92
8.06.2013, 12:09Lektura na 7 minut

[Akcje i Reakcje] Product Placement

Kto powiedział, że mam pisać tylko o grach, graniu i komputerach? Kontynuując tu tradycję gamewalkerowych felietonów "o wszystkim" dziś postanowiłem skrobnąć o jednej (z bardzo wielu) rzeczy, które mnie wpieniają. Dziś będzie o...


Smuggler

Product placement.

Czyli kryptoreklamie polegająca na wstawnieniu do np. filmu jakiegoś produktu, naturalnie tak, by się dobrze kojarzył i wrył (nieświadomie) w umysł odbiorcy skojarzeniem "fajne jest, też chcę to mieć". Po polsku nazywa się arcykoślawo "lokowaniem produktu". I nic dziwnego, że tak obciążony dziedzicznie proceder też wygląda pokracznie.

W zachodnich filmach nic nie dzieje się bez przyczyny. Nie bez przyczyny więc James Bond, zamiast kanonicznego martini (wstrząśniętego a nie zmieszanego) nagle - ku konsternacji bondofilów - popija zupkę piwną pewnego znanego koncernu. Nie bez przyczyny jeździ samochodem marki X, a na nadgarstku ma zegarek firmy Y. Nie bez przyczyny Neo rozmawiał przez wyznaczający ówczesne trendy designu i technologii model Nokii (Nokia wyznaczająca trendy - tak, dzisiaj to brzmi jak SF, prawda?). Ktoś za to zapłacił, ktoś to zrealizował. Subtelnie, nienachalnie, żeby nie było zgrzytu, żeby wyglądało że to się dzieje samo z siebie, że to integralna część filmu, a nie reklama. I jak widać to działa, bo wszyscy (niemal) wiemy co to za samochód, zegarek, telefon. I są dyskusje - czy ten nowy samochód pasuje do Bonda, czy jest lepszy czy gorszy od poprzedniego itd. Marka jest na ustach, znajomość produktu rośnie. I ten czy ów dojdzie do wniosku, że też chce to mieć. I o to w tym wszystkim chodzi.

A w Polsce? Cóż, mam wrażenie że jesteśmy pod tym względem na etapie rodzinki z reklamy, wpatrującej się z zafascynowaniem w ruch skrzydeł wiatraka. Albo raczej, że za takich ćwoków mają nas rodzimi producenci, serwując "lokowanie produktu" równie subtelne niczym uderzenie bejzbolem w kolano smacznie śpiącego. Sam już nie wiem, czy się śmiać czy płakać gdy to oglądam. (W sumie wolę to pierwsze). Parę konkretnych przykładów?

Kuchenne rewolucje - to, że pani Magda sypie za każdym razem przyprawy firmy będącej sponsorem programu, to "oczywista oczywitość". Więc nie irytuje mnie, że otwiera torebkę (kamera ujmuje to z bliska, żeby było widać logo) i parę sekund sypie, choć mam znajomych z tej branży, którzy pukają się w czoła - normalnie każdy właściciel knajpy kupuje przyprawy w takich "kanistrach" o pojemności paru kg. Nikomu nie opłacałoby się używać "torebkowanych", bo wyszłoby z 5-10x drożej. No ale w porządku, główny sponsor płaci, to ma, nikt się z tym specjalnie nie kryje, nie udaje że to przypadek itd. Ale czasem pani Magda zadaje pytanie restauratowi "a jakie pan płaci rachunki za prąd?". Czasem, bo widać drugi "dobroczyńca" tylko okazjonalnie dorzuca się do interesu. I zwykle następna jej kwestia brzmi "o, to bardzo dużo, trzeba poszukać tańszego dostawcy". Restaurator szuka, a kamera pokazuje np. jak się loguje na stronie pewnej firmy zajmującej się sprzedażą energii (duże, czytelne logo). I zaraz słychać radosne "ooo, znalazłem!". W ostatnim odcinku, który oglądałem, widać było pewnego dość zażenowanego pana, wysiadającego z samochodu z owym logoskiem, który szedł podpisać umowę z właścicielami knajpy. No cóż, też byłbym zażenowany uczestnicząc w podobnej farsie. (W jakiejś telenoweli, na którą się akurat przełączyłem, skacząc po kanałach, widziałem też pana-biznesmana, który otwierając kopertę ze zgadnijcie jakim logosem wyciągnął rachunek i radośnie wykrzyknął "nooo, nareszcie niższe rachunki!"). Jakie to, @#%^, subtelne.

Oglądam też Ranczo. Reklamuje się tam pewne masełko. Najpierw na plebanii proboszcz i wikary pili herbatę z kubków z logiem masła (a fuj, herbata z masłem jest dobra w Tybecie, nie tutaj; naprawdę nie dało się masła zareklamować w inny sposób?), a gospodyni miała na sobie fartuch z wyraźnie wyeksponowaną marką tego tłuszczyku. W następnym odcinku gdy podawała kolację mężowi, obok stosu żarcia, którym nakarmiłby się pluton wojska, postawiła talerz z wieeelką porcją owego masła. Myślę, że od biedy dałoby radę wysmarować nią Wielką Krokiew i urządzić w lecie turniej skoków. Kamera trzymała to w kadrze dobrych 5 sekund. Bo jeszcze widz by nie dostrzegł. A gdy Kusy zalewał robaka - logo wódki było równie długo eksponowane na pierwszym planie. Ale już gdy wójt i Czerepach chlali koniak - butelka była skromnie odwrócona tyłem i gdzieś na obrzeżach kadru. Paradoksalnie ale to właśnie był dużo lepszy "produkt plejsment" bo ja znam kształt tej butelki i doskonale wiem co konkretnie popijali; dla fanów płynów z Cognac był to czytelny i jasny sygnał. (Pominę fakt, że była to raczej antyreklama - nie chciałbym żeby mi mówili, że mam taki sam gust jak oni - ale idea SUBTELNEGO wplecenia produktu w fabułę tu akurat zadziała, choć niezamierzenie).

Polecam też czasem zerknięcie na dowolną telenowelę i sprawdzenie jakimi samochodami jeżdżą bohaterowie. Fajnie jest widzieć, jak np. skromna pielęgniarka, bohatersko wiążąca koniec z końcem, wiosną zasuwa wypasionym Fordem, latem mości się we Fiacie, jesienią siedzi w Hondzie, a zimą w Renault. I cała reszta towarzystwa w tym tasiemcu też akurat tę samą markę w tym samym czasie preferuje. Bo akurat producent podpisał kolejną umowę z innym wytwórcą czy jego dealerem. (Uwielbiam też skromne 100-metrowe mieszkanka takich przeciętnych Polaków w owych produkcjach, ale to temat na osobną opowieść. Zauważycie tylko, że telenowelowi Polacy nigdy nie oglądają telewizji i nie dyskutują o polityce?). A jaką biżuterię noszą Polacy (a w sumie to Polki)? Gdyby ufać telenowelom, to wyłącznie firmy zaczynającej się na A. I pamiętajcie, że jak już wyjmujecie jakiś łańcuszek czy kolczyki, drogie czytelniczki, to zawsze z firmowego pudełka i zawsze jego wieczko z logiem kierujcie w stronę widza/obserwatora. Tak bowiem robią prawdziwe damy i bizeswomanki. Niech wie plebs co jest trendny i na topie.

Klanu nie oglądam, ale czasem znajomi, znający tę moją fobię-hobbię, podrzucają mi linki na YT do cudownych scenek. Tam to już w ogóle ciężko mówić o "lokowaniu produktu", a po prostu na bezczelnego wstawia się całe kilkuminutowe reklamy do scenariusza. Poszukajcie sobie dialogów o LiveBoksie i Neostradzie choćby. A z nowszych - starszej pani z Kazachstanu przestawiono chyba cały regulamin konta dla seniorów pewnego banku, punkt po punkcie. Oczywiscie, ta joj, konto owe było wręcz idealne dla niej i wszystkich seniorów. Logos Banderasbanku też się naturalnie niezbyt subtelnie tam pojawiał. Zabił mnie też wyrafinowany sposób zareklamowania pewnego produktu firmy robiącej fiksy do żarcia. Dwie panie są głodne ale nie mają co zjeść, ale jedna "ma pomysł na..." no właśnie. Na ten produkt właśnie. I potem słyszę, że to trzeba tylko wyjąć z torbeki, dolać wody, wstawić itd. A druga siedzi i się cieszy jak blond hausefrau z reklam typu "das is bielsze pranie". Dodajmy do tego drewniane aktorstwo. Ludzieee...

Zresztą macie przykład:

I nadal nie wiem dlaczego tak się dzieje - albo reżyserzy owych programów są debilami, którzy nie dotarli jeszcze podczas lektury słownika do słowa "subtelność"? Albo - co grosze - są inteligentni ale uważają, że to my, widzowie, jesteśmy debilami, którym trzeba w ten sposób pokazać produkt, bo inaczej "ciemny naród" nie zajarzy, nie dostrzeże, nie zrozumie? A może to producenci owych "lokowanych" dynksów, ciągle jeszcze będacy na etapie białych skarpetek do czarnych mokasynów i skórzanej kurtki do tego, dzwoniąc do działu reklamy drą wąsatego ryja:
- Co to @#$$ ma być?! Zapłaciłem za to @#$%^ "lokowanie", czy nie? Więc @#$^% mój towar ma być widoczny! Z bliska!!! A najlepiej cały czas! Płacę, więc wymagam!!!

A że "klient, nasz pan" to mają. Tak, czy inaczej, jak to ktoś ładnie spointował: to wcale nie jest lokowanie produktu. To jest gwałt produktem. A że akcja budzi reakcję, to możecie być pewni, że "na złość" nie będę korzystał z usług i produktów w ten subtelny sposób mi podsuwanych. 


Redaktor
Smuggler

Byt teoretycznie wirtualny. Fan whisky (acz od lat więcej kupuje, niż konsumuje), maniak kotów, psychofan Mass Effecta, miłośnik dobrego jedzenia, fotograf amator z ambicjami. Lubi stare, klasyczne s.f., nie cierpi ludzkiej głupoty i hipokryzji, uwielbia sarkazm i „suchary”. Fan astronomii, a szczególnie ośmiu gwiazd.

Profil
Wpisów254

Obserwujących52

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze