12
24.11.2013, 16:20Lektura na 4 minuty

Phoenix Wright: Ace Attorney - Dual Destinies - recenzja cdaction.pl!

Od paru dni jestem naprawdę nieznośnym człowiekiem. Za każdym razem, kiedy uruchamiam 3DS-a, mój współlokator z grymasem zakłada słuchawki – wie, że przez kilka najbliższych godzin będę krzyczeć do mikrofonu konsolki „Objection!”, „Hold it!” i „Take that!”. Że będę popłakiwał i parskał na głos, uśmiechając się sam do siebie i rozwierając co chwila ze zdziwieniem oczy. W końcu mowa o najnowszym Ace Attorney... Recenzja cdaction.pl!


Sab

Phoenix Wright: Ace Attorney - Dual Destinies
Dostępne na: 3DS
Wersja językowa: angielska

Mowa o jednej z tych gier, dla których warto kupować konsole Nintendo. Choć seria nigdy nie sprzedawała się w milionach egzemplarzy, a jej fani to wciąż nisza, Ace Attorney od lat leży w czołówce tytułów na Advance’a i Nintendo DS-a, a od niedawna i 3DS-a. O co chodzi, co to takiego i dlaczego Dual Destinies jest najfajniejszą odsłoną serii?

Japoński dramat dla każdego
W Ace Attorney wcielamy się w nadgorliwego prawnika i próbujemy dowieść niewinności klientów. Rozchodzi się zawsze o morderstwo, a rozprawy są wielowarstwowe i skomplikowane: nowe dowody pojawiają się w każdej chwili, świadkowie raz po raz zmieniają zeznania, a ten, kto z początku wydawał się najbardziej godny zaufania, ostatecznie okazuje się winnym...

Winnym z tragicznym tłem. Niecne czyny uzasadnione są oczywiście seriami anime-podobnych retrospekcji na tle smutnych melodyjek. Na szczęście wbrew temu i wbrew natłokowi sądowego idealizmu – prawnicy zawsze, do samego końca, wierzą w niewinność swoich klientów – Ace Attorney to całkiem poważna historia. Pełna niebanalnych problemów „z życia wziętych”, potrafiących przykuć uwagę, zaskoczyć i poruszyć nawet najbardziej znieczulonych na japońskie dramy.

A przede wszystkim zapaść w pamięć jak mało co. W całej serii pojawiło się już ponad 200 postaci, a niemal wszystkie z nich byłbym w stanie z miejsca scharakteryzować – opowiedzieć historię, wymienić motywacje. W Ace Attorney nie ma ludzi nijakich, bo każdy całym sobą reprezentuje cechy szczególne: jeśli jest nauczycielem, wkroczy na salę z tablicą i „pouczy“ sędziego, jeśli mordercą – rzucać będzie groźbami na lewo i prawo. Brzmi kolorowo i z przesadą, ale na dłuższą metę do większości postaci łatwo się przekonać i zauważyć kunszt, z jakim zostały zaprojektowane.

Interakcja, ale na niby
Jako Europejczyk nie mam ochoty odgrywać zagubionego nastolatka i przez 300 godzin klikanych dialogów flirtować ze słodkimi dziewczynkami, dlatego gatunek Visual Novel odstawiam przeważnie na bok. Z Ace Attorney jest jednak kompletnie inaczej – to interaktywny dramat sądowy, w którym śledzimy historię trzydzieści razy bardziej emocjonującą, niż nawet Filadelfia czy Ludzie Honoru, bo uwzględniającą nasz własny wkład: „własnoręczne” wyciskamy ze świadków pikantne szczegóły, przekrzykujemy prokuratora argumentami, obrzucamy sędziego dowodami.

Świetne jest to, że sami narzucamy też tempo i powodujemy plot twisty. Kiedy trafiamy na sytuację bez wyjścia, a werdykt wydaje się być przesądzony, czasem wystarczy wskazać świadkowi jedną nieścisłość w zeznaniach, by odkryć kawałeczek prawdy i wywołać lawinę kłótni, krzyków, nowych teorii przebiegu morderstwa. Głównie dzięki temu ciężko zasnąć – tylko uważnie czytając dialogi i analizując fakty będziemy w stanie pchnąć fabułę do przodu.

Stety, niestety, tylko i wyłącznie do przodu. W przeciwieństwie do Walking Dead, Ace Attorney nie stara się oszukiwać kogokolwiek pozorami nieliniowości; działa na trochę innej zasadzie. Oglądając kryminały mieliście kiedyś wrażenie, że rozgryźliście, kto jest mordercą i jaka argumentacja byłaby w stanie to potwierdzić? Ace Attorney po prostu sprawdza, czy mamy takie przeczucie – podtrzymuje skupienie i daje szansę podbudować sobie ego wykazując się dociekliwością i pomysłowością.

Piątka?
Wszystko powyżej odnieść możecie do Ace Attorney jako całości, ale niezależnie od tego, czy i ile graliście w poprzednie części – jeżeli już się wam zachce, to próbować powinniście właśnie z Dual Destinies. Poza tym, że piątka nie wymaga znajomości całej serii, od poprzednich odsłon łatwiej się odbić, bo natężenie japońszczyzny było w nich o wiele większe. Znaczy się,postacie nadal są do cna przejaskrawione, a prawnicy mają odcięte od rzeczywistości poglądy i zdolności; nareszcie przeprowadzono to jednak naprawdę nienachalnie i dojrzale.

Kilkadziesiąt godzin klikania dialogów łatwiej też zaakceptować, kiedy gra wygląda i brzmi tak cudnie. Nareszcie zrezygnowano ze średniowiecznych sprite’ów i imitujących muzykę GameBoyowych trzasków; całość zanimowano w rysunkowym 3D, a soundtrack to efekt pracy całej orkiestry. Przy okazji Dual Destinies jest jak dotąd najtańszą odsłoną serii: w zamian za brak wersji pudełkowej gra kosztuje nieco ponad 100zł, czyli, jak na 3DS-a, grosze.

Ocena: 5/6

Plusy:
- mroczna, dojrzała odsłona serii,
- świetne historie i postacie,
- najbardziej niespodziewane i niszczące zakończenie w historii AA,
- tanio, a długo,
- słabo powiązane z poprzednimi częściami, więc dobre dla nowych graczy.

Minusy:
- ktoś tam pewnie będzie narzekał na brak wersji pudełkowej,
- jeszcze prostsze, niż poprzednie części,
- słabo powiązane z poprzedniczkami, więc lekki zawód dla obytych z serią.


Redaktor
Sab
Wpisów8

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze