51
29.10.2013, 17:50Lektura na 7 minut

Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 3 Full Burst - recenzja cdaction.pl

Naruto. Nieważne, czy lubimy materiał źródłowy, czy nie, to CyberConnect2 w zapowiedziach obiecywał przede wszystkim dobrą grę. Autorzy zaznaczali, że chcą wykorzystać doświadczenie z poprzedników, udowadniając, jak ciekawie można zaadaptować przygody pomarańczowego ninjasa w formie interaktywnej. I przyznaję, pod pewnymi względami prawie się udało. Recenzja cdaction.pl!


Pita

Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 3 Full Burst
Dostępne na: PC, PS3, X360
Grałem na: PC
Wersja językowa: angielska
Gra w sklep.cdaction.pl

Naruto Shippuden: Ultimate Ninja Storm 3 Full Burst to rozszerzona wersja gry, która pojawiła się na początku tego roku na PlayStation 3 i Xboxie 360. Oryginał wzbogacony został tu o  wszystkie DLC, nowe misje, sporo alternatywnych strojów, nieznany wcześniej rozdział i nową postać. Nie powinno interesować to pecetowców, którzy po raz pierwszy mają styczność z serią - posiadacze konsol mają wybór między kupnem Full Burst w formie DLC (wtedy nie dostaną niestety ciuchów) lub w postaci nowej gry. Jest to bardziej edycja GOTY, niż prawdziwe rozszerzenie w stylu innych bijatyk, ale choćby ze względu na debiut Naruto na Steamie tytuł wzbudzał spore emocje.

Niekanoniczne zakończenia
Główne danie – tryb fabularny, zaczyna się tuż po zakończeniu poprzednika i pokonaniu Paina. Co prawda pierwszy rozdział cofa nas 16 lat wstecz do walki z demonem Kyuubim, ale szybko wracamy do zamieszania z tajną organizacją Akatsuki i czwartą wielką wojną ninja (co? - przyp. Berlin). Tryb opowieści wzbudza mieszane uczucia, bo chociaż grafika i momentami reżyseria zaskakują dopracowaniem to trafiają się momenty, gdy na walkę czekamy dobre kilkanaście minut. Mimo dłużyzn sam koncept historii troszeczkę przypominał mi Asura’s Wrath od tych samych autorów i podobnie jak opowieść Asury robi wrażenie rozmachem.

Opowieść ma dwie szczególnie ciekawe cechy – pierwszą są wybory „ścieżek”, przekładające się na poziom trudności i zdobywane przez nas bonusy, a drugą walki z bossami, pełne QTE, ale przepiękne i efektowne. Już początek, czyli potyczka z Kyuubim to popis efekciarstwa typowego dla interaktywne anime, a każdy następny boss też powala rozmachem i wymaga innego podejścia. Pod względem reżyserii to najlepsze przeniesienie młodzieżowej mangi akcji na tryb fabularny gry, jakie widziałem.

Względem oryginalnie wydanej edycji doszedł dodatkowy rozdział, gdzie bracia Uchiha robią porządek z pewnym okularnikiem, ale poza tym nie ma żadnych większych zmian. Gra kończy się w sposób niekanoniczny dla serii, jeżeli nie przerywamy scenek, zajmuje około dziesięciu godzin za pierwszym przejściem. Warto jednak wracać do trybu historii w celu odkrywania bonusowej zawartości. Nie bez powodu nazwałem tryb opowieści głównym daniem. To w niej najwięcej się dzieje, to pod nią skrojony jest system walki i to zapewne ona będzie najważniejsza dla fanów.

Chaos skrytej wioski
Poza wspomnianym trybem opowieści mamy raczej standard – walki z asystami i bez, misje, trening, w miarę dobry tryb online. Plus za tournament mode, czyli możliwość toczenia turnieju (brak tego trybu w tak wielu bijatykach wydaje mi się niewytłumaczalnym fenomenem). Raził mnie natomiast brak porządnego samouczka, ponieważ osoby świeżo tykające ten tytuł będą miały spore problemy ze zrozumieniem nie tylko tego, co się właściwie dzieje, ale nawet jaka jest koncepcja walki. Co prawda niektórych rzeczy uczy nas tryb fabularny, tyle że to wciąż lata świetlne od przygotowania gracza, jakie oferują typowe mordobicia.

Konwencja rozgrywki jest bowiem daleka od typowej bijatyki. Przede wszystkim areny są w pełni trójwymiarowe, częściowo interaktywne i skrojone pod spore ilości biegania. Po początkowym szoku system walki okazuje się łatwy do przyswojenia. Podstawy to skoki, ataki, rzucanie przedmiotami i ładowanie czakry. Zasadą, która trzeba natychmiast przyswoić jest “ruszać się!”. Stanie w miejscu to proszenie się o przegraną, ponieważ naraża nas nie tylko na ataki, ale również kontrowanie naszych ciosów.

Ultimate Ninja 3 w dużej mierze stawia na trzymanie przeciwnika na dystans i ogłuszenie lub przebicie się przez jego osłonę. To walka w zwarciu powoduje ogromne obrażenia, a większość technik dystansowych ma za zadanie przede wszystkim przerywać ataki wroga. Odpowiednie wykorzystanie czakry aby skontrować, lub znaleźć się za wrogiem dobrze reguluje tempo pojedynku. Niestety za łatwo wpada się w kombo wroga, które potrafią być dewastujące – najsilniejsze ataki czakrą to długie, piękne, efektowne i na dłuższą metę denerwujące animacje. Oczywiście, zgodnie z zasadami licencji, same pojedynki mogą bywać długie i na szczęście autorzy przygotowali możliwość przechylenia szali wygranej na swoją stronę w dowolnym momencie co jest w zasadzie próbą zbalansowania siły specjalnych technik.

System Przebudzenia pozwala dopalać swoje ciosy w momencie, gdy mamy mało energii. Możemy go aktywować raz na pojedynek, co wymaga odpowiednio rozplanowania. Oczywiście, żeby tradycji gier opartych na mangowych licencjach stała się zadość – część bohaterów ze względów powiedzmy fabularnych, może używać systemu Przebudzenia również mając spory zapas energii. System asyst również jest wart opanowania – dobieramy sobie dwie postaci, które mogą pomagać nam w kombo i atakowaniu  przeciwnika. Asystenci mają również własne paski energii, o którą trzeba dbać.

naruto_bzh79.jpg

Piękni ninja, martwe lasy
Chociaż opisuję i opisuję system walki to prawda jest taka, że jego balans praktycznie nie istnieje. Autorzy mają prawo zasłaniać się korzystaniem z materiału źródłowego, ale prawda jest taka, że część postaci ma niesamowitą przewagę nad innymi, a walka jest przede wszystkim efektowna. Ponad 80 postaci (wielu bohaterów ma kilka wersji) to ogromne pole do zabawy, ale też logiczny powód braku balansu i sporej ilości fan serwisu, szczególnie w dodatkowych kostiumach dla pań.

PR-owcy Namco jeszcze przed premierą oryginału mówili, że tytuł jest „symulacją” Naruto i jest to sprytna linia obrony tego produktu. Z jednej strony naciskasz przyciski i oglądasz anime, zaś ogromny zestaw postaci pozwala na nietypowe (lub ukochane i znane z oryginału) pojedynki. Z drugiej: z tego powodu online pełen jest ludzi grających tanio, maszujących, ponieważ jest to po prostu skuteczne. To nie jest poważna bijatyka i tylko od osobistych preferencji zależy czy komuś to odpowiada, czy nie.

Chociaż z technicznego punktu widzenia Naruto nie jest jakimś wielkim osiągnięciem, to ładne animacje, przepiękny cell-shading i fajne projekty znane z oryginału robią bardzo, bardzo dobre wrażenie. Postaci wykonują niesamowicie efektowne techniki, etapy są piękne, a muzyka, jaką przygotowali autorzy świetnie wykorzystuje dorobek serii łącząc klasyczne japońskie instrumenty z nowymi trendami. Naruto oglądałem jeszcze jako dziecko i nie przypuszczałbym, że tak mocno chwyci mnie za serce muzyka lub lokacje w grze na jego podstawie, szczególnie że licencją nie interesowałem się już od dłuższego czasu (zwłaszcza, że jako dzieciak wolałem Goku i Kenshiro).

Niestety, za wiele dobrego nie można powiedzieć o jakości samej konwersji na PC. W czasie ogrywania tytuł dwa razy wywalił mnie do pulpitu. Sterowania oraz opcji graficznych nie można zmieniać w trakcie gry, a parodią wydaje mi się już fakt, że gra śmiga w maksymalnie 30 klatkach na sekundę. To naprawdę przyjemna dla oka produkcja, która mogłaby sporo zyskać z mocą pecetów, jednak Namco po raz kolejny nie przypilnowało konwersji. W Internecie są również głośne narzekania, że na słabszych komputerach płynność mocno spada.

Wśród ważnych opcji nie zabrakło oczywiście zmiany głosów z angielskich na japońskie, czy zmniejszenia poziomu przemocy, a moderzy już robią nowe paczki strojów. Niektórych powinno zainteresować, że testowałem zwykłego pada za kilka złotych, pady z PlayStation 2 po przejściówce, joypad od Xboxa 360 i wszystkie współpracowały z grą bez większych problemów.

Więc tak – to udane interaktywne anime i nie do końca udana bijatyka. Pecetowy debiut serii budzi mieszane uczucia. Naruto jest efektowny, ładny, ciekawy. Naruto jest przeciętnie skonwertowany, płytki i hałaśliwy. Ograniczeni budżetem fani bijatyk na bazie anime mogą spokojnie poczekać na JoJo's Bizarre Adventure: All Star Battle, które jest po prostu lepszą grą. Reszta stoi przed wyborem.

Paradoks recenzowanego tytułu polega bowiem na tym, że gramy głównie dla oglądania animacji lub toczenia bojów ulubionymi bohaterami, a nie systemu walki. I chociaż ostatecznie produkt zawodzi jako bijatyka, to nie zawodzi jako cyfrowy Naruto. Wielu fanom to wystarczy. Ale wydawca nie powinien zapominać, że o fanów trzeba dbać najbardziej na świecie. Bywają zmienni.

 

Ocena: 3+/6

Plusy:
+ efektowna, długa kampania
+ masa bohaterów i kostiumów
+ oprawa audiowizualna

Minusy:
- przeciętna konwersja
- brak balansu
- efekciarstwo kosztem jakości walk
- niewiele dodatkowych trybów


Redaktor
Pita
Wpisów20

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze