46
21.09.2010, 18:38Lektura na 7 minut

Recenzja cdaction.pl: Sid Meier?s Civilization V (PC)

To po prostu niesamowite, że prawie dwadzieścia lat od premiery pierwszej części, kolejne odsłony Civilization wciąż bawią miliony graczy. Czy pecetowa „piątka” godnie kontynuuje tę tradycję? Sprawdził to i spisał – martin. 


CD-Action

Sid Meier’s Civilization V
Wersja testowana: PC, j. angielski
Wydawca: Cenega
Oficjalna cena: 149,99 zł

Krążące po sieci virale z grupą wsparcia dla osób uzależnionych od Civilization to nietypowy, zabawny sposób na promocję gry (zwłaszcza gdy gdzieś w tle w niewielkiej roli pojawia się sam Sid Meier - TUTAJ) a jednocześnie zwrócenie uwagi na cechę charakterystyczną strategii turowych, czyli Syndrom Jeszcze Jednej Tury. §

To czy tego typu gra jest dobra sprawdzamy więc patrząc na liczbę tur wyświetloną w górnym prawym rogu ekranu, dodając zimne pizze zjedzone na obiad, spóźnienia na spotkania ze znajomymi i mnożąc przez brakujące kartki w kalendarzu. Stosując ten przelicznik mogę śmiało powiedzieć – Civilization V jest świetna! To tytuł przy którym zatracamy całkowicie kontakt z rzeczywistością przenosząc się do fikcyjnego świata, w którym starożytni Grecy zawierają sojusze z Napoleonem i Montezumą prowadząc jednocześnie wojnę z wielkimi mechami Japończyków. I tak już od około dwudziestu lat, bo pisząc po prawdzie, zasady rozgrywki nie zmieniły się znacząco od premiery pierwszej części serii w 1991 roku.

Do zwycięstwa na różne sposoby

W Civilization V wcielamy się w historycznych przywódców osiemnastu największych nacji w dziejach ludzkości. Jako Jerzy Waszyngton, Aleksander Wielki, Ramzes II, czy caryca Katarzyna prowadzimy nasz lud od epoki kamienia aż po futurystyczną przyszłość. Tym razem w nieco innej formie, bo na planszy podzielonej nie na pola kwadratowe, ale heksy, co nadało rozgrywce większej różnorodności otwierając przed graczem – dosłownie – nowe kierunki rozwoju i ataku.

Dzieło Meiera nigdy nie posiadało fabuły. Najprościej powiedzieć, że celem w Civilization jest po prostu zwycięstwo. Osiągnąć je można aż na pięć sposobów: na punkty (należy przetrwać do końca czasu rozgrywki, wtedy podliczana jest punktacja za każde posiadane miasto, budynek, jednostkę, czy opracowaną technologię), drogą dyplomatyczną po wybudowaniu siedziby Narodów Zjednoczonych, przez kulturę gdy rozwiniemy pięć rodzajów polityk społecznych (składają się one z ulepszeń we wcześniejszych częściach zwanych Civicsami), naukę po opracowaniu programu Apollo i zbudowaniu statku kosmicznego lub drogą militarną – przez dominację.

Brzmi to fajnie, jednak w rzeczywistości, kiedy gramy w singlu przeważnie zwyciężamy (lub przegrywamy) wyłącznie na ostatni ze sposobów. Siadając do Civilization V trzeba bowiem nastawić się na walkę, która najczęściej uniemożliwia odpowiedni rozwój nauki czy kultury, ponieważ cała gospodarka naszego kraju podporządkowana zostaje wysiłkowi militarnemu. Dzieje się tak dlatego, że sztuczna inteligencja na poziomach trudności od 5 do 8 (niższe są dziecinnie proste i wróg nie stanowi żadnego wyzwania) koncentruje się wyłącznie na unicestwieniu naszej cywilizacji. I nie pomagają tu żadne zabiegi dyplomatyczne, ponieważ dyplomacja uboga jest w opcje a komputer (o ile w ogóle chce z nami rozmawiać) przeważnie nie akceptuje warunków negocjacji innych niż narzucone przez siebie. Szkoda, bo ekran dyplomacji zaprojektowano wyjątkowo efektownie – w trakcie rozmów widzimy przed sobą świetnie animowanego, „żywego” przywódcę danej frakcji, na dodatek mówiącego w swoim ojczystym języku.

Państwem władając

W trakcie gry zakładamy i rozbudowujemy kolejne miasta, łączymy je drogami i szlakami handlowymi, wreszcie opracowujemy technologie (badania odblokowują kolejne budynki i jednostki) oraz polityki społeczne. O szczegółach zarządzania nie ma co się rozwodzić, bo nowości tu niewiele. Muszę natomiast przyznać, że w porównaniu z poprzednimi częściami dużo lepiej rozplanowano i zaprezentowano wszelkiego rodzaju wskaźniki i opcje – są czytelniejsze i już na pierwszy rzut oka wiadomo za co odpowiadają. Niestety, po części wiąże się to z pewną wadą gry. Zabrzmi to dziwnie, ale w Civilization V są za duże menusy – momentami pochłaniają cały ekran zasłaniając świat gry.

To bardzo uciążliwe nie tylko przy planowaniu rozwoju miast, ale przede wszystkim w trakcie walk. Trójwymiarowa oprawa jest bardzo ładna i dopracowana w najmniejszym detalu, szczególnie efektowne są natomiast potyczki, które nie raz zasłaniają okienka ze statystykami, np. te wyskakujące automatycznie i pokazujące… stosunek sił i spodziewany wynik walki.

Najdziwniejsze jest jednak to, że przy tak wielkiej „powierzchni” interfejsu zabrakło w nim miejsca dla kilku podstawowych opcji. Fakt, pewne braki można (i należy) zrzucić na karby uproszczenia zabawy pod kątem mniej doświadczonych graczy, co ewidentnie w Civilization V zrobiono. Ale jak wyjaśnić to, że w menu rozkazów dla jednostek brakuje opcji automatycznej eksploracji, kiedy uruchamia ją znany z poprzednich części skrót klawiszowy? Meier i spółka chcą chyba nauczyć nowych graczy szacunku dla każdej posiadanej jednostki…

Mnogość pionków

Skoro o jednostkach już mowa, nie sposób nie wspomnieć straszliwie upierdliwej pracy kamery. Automatycznie przesuwa się ona nad jednostkę, której powinniśmy wydać rozkaz. Komputer sam jednak decyduje na kim powinniśmy skupić naszą uwagę, w efekcie czego zdarza się, że zamiast koncentrować się na planowaniu i prowadzeniu oblężenia wrogiego miasta, musimy wskazywać robotnikom kolejne lokalizacje farm i punktów kupieckich. Tury i tak nie można skończyć dopóki nie poruszymy wszystkimi pionkami po mapie, dlatego wolałbym sam decydować o kolejności tych ruchów, tymczasem nawet jeśli stawiamy opór, to komputer wciąż wraca z kamerą nad swoją ulubioną jednostkę.

Z jednostkami związana jest jedna poważna zmiana jaką wprowadzono w rozgrywce w Civilization V, mianowicie nie możemy gromadzić wojska stawiając je na tym samym polu. Przynajmniej w teorii, bo postawienie żołnierzy na polu z robotnikami jest wręcz wskazane, gdy w pobliżu jest mogący porwać cywili przeciwnik. Zdarzało mi się natomiast, że na jednym polu stawały dwie jednostki wojskowe – raz zgodnie wyprowadzały ataki, innym razem jedną z nich od razu musiałem przestawić inaczej nie dałoby się zakończyć tury. Znowu w jeszcze innej sytuacji podwładny w ogóle nie chciał stanąć na danym polu. I tu kolejny problem – wyszukiwanie ścieżek. Wysłanie jednostki na odległość większą niż kilka heksów graniczy z cudem, ponieważ te odmawiają posłuszeństwa jeśli na trasie znajduje się jakakolwiek przeszkoda (nawet zakryta przed naszymi oczami mgłą wojny) i w przeciwieństwie do turówek spod znaku Total War nie potrafią obrać drogi alternatywnej.

Wady te rekompensuje jednak samo prowadzenie wojny w Civilization V. Możliwości taktyczne są wielkie m.in. dzięki ogromnemu zasobowi zróżnicowanych jednostek zależnych od naszego poziomu rozwoju technologicznego. Nie raz zdarza się, że naprzeciw wojów z toporami i łuczników stają świetnie wyszkoleni komandosi, zakuci w zbroje rycerze szarżują na czołgi a na ostrzał z katapulty reaguje artyleria i rakiety dalekiego zasięgu. Im bardziej rozwinięta jest nasza cywilizacja, tym większe znaczenie na polu bitwy zyskuje też flota (na wcześniejszych etapach zbędna, nawet do transportowania jednostek – odpowiednie ulepszenie sprawia, że same przekraczają one nawet największy ocean) oraz lotnictwo.

Wielkie (i widowiskowe) zniszczenie na kilkunastu sąsiednich heksach sieje broń atomowa, jednak najpotężniejszych orężem w Civilization V jest Giant Death Robot dostępny po opracowaniu ostatniej gałęzi drzewa technologii. Jednym strzałem z laserów niszczy on każdą wrogą jednostkę, dwa strzały załatwiają zaś każde oblężenie. Mając trzy lub cztery takie odporne na wrogie ataki mechy (w miarę skuteczna przeciwko nim jest wyłącznie artyleria ppanc) zwycięstwo przez dominację mamy już praktycznie w kieszeni. Zanim jednak to nastąpi upłynąć musi przynajmniej kilkaset tur i – w zależności od wielkości mapy na której gramy i liczby przeciwników – od kilku do kilkudziesięciu godzin gry. Długi czas rozgrywania pojedynczego scenariusza trzeba brać pod uwagę zwłaszcza, gdy postanowimy rozegrać go przez sieć. Zanim gra się skończy okazać się może, że rodziny, nasza i naszych przyjaciół, zaczną zgłaszać zaginięcia odpowiednim służbom. Świat Civilization V niejednemu przysłoni bowiem ten realny.


Ocena: 4,5 na 5

---

Plusy:

  • klimat
  • wciąga jak diabli
  • złożona rozgrywka zaprezentowana w sposób przejrzysty i łatwy do opanowania
  • nowe możliwości taktyczne na planszy podzielonej na heksy
  • mnóstwo jednostek, w tym po dwie specjalne dla każdej cywilizacji
  • ładna, w pełni trójwymiarowa oprawa graficzna
  • doskonała ścieżka dźwiękowa

  • Minusy:

  • menusy potrafią zakryć cały ekran
  • AI dąży tylko do wojny
  • niewielkie znaczenie dyplomacji
  • problemy z szybkim doczytywaniem tekstur

  • PS W recenzji nie wspominam o ścieżce dźwiękowej, a ta jest fantastyczna. Żadne słowa nie oddadzą jednak wrażeń jakie odnieść można samemu słuchając muzyki skomponowanej m.in. przez Geoffa Knorra. Na swojej stronie udostępnił on sporą część soundtracku – koniecznie posłuchajcie! (TUTAJ)

    PS2 A gdybyście chcieli sprawdzić blog autora - kliknijcie TUTAJ.

    PS3 Demo jest już na Steamie.


    Redaktor
    CD-Action
    Wpisów1103

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze