26
31.01.2012, 13:15Lektura na 7 minut

[By the way] Sanitarium

Czasami cieszę się, że jako dzieciak nie zagrałem we wszystkie gry, które mnie interesowały i dzięki temu wciąż mam wiele do nadrobienia. Szczególnie cieszy mnie to, że zostawiłem sobie na później takie tytuły, jak Sanitarium. Tytuły, które zdecydowanie przerosłyby mnie w tamtych czasach. 


Berlin

###
W tekście znajdziecie trochę spoilerów z pierwszego i drugiego rozdziału Sanitarium, oraz trochę wniosków, do których można – ale nie trzeba – dojść nawet po chwili grania. Jeżeli nie chcecie psuć sobie zabawy – na Good Old Games kupicie ten tytuł za grosze, a przejdziecie go w około siedem godzin. Jeżeli graliście, albo nie macie zamiaru zagrać...

Wszystkie angielskie powieści gotyckie z osiemnastego wieku miały jedną cechę wspólną: ich akcja toczyła się albo w odległej przeszłości, albo w jakimś egzotycznym miejscu daleko od granic spokojnego królestwa. Czytelnicy wiedzieli przecież, że w Anglii opuszczone kościoły i ponure zamczyska mogą kryć co najwyżej grupkę bardzo znudzonych arystokratów zajmujących się piciem i orgiami, a nie mroczne i przerażające tajemnice. Tak było kiedyś – nowoczesny gotyk podmienił szlachetnie urodzoną damę w opresji na nastolatkę z sąsiedztwa ogrywającą przez trzy filmy zatwardzenie, a paranormalne fantazje na skaczące po drzewach brokatowe wampiry. Dlatego też zamiast zajmować się Zmierzchem chciałbym opowiedzieć wam o Sanitarium. Inspirowanej gotykiem grze, która zabiera gracza prosto do ostatniego niezbadanego jeszcze miejsca: w otchłań szalonego umysłu.

Krew na ścianach
Kiedy spróbowałem porozmawiać z facetem, który walił głową w ścianę i nie zauważyłem tej sporej plamy krwi w pobliżu zrozumiałem, że to miejsce rządzi się innymi prawami, niż świat który pamiętam. Obudziłem się w szpitalu psychiatrycznym w wieży gotyckiego zamczyska, miałem głowę owiniętą bandażami i po chwili obserwowałem jakiegoś “pacjenta”, który ze śmiechem na ustach roztrzaskał się o podłogę wiele pięter niżej. Jąkała w kącie opowiedział mi, że syreny wyją na alarm i zagrzewają do walki, w której poprowadzi nas najlepszy z lekarzy, doktor Morgan, a niedaleko ktoś próbował przebić się przez mur udając przy tym kurczaka. Przy tych wszystkich wariatach moja amnezja wydawała się całkiem nieszkodliwa – w sprawność umysłu nie próbowałem nawet wątpić, bo przecież w każdej porządnej historii główny bohater musi myśleć trzeźwo.

Dopiero kiedy posąg pięknej anielicy objął mnie skrzydłami i poprosił o uratowanie swoich dzieci zacząłem się naprawdę zastanawiać, czy wszystko ze mną w porządku. Przypomniałem sobie wypadek – ktoś chyba majstrował przy hamulcach w moim samochodzie. Wyleciałem z górskiej drogi akurat tego dnia, kiedy udało mi się odkryć coś, nad czym pracowałem przez ostatnie kilka lat. Co to było? Kim ja w ogóle jestem?

### 1998
W 1998 roku ciężko było nie zwrócić uwagi na Sanitarium, nawet gracze unikający przygodówek jak ognia nie przewracali stron z zapowiedziami i recenzjami tego tytułu w magazynach. Dziecko z podwójnymi ustami, człowiek w bandażach, wielka morda klauna z wyłupiastymi oczami – to wszystko przyciągało uwagę bardziej, niż panienki w bikini reklamujące nowe monitory CRT. Ludzi od zawsze fascynowało to, co mroczne, a w departamencie gier szalonych panował i panuje poważny deficyt. 

Teoretycznie to tylko kolejna przygodówka, a do tego wydana w roku, w którym ten gatunek żegnał się z blaskiem reflektorów i schodził do piwnicy. Teoretycznie to nic ciekawego dla przeciętnego gracza, którego interesował wtedy Unreal. Teoretycznie teraz to tylko archaiczny staroć, w który nie da się nawet wygodnie pograć. A w praktyce – wręcz przeciwnie. Sanitarium jest przykładem tego, że dobra historia nawet w tak dynamicznie zmieniającej się branży, potrafi przetrwać czternaście lat i skutecznie oddziaływać na wyobraźnię ludzi wychowanych na obrazkach w HD. Tak samo, jak opowiadania Edgara Poe potrafią wywołać dreszcz u czytelnika przyzwyczajonego do dzisiejszych bestsellerów.

Kółko i krzyżyk
Kiedy anielica wypuściła mnie spod swoich skrzydeł i znowu zmieniła się w posąg przestałem wierzyć moim zmysłom. Przetarłem oczy i po sekundzie natychmiast je zamknąłem – metr ode mnie dwójka dzieci rysowała coś kredą na ziemi: chłopiec miał dwie pary ust, a dziewczynka wyglądała jakby właśnie zeszła ze stołu operacyjnego doktora Mengele. Byłem na rynku czegoś, co przypominało amerykańskie miasta widma: rozbite szyby, gnijące deski opuszczonych domów, sterty spleśniałych śmieci i porastające wszystko chwasty sugerowały jasno – nikt już tutaj nie mieszka. Co tu robią te dzieciaki, może je wymyśliłem?

Nie – kiedy otworzyłem oczy wciąż grały w kółko i krzyżyk na ulicy, a miasteczko okazało się scenerią najgorszego z możliwych koszmarów. Przy szkółce niedzielnej obok kościoła dziewczynka z drewnianymi protezami skakała na skakance, banda dzieciaków bawiła się w chowanego na cmentarzu, a zdeformowany chłopiec odbijał kulki od drewnianego podestu sklepu z przeterminowanymi cukierkami. Nigdzie nie było dorosłych, a kiedy powstrzymywałem wymioty i pytałem o nich te maluchy, odpowiadały tylko, że Matka nie pozwala im o tym rozmawiać.

Zwariowałem. Trafiłem prosto do koszmaru, który nawet nigdy mi się nie przyśnił – na krzesłach w szkółce niedzielnej siedziały trupy, a jeden z bachorów woził za sobą wykopane z cmentarza zwłoki dziewczynki, w której był zakochany. Czytałem przegniłe od deszczu gazety, sprawdziłem notatki w urzędzie miasta i treść ostatnich kazań – w pobliżu Genet, mieszkańców: 250, spadł meteoryt. Właściciel farmy bił i molestował swoje dziecko. Ksiądz tłumaczył wiernym, że nie ma w tym nic złego. Gdzie ja trafiłem? To te dzieciaki, które anielica kazała mi uratować? Czy po prostu oszalałem do reszty?

### 2012
Sanitarium nie jest zwyczajną mroczną przygodówką, ani nawet dobrym przykładem horroru. Jest jednym z najodważniejszych eksperymentów, jakie w grach widziałem – do połowy przypomina wspaniałe i fascynujące Gummo, czyli “najgorszy film 1997 roku” według New York Times (co już może służyć za wystarczającą rekomendację, żeby go obejrzeć). To właśnie w Gummo tolerancja i wytrzymałość widza testowana jest przez niekończący się potok ludzkiego cierpienia i degeneracji. To w nim mamy do czynienia z małym, zniszczonym przez tornado miasteczkiem, którego mieszkańcy stracili wszelką wolę życia i powoli mordują w sobie człowieczeństwo. Tak też wygląda Sanitarium, które buduje swój schizofreniczny klimat na koszmarach i wizjach głównego bohatera: obrazach wywołanych przez poruszoną do działania, zniszczoną tragediami psychikę.

Miasteczko Genet, w którym mieszkają tylko dzieci – niszczejące całkowicie jak przedmioty – jest jednym z najbardziej poruszających miejsc, jakie udało mi się zwiedzić w grach komputerowych. Jest to jednocześnie tylko jeden z asów, które Sanitarium trzyma w rękawie: zlepione z niepasujących do siebie elementów, jak szyty przez kobietę bez gustu patchwork, tworzy w zadziwiający sposób całkowicie spójną całość. I nieważne, czy akurat jako Max patrzy się na wożonego na wózku trupa, czy jako Sarah rozmawia z pracownikami cyrku, którego nikt nie odwiedził. Nieważne, czy jako bohater centaurów Grimwall walczy się z cybernetycznie modyfikowanymi robakami, czy jako boski Olmec zwalcza Quetzalcoatla na szczycie azteckiej piramidy. Wszystko to jest szaloną projekcją umysłu, który próbuje poradzić sobie z problemami wewnątrz własnej psychiki, a jednocześnie rozpaczliwie chce dobudzić się ze śpiączki po wypadku samochodowym.

Śpiączka – pomysł na narrację, który może przypominać “młodszym” graczom Traumę Krystiana Majewskiego z zeszłego roku, ale zrealizowany o wiele lepiej. O ile poziom paranoi na piksel kwadratowy w Sanitarium i Traumie jest nieporównywalny (na korzyść tego pierwszego oczywiście), to właśnie Trauma wydaje się być przećpaną, bezsensowną wizją artystyczną, a nie Sanitarium. Śmierć siostry i towarzyszące Maxowi przekonanie, że zawiódł jej oczekiwania w ostatnich sekundach jej życia oraz sposób, w jaki jego psychika próbuje sobie z tym poradzić jest o wiele bardziej przekonujący niż dowolna sekunda w grze Majewskiego.

Sanitarium jest po prostu dziełem sztuki, a zwracanie uwagi na jego niedoskonałości techniczne po czternastu latach od premiery jest jak mędrkowanie o wyblakłych kolorach na wycieczce po Luwrze. To jedna z najbardziej dojrzałych i interesujących historii, jakie udało się przemycić do wystrzegających się dorosłości gier komputerowych. I niestety to właśnie jest ostatnim gwoździem do trumny jej ewentualnej przyszłości: nikt nie zainwestuje w remake gry, kiedy podniesiona jakość grafiki z chirurgiczną precyzją pokaże szkaradztwa, jakie pojawiają się na ekranie. Nikt nie będzie miał zamiaru wskrzesić tytułu, w którym robactwo lęgnie się na podłogach kiedy cybernetyczne insekty palą cyklopie noworodki w piecach. Nikt nie będzie chciał w tych czasach opowiedzieć historii o radzeniu sobie z własną psychiką przechodząc przy tym przez najgorsze możliwe koszmary –

Chociaż może to i lepiej, a Sanitarium powinno zostać zakurzonym dziełem sztuki, o którym nikt nie pamięta?


Redaktor
Berlin

Everybody wants to be a Master — everybody wants to show their skill. Everybody wants to get there faster, make their way to the top of the hill. Each time you try you're gonna get just a little bit better. Each day we climb one more step up the ladder. It's a whole new world we live in — it's a whole new way to see. It's a whole new place, with a brand new attitude. But you've still gotta catch 'em all... And be the best that you can be!

Profil
Wpisów1396

Obserwujących9

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze