41
19.09.2012, 19:42Lektura na 7 minut

Forza Horizon ? już graliśmy

Horizon to dla serii Forza eksperyment niezwykły. Zamiast zamkniętych torów dostajemy otwarte drogi (i bezdroża) Colorado, zamiast prototypowych aut z Le Mans odpicowane wersje wózków klasy B, zaś ascetyczny tryb kariery zastąpiony został dubstepem (choć nie tylko), przygrywającym fanom wysokooktanowych przyjemności na fikcyjnym festiwalu, pełnym dziewczyn w krótkich szortach. Czy to może się udać?


Hut

Dotychczasowi fani serii Forza, zastanawiający się czy Horizon to gra dla nich, powinni położyć na szali dwa elementy tej produkcji i oszacować to, jakie znaczenie dla nich mają oraz co o nich sądzą. Po pierwsze model jazdy, który w nowej grze przeniesiony został z Forza Motorsport 4 bez żadnych kompromisów (tak przynajmniej zarzekał się w rozmowie ze mną jeden z przedstawicieli studia Playground Games, co własnoręczne testy organoleptyczne zdawały się potwierdzać). Przy wyłączonych wszystkich asystach jest to model jazdy realistyczny w sposób niemal legendarny, jednocześnie zaś wiele opcji konfiguracji (z grubsza tych samych co w czwartej Forzy), pozwala dostosować go do własnych preferencji – aktywując kontrolę trakcji, wyświetlanie linii idealnego toru jazdy czy ustawiając poziom reprezentowany przez kierowców sterowanych przez konsolę. Każdy, kto ten model jazdy (nieco nudniejszy i mniej podkręcony, niż np. w Need for Speed: Shift, ale też bardziej organiczny, mniej kliniczny niż ten z Gran Turismo) uważa za wzorzec do naśladowania, może odetchnąć z ulgą – Forza Horizon w żaden sposób nie czyni mu ujmy, na polu wrażeń z jazdy "dostarcza" w wielkim stylu.

Drugi element, któremu trzeba się przyjrzeć decydując o zakupie, to pomysł na oprawę wyścigów zaproponowany przez twórców – kolejne konkurencje to wydarzenia festiwalu muzyczno-samochodowego, który jest tutaj tłem dla wszystkich mechanizmów rozgrywki. W określonych momentach gry towarzyszą nam więc animowane cut-scenki przedstawiające różnych uczestników festiwalu; dostęp do kolejnych wyzwań uzyskuje się poprzez zdobywanie kolorowych opasek na rękę doskonale znanych bywalcom Open'era; w głośnikach cały czas pulsuje muzyka (można ją wyłączyć, zostając przy dźwiękach silników) z trzech różnych stacji radiowych, które mają na playlistach nowoczesną elektronikę (głównie komercyjne hity dubstepu), nie mniej współczesny folko-lounge, oraz równie dzisiejszy rock (z The Black Keys na czele). To tak oderwane od ascezy poprzednich części Forzy, że jestem w stanie sobie wyobrazić, iż dla części wiernych fanów serii może być niezjadliwe – mi na szczęście zdarzyło się kilka razy słuchać dla przyjemności TAKIEJ czy INNEJ muzyki, która pojawia się w Horizon, by nie kręcić na to nosem. Ostrzeżenie takie musi się jednak pojawić – ten młodzieżowy pomysł na festiwal (podobny nieco do oprawy gry DiRT 2) jest tu obecny na każdym kroku i nie ma przed nim ucieczki. Jeśli to dla ciebie problem – masz problem. Może się bowiem okazać, że przegapisz jedną z najlepszych gier samochodowych tej generacji...

Forza Horizon otwiera się króciutkim wyścigiem za kółkiem okładkowego SRT Vipera z 2013 roku – to jednak tylko aperitif, który trwa ledwie mgnienie oka. Tak naprawdę zaczynamy grę za kierownicą Volkswagena Corrado z 1989 roku, który w kilku pierwszych początkowych animacjach jest obiektem żartów co niektórych. To tym wozem bierzemy udział w pierwszych konkurencjach – najpierw musimy dojechać na miejsce, w którym festiwal się odbywa, potem w kilku prostych wyścigach pozwalających wejść w świat gry. Mapa Colorado otwarta jest od razu w całości, ale początkowo dostęp do kolejnych wyzwań jest mocno ograniczony – moim zdaniem za mocno (mamy wybór co najwyżej dwóch wyścigów naraz) i pewnie obawiałbym się o rozmach i swobodę całego trybu kariery, gdyby nie pokazana mi przez developerów mapa, na której widoczne były wszystkie eventy obecne w grze. Widząc, jak siatka dróg znika na niej pod gęstą wysypką ikonek reprezentujących różne wyzwania, doszedłem do wniosku, że jednak będę spał spokojnie do premiery, nie martwiąc się o ten element.

Progres w trybie kariery określają dwa ograniczniki – pierwszy, to posiadana przez bohatera festiwalowa opaska, która warunkuje w jakich wyścigach może on wziąć udział (kolejne opaski zdobywa się, kończąc z sukcesami wcześniejsze eventy); drugi to pozycja na liście popularności, na której na niby rywalizujemy z 249 pozostałymi kierowcami biorącymi udział w festiwalu. Na niby, bowiem w rzeczywistości owi pozostali kierowcy wcale się z nami nie gonią – każdemu z nich przypisana jest po prostu określona liczba punktów popularności, którą musimy przebić, samodzielnie zdobywając te punkty. Otrzymuje się je za niemal wszystko – każda aktywność w świecie gry daje pewną sumę takich puntków, a dotyczy to np. bliskiego minięcia się z innym autem, driftingu, draftingu, jazdy z maksymalną prędkością itd. Jeśli tego typu akcje wykonujemy w ciągu, liczba zdobywanych punktów podbijana jest przez mnożnik combo. Pozycja na liście popularności określa natomiast możliwość wzięcia udziału w wyścigach specjalnych, tzw. pokazówkach. Może to być np. wyścig samochodu Mustang z samolotem Mustang (akurat nieszczególnie udany, bo zmienia się w zwykłą czasówkę – zapis takiego pojedynku można zobaczyć TUTAJ), ale to tylko jeden z wielu pomysłów twórców. Te konkurencje są o tyle ciekawe, że wygrana w nich skutkuje zdobyciem nowego auta, pozwalają więc zapełnić wirtualny garaż lśniącymi maszynami.

Bardziej tradycyjny sposób na zdobycie nowego wózka to kupienie go w centrum festiwalowym. Na środku mapy (mniej więcej) znajduje się swoisty „hub” wszystkich aktywności „zarządzających” - można więc powiedzieć, że to menu główne trybu kariery umieszczone w wirtualnym świecie. To tu można więc kupować nowe auta (ich pełna lista nie została jeszcze ujawniona, wiadomo, że spodziewać się należy samochodów zbliżonych do tych z np. Forzy Motorsport 4, ale bez tych najsłabszych i najmocniejszych/najbardziej prototypowych), przeglądać te już posiadane, bawić się w lakiernika, który czaruje na wózkach najbardziej fantazyjne malowania itd. By nie trzeba było tutaj wracać przez pół mapy, w Forzy Horizon istnieje opcja „szybkiego teleportu” - za darmo transportować się można do centrum festiwalowego, ale teleportacja do tzw. „outpostów” umieszczonych w świecie gry (najpierw trzeba je znaleźć) już kosztuje (cenę można jednak zbić, zaliczając wyścigi w danej okolicy).

Poza normalnymi wyścigami gra oferuje również innego rodzaju aktywności. Śledzi na przykład drogi, jakimi jeździliśmy i nagradza odkrywanie tych, na których wcześniej nasze cztery kółka jeszcze nie odcisnęły swoich śladów. W świecie gry znajdują się również tablice reklamujące festiwalowy warsztat naprawczy (łącznie jest ich 100), a rozbijanie ich zwiększa procent rabatu na modyfikacje w nim wykonywane. Najciekawszy jest jednak mechanizm o nazwie „barn find”, czyli „znalezisko ze stodoły” - w fikcyjnym Colorado rozrzucone są stodoły, w których ukryte są nowe auta; co jakiś czas gra wybiera jedną z nich i w nawijkach spikerów radiowych umieszcza wskazówki co do jej lokalizacji, w ten sposób zachęcając do eksploracji mapy. Warto to jednak robić nawet i bez takiej motywacji – świat gry jest przecudny, utrzymany w miłych dla oka barwach ciepłego wrześniowego dnia (ok, w poezji nigdy nie byłem mistrzem); na dodatek mocno zróżnicowany (ubolewam jednak nad brakiem drogi prowadzącej morskim nabrzeżem – jest tu jedna ciągnąca się wzdłuż sporego, malowniczego jeziora, ale to jednak nie to samo).

Forza Horizon spodobała mi się – w swoich pierwszych dwóch godzinach, jakie mogłem rozegrać – na tyle, że trudno mi znaleźć jakieś większe słabości tej produkcji. Przyciśnięty do muru wskazałbym na dość skromne elementy sieciowe: online bawić się może maksymalnie ośmiu graczy; każdy wyścig z trybu kampanii można rozegrać przez Xbox Live; powraca też tryb Rywali, który poszczególne wyścigi pozwala przejechać porównując swoje osiągi z duchami innych graczy pobranymi przez sieć, jednak wiem, że takich pomysłów mogło być dużo dużo więcej. Z utyskiwaniami poczekam jednak do premiery, bo może wtedy, gdy opcje sieciowe będzie można przetestować w warunkach docelowych okaże się, że tak naprawdę niczego im nie brakuje. Osobiście czekałem na grę, która weźmie otwarty świat z Test Drive Unlimited, doda do tego poważny i szanujący się model jazdy a potem okrasi to drobiazgami podpatrzonymi w takich tytułach, jak choćby Burnout Paradise – i Forza Horizon jest taką właśnie grą. Dla mnie, to po prostu wszystkie najlepsze gry samochodowe w jednej.


Redaktor
Hut
Wpisów4059

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze