5.11.2023, 09:00Lektura na 5 minut

Recenzja Under the Waves. Podwodna szkoła moralizatorstwa

W 2023 pojawiło się kilka marynistycznych gier, ale Under the Waves miało spore szanse na bycie tym najmądrzejszym z klasy. Faktycznie nie brakuje mu ambicji, lecz czasami przesadza z ich realizacją.


Joanna „Ranafe” Pamięta-Borkowska

Wiosną ukazał się Dredge i zalał mnie falą lovecraftowskich nawiązań. Na początku lata Dave the Diver w pięknym stylu przypomniał, że nic tak nie bawi w eksploracji, jak szansa na spieniężenie odnalezionych skarbów. Miałam nadzieję, że Under the Waves będzie nieco zbliżone do nastrojowego Abzû, zwłaszcza że twórcy tego pierwszego tytułu określają go jako doznanie pełnego poezji.

Under the Waves
Under the Waves

Gra wykluła się pod skrzydłami Quantic Dream w ramach programu Spotlight (o którym przeczytacie tutaj) i miała być poważnym przeżyciem medytacyjnym z ekologicznym zacięciem. Studio Parallel nawiązało ścisłą współpracę z fundacją non profit Surfrider zrzeszającą aktywistów podejmujących działania na rzecz ochrony oceanu, więc zaplecze naukowe zostało zapewnione. Nie należy też zapomnieć o wsparciu ze strony wspomnianego Quantica. Jak zatem widać, zebrano wszystkie składniki, należało tylko połączyć je w zgrabny sposób.


Dawno temu na dnie morza

Under the Waves to gra przygodowa łącząca w sobie eksplorację i elementy survivalowe: przebywający pod wodą bohater musi dbać o zasoby tlenu oraz paliwo dla swojego pojazdu. Jako zawodowy nurek o imieniu Stan zostajemy wynajęci przez firmę UniTrench i trafiamy do podwodnej kapsuły położonej na dnie Morza Północnego. Naszym zadaniem jest kontrolowanie instalacji wiertniczych, które wypompowują z głębin cenny surowiec. Do dyspozycji mamy łódź transportową Moon i skromny, ale działający sprzęt. Ponieważ akcja toczy się w alternatywnych latach 70., estetyka utrzymana została w retrofuturystycznym stylu.

Under the Waves
Under the Waves

W ramach codziennych obowiązków rozmawiamy z przełożonym Timem, wymieniamy uwagi z pokładową AI o imieniu Mercury i prowadzimy dziennik. Nie ma tego wiele, zatem w kapsule służącej za aktualny dom Stana i centrum operacyjne spędzimy raczej mało czasu. Wprawdzie znajduje się w niej warsztat, do którego wyszukujemy schematy badań i w którym opracowujemy ulepszenia do Moona czy nowy sprzęt, ale pod tym względem też jest skromnie.

Gros czasu spędzimy w morzu, podziwiając okoliczną faunę, robiąc zdjęcia do side questa, przeszukując wraki i zwiedzając ciasne jaskinie. Tutaj Under the Waves lśni najjaśniej i czuć, że twórcy poświęcili najwięcej uwagi na kreację podwodnego świata. Zachowanie i wygląd ławic ryb oraz poszczególnych samotnych osobników zostało skonsultowane ze specjalistami, a dźwięki brzmią bardzo realistycznie. Miejscami podróży Stana towarzyszy nienachalna, ambientowa muzyka, ale najczęściej jedyny podkład stanowią odgłosy otoczenia. Dzięki temu każda wyprawa, czy to na pokładzie łodzi, czy tylko w stroju płetwonurka, jest świetną zabawą. Szkoda tylko, że scenarzyści postanowili dorzucić do tego cudownego doznania pretensjonalną fabułę i topornie podane wątki edukacyjne.


Korporacje są złe!

Nieprzyjemnie zaskoczyła mnie kiepska animacja głównego bohatera, zwłaszcza w porównaniu ze świetnymi modelami ryb i ssaków morskich. Stan ma skromny zestaw grymasów, co rzuca się w oczy szczególnie podczas wielu kipiących od emocji scen. Rozchwiana synchronizacja ruchu ust i kwestii dialogowych wręcz wybija z rytmu opowieści i sprawia wrażenie, że mamy do czynienia z wczesną wersją gry.

Under the Waves
Under the Waves

Jak na tak krótką, bo niespełna 10-godzinną produkcję, uświadczymy tu chyba aż za wiele trudnych tematów. Spory ciężar nadaje opowieści osobista tragedia Stana, z której ten nie potrafi się otrząsnąć. Co i raz pojawia się kwestia zanieczyszczenia oceanów i bezwzględna polityka wielkich koncernów naftowych. Wcielamy się w pracownika ogromnej machiny finansowej kierowanej przez kogoś, kto nie liczy się ani ze środowiskiem, ani z ludzkim życiem. Postępująca niechęć Stana wobec poleceń wydawanych przez UniTrench przeplata się z dziwnymi wizjami nawiedzającymi go we snach. Stanowią one zresztą drażniące i nużące sekwencje, kiedy to ekran pływa na wszystkie strony, a choroba morska czai się za rogiem. Sytuacji emocjonalnej bohatera nie polepszają napięte relacje z żoną Emmą. Under the Waves stosuje przy tym prostą metaforę: żywy ocean jest odbiciem wewnętrznych rozterek Stana.

Cały czas czułam, że w fabule tkwi jakiś haczyk, że nastąpi zwrot akcji (jak w To the Moon), który wywróci moje postrzeganie sytuacji do góry nogami. Tymczasem nic takiego się nie wydarzyło, a to, co pozostało, okazało się grubymi nićmi szytą opowieścią o złej korporacji i topornie napisaną historią mężczyzny, który nie umie poradzić sobie ze stratą.

Under the Waves
Under the Waves

Najlepiej jest w tych momentach, gdy nic ważnego się nie dzieje. Ta gra mogłaby zupełnie odpuścić moralizowanie i skupić się na niespiesznym poznawaniu tajemnic Morza Północnego. Przecież wątek ekologiczny da się przekazać w przyjemny sposób, prezentując zachwycające bogactwo tamtych wód. Jak w Dredge’u, każda odkryta jaskinia to tutaj impuls do płynięcia dalej, ulepszania Moona i opracowywania lepszego sprzętu do nurkowania. O wiele ciekawiej grałoby mi się przedstawicielem podwodnej placówki naukowej, który z bezpiecznej odległości obserwuje poczynania korporacji, zbiera próbki do badań i okazjonalnie coś tam UniTrenchowi zepsuje. Parallel Studio stworzyło piękny świat, ale znacznie bardziej interesujące okazały się w nim istoty, które nie mają głosu.

W Under the Waves graliśmy na PC.

Ocena

Najlepsze w Under the Waves są chwile, gdy spokojnie eksplorujemy morskie głębiny i przyglądamy się zamieszkującym je istotom. Poruszająca trudne tematy fabuła wprowadza niepotrzebne zamieszanie i nadaje całości zbyt duży ciężar.

7
Ocena końcowa

Plusy

  • nastrojowa ścieżka dźwiękowa
  • ładne animacje fauny i flory
  • świetnie budowany klimat misji
  • ekologiczne zacięcie

Minusy

  • skromny crafting
  • nużące sekwencje snów
  • kiepska animacja głównego bohatera
  • topornie napisana fabuła


Redaktor
Joanna „Ranafe” Pamięta-Borkowska

Operuję padem jak nunchako, chociaż wolę chińskie sztuki walki. Nie ma gatunku gier, którego bym nie lubiła – są tylko takie, które szybciej mnie nudzą. Cenię dobrą opowieść, chociaż czasami wystarczy mi piękne uniwersum albo jak postać się przekonująco drapie. Pisałam wcześniej w Ja, Rock! i Polygamii, a gram od zeszłego wieku, co brzmi, przyznacie, poważnie.

Profil
Wpisów105

Obserwujących27

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze