13
13.10.2013, 09:00Lektura na 5 minut

Uwe Boll ? tragiczne widmo kina i gier komputerowych

Szmira, tandeta, beztalencie – to jedne z wielu określeń twórczości Niemca, który zasłynął ekranizacjami kultowych gier komputerowych, czym naraził się nie tyle fanom kina, co właśnie miłośnikom tego "mniejszego" z ekranów. Przy okazji naszego weekendu z filmem, postanowiłem pochylić się nad osobą Uwe Bolla i starając się pozostać jak najbardziej obiektywnym, przybliżyć Wam sylwetkę kontrowersyjnego filmowca.


Rasen

Przeszukując internet w poszukiwaniu informacji o Bollu, ciężko uniknąć wszechobecnej fali hejtu - często bezpodstawnego, roznoszonego przez dzieciaki, które zobaczyły, że ktoś już wcześniej odważył się skrytykować reżysera, więc mogą bezkarnie dorzucić parę groszy od siebie (choć jego twórczości nie mieli okazji zobaczyć). Tak oto wypacza się obraz kogoś, kto fakt faktem, wybitnym kunsztem filmowym nie może się pochwalić, ale też nie zasłużył na tak okrutną krytykę.

Boll studiował reżyserię w Monachium i w Wiedniu, później literaturę, film i marketing z zarządzaniem na uniwersytetach w Kolonii oraz Siegen, dorabiając się nawet doktoratu. Nieźle, prawda? Przygodę z produkcją filmową na poważnie zaczynał od reklam takich firm jak Porsche, Lucky Strike czy e-Plus, dopiero później wziął się za nieszczęsne ekranizacje gier komputerowych.

W swoim dorobku ma też książki, których tytuły mogą budzić kontrowersje (czy autor tylu kaszalotów miał dostateczną wiedzę, by je napisać?), ale spróbujmy na chwilę wstrzymać się z oceną. Pierwsza z nich "Wie man in Deutschland einen Film drehen muss" (Jak zrobić film w Niemczech) jest bardzo dobrym przykładem, że Uwe Boll znany z internetowych komentarzy, to jednak ktoś trochę inny niż mogłoby się nam wydawać - zrobić to on potrafi.

Wiele produkcji, nie tylko filmowych, nie potrafi poradzić sobie z najważniejszą składową projektu – budżetem. Pozyskanie finansowania to chyba najcięższa faza, a wszystkie produkcje Niemca zdołały zebrać niemały kapitał idący nieraz w dziesiątki milionów dolarów. Boll KG, jego firma, wykorzystuje korzystne warunki prawne dotyczące finansowania kultury, jakie stwarza Republika Federalna Niemiec. Prawodawcy w Bundestagu, aby zapewnić rozkwit kulturalny swojego narodu stworzyli przepisy dające potencjalnemu mecenasowi filmu możliwość uzyskania wysokich ulg podatkowych, sięgających nawet pięćdziesięcioprocentowego zwrotu. O tym fakcie sam Boll opowiada w komentarzu dołączonym do jednego z jego filmów – Alone in the Dark.


Być może to wiecie, ale nie jest łatwo skompletować budżet filmu. (...) Jeśli inwestujesz w Niemczech w film, zasadniczo możesz dostać pięćdziesięcioprocentowy zwrot podatku od rządu.


Ponadto w sieci znajdziemy wiele spekulacji na temat tego, że do finansowania produkcji filmowych opartych na scenariuszach gier komputerowych, dołożyły się zewnętrzne organizacje i firmy, chcące uzyskać takie właśnie wspomniane korzystne formuły rozliczania podatków.

Inną sprawą są same wyniki osiągane przez filmy po ich wydaniu. Do tej pory żadne z dzieł niemieckiego reżysera nie zwróciło kosztów produkcji, nie wspominając o zarobku. Adaptacja House of the Dead przy budżecie dwunastu milionów dolarów, zdołała zarobić ledwie niecałe pięć i pół miliona w dniu otwarcia, BloodRayne dwa i poł w stosunku do dwudziestu pięciu, a Alone in the Dark minimalnie ponad pięć milionów przy dwudziestu czterech milionach zainwestowanych. Zatem jak nakręcić film w Niemczech, Uwe wie bardzo dobrze, druga strona to: jak na nim zarobić? Tu już powstają pewne komplikacje i bariery. Ale skoro od tylu lat kręci, to w jakiś sposób "hajs się musi zgadzać".

Uwe walczący
Pierwsza zasada tworzenia czegokolwiek dla szerszej publiki mówi – po premierze nie karm trolli, nie daj się wciągnąć w dyskusję z niezadowolonymi odbiorcami. Jeżeli znamienita większość twórców przygarnęła sobie tą zasadę do serduszka, tak doktor z Kolonii, mający czterdzieści osiem lat, stanowi drastyczny kontrast, uczyniwszy walkę z krytykami i krytykanctwem, jednym ze swoich znaków rozpoznawczych.


Ludzie piszą te wszystkie gówna o mnie, siedząc w domu, gdzie mamusia za wszystko płaci.


Legendą już obrosła sytuacja, w której Boll chcąc stanąc oko w oko z krytykującymi jego filmy, wzywał ich na pojedynek bokserski. Sfrustrowany faktem, że ludzie negatywnie oceniają produkcje sygnowane jego nazwiskiem, jeszcze nim te doczekają się premiery, wystosował dosyć kontrowersyjną propozycję, by najgorsi z malkontentów wzięli udział w walce mającej odbyć się pod koniec zdjęć do filmu Postal. Faktycznie, filmowiec dotrzymał słowa, zapraszając wybraną piątkę do Vancouver, gdzie powstawał materiał, oferując prócz samego starcia, krótkie rolę w produkcji. Oto jak odniósł się do tej sprawy.


Jeżeli zaś chodzi o wyzywanie krytyków na pojedynki, chodziło mi o to, żeby przestali mnie jedynie krytykować, tylko pokazali wreszcie swoje twarze i byli gotowi do konfrontacji. Myślę, że to był dobry pomysł i świetnie się wtedy bawiłem.


Niekończącą się walkę, Niemiec prowadzi nie tylko z internetowymi "napinaczami", ale także z krytykami filmowymi. Dosyć mocno oberwało się dwójce z Ain’t It Cool News, krórych Boll pytany o to, czy spodziewał się negatywnej oceny w ich serwisie, podsumował w ten sposób: "Nie. Harry i Quint to niedorozwoje.". Poza tym, średnio przychodzi mu przełknięcie nawet minimalnie negatywnego komentarza na temat warsztatu, jakim się posługuje:


’Alone in the Dark’ jest o wiele lepszym filmem od ‘Domu śmierci’ i większości produkowanych dzisiaj horrorów. Czytałem dzisiaj opinie ludzi na temat ‘Alone in the Dark’ i w wielu recenzjach oceniono je jako średnie, w porządku, a nawet dobre. Ten film nie jest gównem i każdy, kto twierdzi, że jest gównem, nie zna się na horrorach.


Mocno ironizując - filmy Bolla osiągnęły jednak sukcesy, 24 stycznia 2006 roku trzy dzieła producenta znalazły się na liście stu najgorszych filmów według The Internet Movie Database. Mimo to, podjął on starania o prawa ekranizacji takich marek jak World of Warcraft czy Metal Gear Solid i choć otrzymał nawet odpowiedź od Blizzarda („Tobie na pewno nie sprzedamy praw do naszej marki.”), to Hideo Kojima nawet nie postanowił zamienić z Uwe słowa.

Otwierając ostatni akapit, trzeba oddać niemieckiemu filmowcowi dwie rzeczy – jest pełen pasji i potrafi zrobić dookoła siebie niemały szum. Ba, jako jedyny w historii stał się podmiotem publicznej petycji z prośbą o zaprzestaniu działalności...


Redaktor
Rasen
Wpisów4

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze