77
8.09.2010, 20:58Lektura na 8 minut

Recenzja cdaction.pl: R.U.S.E. (X360)

Największa niespodzianka 2010? Jak do tej pory - R.U.S.E. RTS oczekiwany przez mało kogo, stworzony przez studio z niewielkim dorobkiem, może wygrać ze StarCraftem II batalię o tytuł "Strategii roku". M.in. dlatego, że to pierwsza taka produkcja, w którą gra się dobrze na konsoli. Recenzja cdaction.pl!


Hut

R.U.S.E.
wersja testowana: X360, j. polski (pełna lokalizacja)
Wydawca: Ubisoft Polska
oficjalna cena: 199,00 zł

Kiedy miałem dziesięć lat, nie jarałem się Zmierzchem, Bakuganem i Spider-Manem, tylko małymi książeczkami z Żółtym Tygrysem, które opisywały wybrane epizody II wojny światowej. Choć bazując na tym fakcie, można dojść do wniosku, że czas już szykować dla mnie miejsce na Powązkach, piszę o tym celowo - bo R.U.S.E. tak jakoś przypomniał mi wizję wojny przedstawioną w tych niewielkich tomikach. Te, które najbardziej mi się podobały, były poświęcone działaniom wywiadów - maszynie szyfrującej Enigma, tekturowych czołgach, radiowych stacjach nasłuchu, operacji Bodyguard, człowieku o pseudonimie Cycero. itd. itp. Batalie wygrywało się w nich nie siłą pancernych kolumn (oczywiście ważnych, ale...), a dezinformacją, fortelem, frontowym sprytem. A tak właśnie wygląda wojna w R.U.S.E.. §

Samouczek dla samotników

Podobnie, jak R.U.S.E. - i wiele innych wydawanych obecnie gier - R.U.S.E. to pakiet różnych trybów i wariantów rozgrywki, spośród których trudno właściwie wskazać ten najważniejszy. Przywykliśmy, że jest nim tryb dla jednego gracza, ale szczególnie w tej grze to tylko jedna z wielu możliwości obcowania z nią, początek całej zabawy. Początek także w sensie dosłownym, bo dwadzieścia parę misji kampanii single to właściwie samouczek do gry, wprowadzający krok po kroku kolejne elementy rozgrywki, generalskie "narzędzia" (m.in. tytułowe fortele, nowe rodzaje wojsk).

Nie znaczy to jednak, że kampanii czegoś brakuje - to całkiem długa (jak na dzisiejsze standardy) sekwencja coraz trudniejszych misji, osadzonych w różnych geograficznie lokacjach i na różnych frontach, zgrabnie spiętych tyleż naiwną, co uroczą fabułą o młodym majorze, który staje się generałem, mimo niekompetencji przełożonych i knowań potężnego szpiega. Pierwsza misja to odbijanie alianckiej odpowiedniczki "Maty Hari" z Zamku Colditz, potem przenosimy się do Afryki, dalej wędrujemy do Włoch i tak - bazując na faktach, ale gdzieniegdzie od nich odchodząc - toczy się to aż do końca. Każda nowa misja ma animowane wprowadzenie przedstawiające jej tło fabularne, w wielu z nich migają odwracające uwagę kobiece nogi, niezależnie jednak od tych przeszkadzajek zawsze kończymy sceną, w której bohater pochyla się nad sztabowym stołem i tak, w płynny sposób, przechodzimy do rozgrywki.

Sztabowy stół

"Odległość" z jakiej pokazane są bitwy w R.U.S.E. dobrana została idealnie. Niby budujemy poszczególne budynki, nimi dowodzimy pojedynczymi jednostkami, ale nie musimy zajmować się nużącym mikrozarządzaniem (jak np. w serii Soldiers/Faces of War/Men of War). Z drugiej strony, choć kamerę można w każdym momencie podnieść na tyle wysoko, by wzrokiem ogarnąć całą mapę, w każdej chwili można zjechać nią na tyle nisko, by w miarę dokładnie wskazać baterii artylerii przeciwlotniczej, w którym zakątku zagajnika ma się rozstawić, by z ukrycia strzelać do wrogich samolotów.

Obserwując rozgrywkę z tej perspektywy możemy wydawać rozkazy kilku rodzajom wojsk (m.in. piechota, czołgi, artyleria, lotnictwo, jednostki eksperymentalne - każda z ośmiu nacji ma w nich oczywiście inne jednostki), przemieszczać je po mapie, wskazywać cel ataku, a także korzystać z tzw. forteli, czyli dziesięciu "efektów" nakładanych na wybrane fragmenty/obszary mapy. Fortele te działają na różne sposoby - niektóre odkrywają ruchy wojsk nieprzyjaciela, inne ukrywają nasze własne działania, są też takie, które pozorują atak lub sprawiają wrażenie, że mamy w jakimś miejscu duże zgrupowanie sił; parę modyfikuje też zachowania wojsk (np. sprawia, że są bardziej podatne na ucieczkę (wrogie), lub też na odwrót - nasze walczą do ostatniego człowieka). I... to właściwie wszystko, ale tak naprawdę więcej nie trzeba. Mamy wojska, którymi dowodzimy; mamy ciekawe modyfikatory, które pozwalają zaskoczyć przeciwnika lub odmienić przebieg  potyczki; można też korzystać z zasadzek (z oddziałami schowanymi w lesie/miastach), atakować linie dostawcze wroga, prowadzić na niewielką skalę badania technologiczne - słowem, dostajemy do ręki wszystkie narzędzia, by prowadzić działania wojenne.

Generał Xbox

Specjalnie do recenzji wybrałem wersję konsolową R.U.S.E., by sprawdzić, czy uzasadniona jest fama, na skrzydłach której tytuł ten dotarł do mnie ("mówię ci stary, to pierwsza strategia, w którą fajnie się gra na konsoli" - mówili ci, co grali przede mną). Cóż - fama jest uzasadniona. Wszystkie niezbędne czynności - wybieranie jednostek (na 3 sposoby), wskazywanie celu, wskazywanie kierunku przemarszu, dostęp do panelu produkcyjnego bardzo logicznie przypisano do pada. Ponieważ w grze nie ma mikrozarządzania  - czyli między innymi nie trzeba ustawiać pojedynczych jednostek co do milimetra - nie jest wymagana precyzja, jaką daje PC-towcom myszka. Idealnie nie jest - np. jednostki domyślnie łączą się w grupy, czyli wysłanie trzech oddziałów, składających się z dwóch jednostek piechoty, w jedno miejsce, powoduje, że powstaje grupa "sześciojednostkowa", a potem nie za bardzo można ją w prosty sposób rozdzielić (trzeba przybliżyć kamerę maksymalnie jak się da i ręcznie wskazać np. trzy jednostki). Dodatkowo nie ma możliwości łączenia kilku różnych oddziałów w jedną formację i muszę przyznać, że parę razy mi tego brakowało. Jednak fakt, że i bez tej opcji sobie radziłem, świadczyć może o tym, że to po prostu stare nawyki, które wreszcie czas zmienić. A przynajmniej zapomnieć o nich, na czas gry w R.U.S.E..

Trzeba jednak przyznać, że ogólnie, ze sterowaniem nie ma praktycznie żadnych kłopotów - jest wygodne, dość intuicyjne, nie zdarza się, by walka z padem doprowadziła do przegranej misji czy jakiś nieoczekiwanych strat we własnych siłach. Pomaga w tym nieco konstrukcja rozgrywki, bo R.U.S.E. to jednak inna strategia niż np. StarCraft II: Wings of Liberty, co jednak nie zmienia faktu, że gra się w to przy konsoli naprawdę komfortowo i sposób sterowania armią szybko staje się drugą naturą. Warto też wspomnieć, że dynamika rozgrywki, jej żwawe tempo, rozwiązują drugi problem, z jakim mierzyły się dotąd konsolowe strategie - tu nie ma momentów, w których patrzysz na ekran i czekasz, aż coś się wydarzy, bo coś dzieje się cały czas (na dodatek nie masz pewności, że to dzieje się naprawdę...), szczególnie poza kampanią, gdzie AI (lub żywi przeciwnicy), korzystają z całego wachlarza dostępnych zagrywek.

Tryby wojny

Bo tak naprawdę w R.U.S.E. grać się powinno poza singlową kampanią. W jej trakcie AI korzysta z forteli praktycznie tylko tam, gdzie każe jej to zrobić skrypt opisujący przebieg misji, tymczasem w pojedynczych potyczkach robi to już bez całkiem swobodnie. Z konsolą (i komputerem - ale recenzję wersji PC pisze do pisma enki) grać można w bitwy na ponad dwudziestu mapach (maksymalnie obsługujących 4 strony konfliktu) oraz w tzw. operacje, czyli sześć (bardzo trudnych) fikcyjnych scenariuszy, w których np. III Rzesza upadła, ale Rommel wciąż broni się w Afryce; albo Włochy nigdy nie przyłączyły się do Państw Osi i stanęły przeciwko Hitlerowi do koalicji z Aliantami. Algorytmy sztucznej inteligencji muszę, choć niechętnie, pochwalić - nawet na łatwym poziomie trudności nieuważna gra (przede wszystkim: gra bez używania forteli) może doprowadzić do porażki. To dlatego kilka pierwszych moich partii, w których podchodziłem do przeciwnika dość lekceważąco, skończyło się tęgim laniem. I to niestety, nie ja lałem...

Jeszcze bardziej podstępny może być żywy przeciwnik. Piszę to trochę potencjalnie, bowiem ponieważ gra jeszcze nie wyszła, i nie ma  sieci przypadkowych partnerów/rywali, musiałem testować ją z jednym takim kolegą, znanym mi, jak podeszwa własnego kamasza - więc niczym mnie specjalnie nie zaskoczył. Ale też piszę to z przekonaniem, bowiem R.U.S.E. na pewno jest tytułem, który daje graczom w sieci narzędzia do kształtowania własnej taktyki i zaskakiwania przeciwnika, oferuje też ciekawy system matchmakingu, który pozwala odnaleźć rywala na podobnym poziomie. Kiedy przeglądałem opcje sieciowe zaraz po pierwszym uruchomieniu gry, wydawało mi się przesadą to, że jej multi bazuje na systemie rang i kilku poziomów lig, w których awansuje się dopiero po rozgromieniu odpowiedniej liczby przeciwników w niższej klasie rozgrywkowej. No bo strategia, na konsolę - kto by w to grał więcej, niż trzeba do zdobycia podstawowych Osiągnięć. Po dłuższej zabawie wiem jednak, że znajdą się i tacy, którzy będą przy R.U.S.E. siedzieli miesiącami, łojąc noobków i podbijając coraz bardziej swoją rangę. Poważnie - to tak dobra gra!

Co nie znaczy, że bez wad. Mógłbym przyczepić się do wspomnianego już kłopotu z grupowaniem/rozgrupowywaniem jednostek. W paru misjach (w kampanii) obszar dostępny do rozgrywki jest sztucznie ograniczony tylko do kilku wybranych fragmentów mapy, co uniemożliwia przeprowadzenie takich taktyk, jakie chciałoby się użyć (np. nie da się przeprowadzić wojsk przez kawałek lasu, bo akurat on jest w tej części widocznej mapy, na którą gra nas jeszcze nie wpuszcza). Raz też w takiej sytuacji stanęła mi za granicą obszaru grywalnego wroga jednostka i strzelała bezkarnie do moich, bo je "widziała", ja zaś nie mogłem odpowiedzieć ogniem. Przy konfigurowaniu meczy sieciowych, w kooperacji, trzeba się trochę nagłowić, jak to zrobić, by walczyć razem przeciwko konsoli, gra bowiem zaproszonego gracza automatycznie umieszcza w drużynie przeciwnej (podpowiedź - najpierw trzeba "zapełnić" ją AI, a dopiero potem wysyłać invite do kumpla. Takich drobnych rzeczy można by nazbierać, ale ogólnego odbioru gry one nie zmieniają - to po prostu udana strategia, na konsolach z dodatkowym bonusem za to, że jest pierwszą, o której można to napisać. 

Ocena: 4 na 5

----

Plusy:

  • ciekawe spojrzenie na II wojnę światową - także fabularnie
  • dynamiczna, żywa rozrywka
  • naprawdę niegłupie AI
  • szereg różnych wariantów i trybów gry do wyboru
  • pierwsza udana strategi na konsole
  • Minusy:

  • drobne zastrzeżenia do precyzji sterowania
  • parę niepotrzebnych ograniczeń w kampanii
  • ---

    PS R.U.S.E. na PS3 obsługuje kontroler Move - kiedy tylko będzie okazja, by przetestować grę w takiej konfiguracji (ponoć dostaniemy ją już pod koniec tygodnia), na pewno do tematu wrócimy.


    Redaktor
    Hut
    Wpisów4059

    Obserwujących0

    Dyskusja

    • Dodaj komentarz
    • Najlepsze
    • Najnowsze
    • Najstarsze