95
29.10.2010, 16:42Lektura na 7 minut

Recenzja cdaction.pl - Star Wars: The Force Unleashed II

W niej czy moc silna, mało midichlorianów czy - zastanawia się nad jakością gry Star Wars: The Force Unleashed II mistrz Yoda. A wraz z nim gem. Recenzja cdaction.pl!


CD-Action

Star Wars: The Force Unleashed II
wersja testowana: X360, j. angielski
wydawca: LEM
oficjalna cena: 239,99 zł

 

O pierwszym Star Wars: The Force Unleashed – spadkobiercy tradycji serii Jedi Knight – jego ojciec chrzestny Haden Blackman powiedział kiedyś: „rozpoczynaliśmy w dziesiątkę, tworząc zupełnie nowy zespół, zupełnie nowy engine, zupełnie nowe narzędzia integrujące trzy różne technologie – z jedną wcześniej nie mieliśmy do czynienia, dwie inne nigdy nie sprawdziły się w praktyce. Tworzyliśmy ją z myślą o nowych platformach, ale rozpoczynając nie mieliśmy nawet developerskiego 360 ani PS3”. Mimo to i mimo potężnych opóźnień tytuł odniósł niewiarygodny sukces, stając się najszybciej sprzedającą grą z uniwersum Star Wars i trafiając łącznie – po znów mocno opóźnionej premierze wersji na PC – do ponad 7 milionów graczy gotowych władać Mocą Uwolnioną

Niestety, nie dane nam będzie usłyszeć komentarza Hadena Blackmana odnośnie prac nad sequelem The Force Unleashed, a w każdym razie nie w najbliższym czasie i na pewno nie oficjalnie. To dlatego, że jakiś czas temu ten zasłużony twórca – scenarzysta i producent wszystkich gier Star Wars wydanych w latach 1999-2008 - nie wytrzymał napięć panujących ostatnimi czasy w LucasArts i... poszedł własną drogą. Przyczyn formalnie nie ujawniono, jednak pięć godzin spędzonych ze Star Wars: The Force Unleashed II zdradza nieładną prawdę: Blackman miał dość słabych produkcji LucasArts, a LucasArts miał dosyć słabych produkcji Blackmana. W tej sytuacji szansa na to, że przyjdzie nam ujrzeć sugerowaną wcześniej trzecią część serii zdaje się równie realna, jak to, że dane mi będzie w tym roku zagrać w TIE Fightera 2.

Fabuła, czyli dawno temu, w odległej galaktyce...
Na pierwszy rzut oka jednak wszystko wygląda lepiej nawet, niż w przypadku utytułowanej poprzedniczki. Ponownie osadzona w czasie pomiędzy filmowymi częściami III i IV Star Wars, a więc w czasie tworzenia się Rebelii przeciw Imperium The Force Unleashed II bezpośrednio nawiązuje do historii Starkillera – tajemnego ucznia Lorda Vadera. Ten, jak pamiętamy dwa lata temu z bezlitosnego kata rycerzy Jedi zmienił się pod wpływem kobiety w oddanego sprzymierzeńca Rebeliantów. Ta przewidywalna fabularna wolta nawiasem mówiąc zniechęciła niejednego gracza do wsłuchiwania się w dialogi w znakomitych przerywnikach filmowych, ale na szczęście tam słabości scenariusza kryły wartka akcja i efekty specjalne wykorzystujące nowatorskie technologie fizyki obiektów i sztucznej inteligencji.

Star Wars: The Force Unleashed II fabularnie jest jeszcze słabsze niż poprzednik. Akcja zawiązuje się tym razem na Kamino, gdzie Vader testuje kolejnego klona Starkillera, który zatrzeć ma ślady po oryginale, eliminując m.in. jego wielką miłość. Testu nasz klon nie zdaje – nie jest w stanie uderzyć hologramu ukochanej kobiety – ale nie czekając na egzekucję ucieka Vaderowi przy użyciu osobistego myśliwca Mrocznego Lorda. Kolejne spotkania z postaciami znanymi już z poprzedniej gry skomplikują sytuację – okaże się, że nasz Starkiller wcale nie musi być klonem, lecz może być oryginałem. Potwierdzenia lub zaprzeczenia tej teorii szuka u pewnego zielonoskórego stworka na bagiennej planecie. W tym czasie Vader woła na pomoc kumpli w postaci najbardziej znanego łowcy nagród uniwersum Star Wars...

Mechanizmy rozgrywki, czyli moc znów uwolniona
The Force Unleashed II mechanizmy znane z oryginału rozwija tylko ewolucyjnie. Starkiller wprawdzie od samego początku gry posługuje się dwoma mieczami świetlnymi, jednak w praktyce jest to zmiana wyłącznie kosmetyczna. Podobnie jest z mocami – wszystkie, które pamiętamy z poprzedniczki, dostępne są od samego początku gry, a jedyna nowa – Mind Tricks zmuszające przeciwnika, by zaatakował kumpli albo... popełnił samobójstwo – w niewielkim stopniu wpływa na rozgrywkę. Identycznie też wygląda kwestia rozwoju Starkillera, który skrzętnie zbiera kulki doświadczenia sypiące się z pokonanych przeciwników i zniszczonych obiektów (a czasem odnalezionego holocronu), by wykupić za nie kolejne rozwinięcia skuteczności mieczy świetlnych (dodatkowe proste kombinacje ciosów) i mocy. Dodatkowo możliwe jest umieszczanie w mieczach kolorowych kryształów, które zmienią ich właściwości – np. wzmocnią samoleczenie bohatera.

Nie zmienił się też ani na jotę charakter samej rozgrywki. The Force Unleashed II bazuje na wstępnej obróbce mocami i ostatecznej – mieczami świetlnymi całych tłumów przeciwników, którzy mieli nieszczęście wejść w drogę Starkillerowi. W tym przypadku jednak daje się gołym okiem zauważyć zmiany w stosunku do poprzedniczki. Po pierwsze – pojawiają się przeciwnicy nowi, odporni np. na ciosy mieczem świetlnym (przynajmniej do czasu wyrwania mu z łap tarczy i połamania jej na jego głupim łbie), albo na moce Mocy, co sprawia, że trzeba skrócić dystans i zasypać delikwenta gradem ciosów wręcz. Z drugiej jednak strony łatwo zauważyć, że zanikła jakby różnorodność gatunkowa naszych celów – teraz to już tylko głównie szturmowcy (uwaga, w końcu można ich kroić na kawałki!) i droidy w różnych liczbach i konfiguracjach.  Przedarcie się przez nich wiedzie do walk z bossami (całych dwóch), które jednak nie wymagają niczego innego, jak dobrej reakcji na QTE. Niemniej ich skala sprawia, że także one mogą się podobać.

Tryb dla jednego gracza, czyli 5 (słownie: pięć) godzin gry
Niestety, wszystko powyższe – czyli autentyczne wrażenie bycia superjedi – przestaje być ważne w starciu z najpoważniejszym zarzutem, jaki wytoczyć można przeciw The Force Unleashed II. Jej kampanię dla jednego gracza da się śmiało ukończyć w zaledwie pięć godzin! W grze tak naprawdę są zaledwie cztery światy-poziomy i – uwaga – jedynie dwóch faktycznych bossów. Najogólniej całość jest nieznacznie tylko większa, niż podwójne DLC „Infinities” do oryginalnego The Force Unleashed – te, w którym Starkiller staje się uczniem samego Palpatine’a! Swoją drogą nie zdziwiłbym się widząc za tydzień czy dwa jakieś płatne DLC składające się z poziomów wyciętych z gry... Tak czy inaczej w zestawieniu z choćby Darksiders czy – zwłaszcza – Castlevanią nowe dzieło LucasArts wypada nadzwyczaj marnie. I nie tylko pod względem rozmiarów, ale i różnorodności – starcia z ciągle tymi samymi przeciwnikami w tych samych sceneriach i przy użyciu tych samych technik (i animacji – wszystkie finiszery QTE są takie same) sprawia, że nawet te skromne pięć godzin gry dość szybko staje się nudne. Przez to też jakoś nie chce się robić punktowanych dodatkowo wyzwań.

Tryb dla wielu graczy, czyli szukaj gdzie indziej
Star Wars: The Force Unleashed II nie oferuje możliwości sprawdzenia, czy i jak Moc Uwolniona jest silna w innych graczach. Jak na grę w której tryb jednego gracza wystarcza na parę godzin, a która kosztuje oficjalnie ciężkie 240 zł – grzech niewybaczalny.

Oprawa audiowideo
Nie da się zaprzeczyć – przynajmniej w kwestii oprawy jest naprawdę dobrze. Gra wykorzystuje ulepszony Ronin engine, który został stworzony na potrzeby pierwszej The Force Unleashed, teraz zaś wygląda jeszcze bardziej plastycznie i jeszcze bardziej sugestywnie. Do tego nie ma większych problemów z nowatorskimi technologiami, jak DMM-em, który pozwala dynamicznie niszczyć obiekty (niestety, wciąż nie wszystko co wpadnie pod miecz), czy Euphorią odpowiadającą za wiarygodną sztuczną inteligencję.  Fantastycznie płynne są też animacje, choć zdarzają się co pewien czas zaciachy, czy tearing ekranu wywołane zapewne pracą HDD. Nie sposób też w jakiś szczególny sposób czepiać się oprawy dźwiękowej. Wszystko – prócz może głosu Vadera – brzmi w The Force Unleashed II tak, jak powinno brzmieć w grze Star Wars z masteringiem w Skywalker Sound.

Podsumowanie
Koniec końców jednak wydanie minimum dwóch stówek na grę, która wystarcza na pięć, a jeśli polujesz na osiągnięcia czy trofea osiem godzin powtórzonej i powtarzalnej rozgrywki, to zdecydowanie za dużo nawet dla nieuleczalnych maniaków midichlorianów we krwi. Z drugiej strony to niezły tytuł, by go wypożyczyć – najlepiej za darmo – na jeden dzień, zrobić w nim te 400-500 punktów i oddać w niejasnym poczuciu straconego być może czasu, ale przynajmniej nie straconych pieniędzy. Zatem: niech Moc będzie z wami. Mimo wszystko.

Ocena: 6

---
Plusy

  • klasyczne uniwersum Star Wars
  • poczucie bycia superjedi
  • poprawiona płynność animacji
  • bardzo dobra oprawa audiowideo

  • Minusy

  • gra wystarcza na kilka godzin
  • niewielki zakres zmian wobec pierwowzoru
  • brak trybu dla wielu graczy
  • w rzeczywistości dodatek do pierwszego The Force Unleashed

  • Redaktor
    CD-Action
    Wpisów1101

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze