DS - recenzja cdaction.pl!

Kształt podpórki pod drzwi, deska do krojenia, kawałek chińskiego plastiku dla dzieci. Dwa wymiary, jeden głośnik, zero zawiasów. Już, pośmialiście się? To teraz posłuchajcie, dlaczego 2DS to najfajniejszy handheld Nintendo, jaki trzymałem w rękach od lat...


Sab

Wszyscy wiemy (albo wydaje nam się, że wiemy), jak wygląda sytuacja finansowa Nintendo: firma umiera, tak samo, jak umierała przy każdej poprzedniej generacji sprzętu (chociaż to oczywiście bzdura całkowita). Japończycy poszli więc na całość i sprzedają 3DS-a w wersji wykonanej z tańszych materiałów, pozbawionej wszystkiego, co podczas produkcji konsoli mogło powodować wysokie koszty.

Budowa Nintendo 2DS zaprzecza niemal wszystkiemu, co można było uznać za atrakcyjne w podstawowej wersji konsoli. Poręczny, składany w połowie handheld, który mieści się w kieszeni? Niestety, 2DS-a wykonano z pojedynczej, wielkiej bryły plastiku. Stereoskopowy trójwymiar bez okularów? Zapomnijcie - konsola posiada jeden "zwykły" ekran dotykowy, przedzielony dla niepoznaki kawałkiem tworzywa. Nawet dwa głośniki uznano za dobro luksusowe, więc brak słuchawek oznacza dźwięk jednokanałowy.

Nietrudno zrozumieć, dlaczego 2DS - szczególnie na tle żałosnej renomy Nintendo w Polsce - to świetny pretekst do ponabijania się z japońskiego giganta. Biedna specyfikacja, badziewny dizajn "zabawki dla dzieci", wrażenie chwytania się ostatniej deski ratunku.

 

Trzy wymiary to tylko bajer
Już pierwsze plotki o 3DS-ie pompowały stereoskopowy trójwymiar - pierwsze i do dziś jedyne "3D bez okularów" wśród handheldów. Nowa konsola Nintendo musiała wprowadzać przecież coś przełomowego; coś, co wyglądać będzie atrakcyjnie na pudełku i w jakimś stopniu przedłuży gigantyczny sukces starego Dual Screena.

Dlatego i Nintendo, i producenci gier chwycili się tego ficzera i dołożyli wszelkich starań, by udowodnić posiadaczom 3DS-a, jak świetną mają konsolę... dorzucając trzeci wymiar do menusów i generując trzydzieści warstw teł w co drugiej platformówce. W rzeczywistości żadna produkcja na 3DS-ie nie wykorzystuje trójwymiaru w praktyczny sposób. Kilka tytułów zaprojektowano tak, by rozpoznawanie głębokości pomagało w odbiorze gry, ale każdą bez problemów ukończyć można nie korzystając z efektu 3D.

Poza tym stereoskopowy trójwymiar nie wszystkim podchodzi: niektórym męczy wzrok, niektórzy go nie widzą, niektórzy po prostu nie lubią. Na szczęście nie przeszkodziło im to cieszyć się 3DS-em, bo japońskie gry z czasem obroniły się same - nowe kopie Mario i Pokemonów, serie Professor Layton, Harvest Moon i wiele innych to świetne produkcje, które z założenia nie potrzebowały żadnych trójwymiarów.

I właśnie w tym sęk - dwa i pół roku po premierze Nintendo nie musi już naciągać kogokolwiek promowanym z początku bajerem. Największym atutem 3DS-a jest baza ciekawych gier, których jakości nie należy liczyć i nie liczy się ilością wymiarów. Konsolkę kupuje się dla takich tytułów, jak Fire Emblem, The Legend of Zelda czy Ace Attorney i jeżeli za 2DS-a płacimy mniej, a gramy w to samo i niemal tak samo - nie widzę żadnego problemu.

Plastik prosto z dzieciństwa
Zamiłowanie do Nintendo u wielu rozpoczęło się, kiedy świat zaatakowały GameBoye. Z zewnątrz wyglądały jak rozbudowana wersja tego elektronicznego dziwadła z Tetrisem, ale dla graczy były czymś zupełnie nowym - wrotami do świata ciekawych, przenośnych gier, a w szczególności Pokemonów. Plastikowa "podpórka pod drzwi" to mały hołd oddany tamtym ludziom i tamtym czasom, a przynajmniej tak ją odbieram - design podoba mi się głównie z powodu nostalgii. Nintendo znów pozwoliło mi złapać w dłonie "chiński" wyrób i nie tylko bawić się, ale i wyglądać jak... 6-latek.

Bo Nintendo to specyficzna firma, która działa w dużej mierze żerując właśnie na nostalgii swoich fanów. W eShopie w niezmienionej formie pojawiają się gry ze SNES-a, GBA i innych staroci, a gracze cieszą się i wydają pieniądze. 2DS to w pewnym stopniu bardzo podobny ruch.

Swoją drogą, niektórzy mają Nintendo za złe, że firma od lat nie przestaje traktować graczy jak dzieci. Ale skoro jaramy się sprzedawaniem rzepy w Animal Crossing czy chodzeniem na ukos w nowych Pokemonach, wcale nie potrzebujemy eleganckiego sprzętu dla dorosłych. Po co oszukiwać siebie i innych - bawimy się jak dzieci i w tym kontekście tani plastik nikogo swoim designem nie powinien obrażać.

 

Nie tylko dla dzieci i studentów
Ściągnięcie Nintendo 2DS z brytyjskiego Amazonu kosztuje 500zł, z Allegro - około setki drożej. Jest upośledzonym 3DS-em i jeżeli nie jesteście ubogimi studentami, prawdopodobnie podstawowa wersja konsoli będzie lepszym zakupem. Ma stereo w razie, gdybyście zgubili słuchawki, a stereoskopowe 3D i pobłyskujące tworzywo mogą wyglądać imponująco.

Jeżeli jednak zdecydujecie się na 2DS-a, niewielu będzie zakupu żałować - konsolę trzyma się nie mniej wygodnie, niż zwykłego 3DS-a, stylus umieszczony jest "pod ręką" z prawej strony, wszystko śmiga poprawnie i bez zgrzytów. Płacimy mniej i dostajemy mniej, ale najważniejsze, czyli kilkaset godzin dobrej zabawy z konsolą pozostaje praktycznie bez zmian.

 

Ocena: 5/6

Plusy:
- najtańszy sposób na ogarnięcie 3DS-owych "masthewów"
- najwygodniejszy do niemobilnego grania, bardzo dobrze leży w dłoniach
- stabilna i dość wytrzymała konstrukcja
- stylus umieszczony o niebo lepiej niż w 3DS-ie Classic

Minusy:
- nie bierzcie, jeśli oczekujecie trójwymiaru
- standardowy pokrowiec to szmatka, a nie pokrowiec
- plastik kojarzy się ze słabej jakości zabawką dla dzieci, co graczy "poważnych" może oburzyć


Redaktor
Sab
Wpisów8

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze