Szpile: Pogłaszcz bobra

📍  Analitycy twierdzą, że systematycznie spada „marża zysku z gier” Sony. Teraz wynosi mniej więcej 6%, a przez lata trzymał się na poziomie 11-12%. „Przychody Sony ze sprzedaży cyfrowej, treści dodatkowych i pobrań są najwyższe w historii, a marże… najniższe od dekady. To nie do przyjęcia” – oburza się jeden z analityków. Powiecie: „A co nas to obchodzi?”. Ano powinno, bo wnioski z tego są takie, że ok. 70 dolarów za grę to już za mało… Bo w ogóle gry są za tanie! „Koszty produkcji są sto razy wyższe niż w czasach Famicomu, ale ceny oprogramowania znacząco nie wzrosły”. Mhm. Liczba sprzedanych kopii też znacząco nie wzrosła, co?

📍 Immortals of Aveum na PS5 można dorwać w brytyjskich sklepach w cenie jednego funta, a i tak leży na półkach. Rada ode mnie: spróbujcie sprzedawać grę na funty, czyli funt egzemplarzy za funta. Zagadka matematyczna: ile kilogramów pudełek z tą produkcją należałoby zatem sprzedać w takiej relacji, by odzyskać koszty stworzenia i marketingu tego dzieła (rzędu 125 mln dolarów). Odpowiedź na końcu Szpil.

📍 Przepis na finansowy sukces? Stwórz w siedem godzin prościutką grę z trofeami o głaskaniu jakiegoś zwierzaka, w której można wbić platynę w kwadrans. Wyceń swoje dzieło na nieco ponad trzy funty. Czekaj, aż wykupią je rozmaici „łowcy osiągnięć” (a było ich tak ze 120 tys.). Zarób na tym na czysto blisko 190 tys. funtów. Rób potem kolejne odsłony cyklu (np. „Pogłaszcz bobra”). Już tylko w pół godziny każdą, bo w sumie jedynie podmieniasz w nich zwierzaki… Na koniec po prostu siedź i licz kasę. Nie wiem, czy podziwiać inwencję twórcy, czy raczej wzdychać nad inteligencją nabywców i ciągotami do wbijania platyny.

PS Golenie bobra też mogłoby się nieźle sprzedać, nie uważacie?

📍 Alan Wake 2 to najszybciej sprzedająca się gra w historii Remedy. Czyli choć jest bez pudełka, i tak sprzedaje się bez pudła (ok. 1,3 mln egzemplarzy).

PS Niemniej oznacza to tyle, że wedle wydawcy gra odzyskała już sporą część wydatków na produkcję i marketing. Czyli jeszcze jest pod kreską. Zaprawdę horror.

📍 Jak się okazuje, postęp w technologii może być czasem… problematyczny. Przejście na kolejną generację tranzystorów (co właśnie zachodzi) sprawi bowiem, że nowe układy podrożeją. A to oznacza, że… „przyszłe konsole będą albo niewiele różniły się wydajnościowo od poprzednich, albo osiągną jeszcze wyższe ceny”. Znając życie, oba warunki zostaną spełnione. Swoją drogą, i Sony, i Microsoft deklarują, że ich przyszłe sprzęty pochwalą się bardzo wysoką wydajnością. Dodajcie dwa do dwóch… Hm, to może boleć. I zaboli.

📍 Twórcy mało znanej – oględnie mówiąc – gry Carrot the Cat postanowili zmienić jej nazwę tak, by ludzie przy zakupie myśleli, że nabywają dużo bardziej rozpoznawalną produkcję. Zdecydowali się na… nie, nie Tomb Braidera czy The Lost of Us. Goście byli znacznie perfidniejsi. Przechrzcili swoje dzieło na… The Day Before (zmieniając przy okazji wszystkie grafiki na Steamie, gatunek, opis, a nawet nazwę studia). Najwyraźniej wcześniejsza próba przemianowania Marchewkowego Kota na Grand Theft Auto: Brasil nie dała satysfakcjonującego wzrostu sprzedaży.

– Ech, na GTA się nie nabrali, to zbyt grubymi nićmi szyte… Wiesz co? Może poudawajmy, że nasza gra to największe gówno i scam ostatnich lat, to nam nakręci jej sprzedaż, bo wszystkich ciekawi, jak toto wygląda. Na pewno nie będzie z tego powodu żadnych problemów i zarobimy kupę szmalu, którego Valve nam nie zabierze, bo przecież intryga nigdy nie wyjdzie na jaw.
– K***a, stary, ty to masz łeb!!!

A morał tej historii jest w sumie smutny: ludzie najwyraźniej kupią każdy paździerz, byle było o nim głośno…

📍 Jedna z szefowych Xboksa, Sarah Bond, zapewniła, że następna konsola jej firmy będzie „największym skokiem technologicznym”, jaki gracze widzieli. Ech, czekam na konferencję prasową, podczas której usłyszę, że „nasza nowa konsola tak naprawdę nie będzie niczym nadzwyczajnym, ot kolejny badziew z nieco nowocześniejszymi bebechami, ale i tak gry (i to co najwyżej przeciętne) na nią zadziałają w 30 fps-ach”. No i oczekuję wysypu newsów w stylu: „Porównanie możliwości PS6 i nowego Xboksa, tylko u nas, klikaj!!!”. A jedyna sensowna informacja z tej konferencji jest taka, że kolejna „maszynka do grania” Microsoftu przebije pod względem osiągów tę aktualnie sprzedawaną, co chyba niczym zaskakującym nie jest…

📍 Dla mnie to dowcip miesiąca…

Choć Ubisoft starał się, jak mógł, by też wrzucić coś zabawnego do sieci.

📍 Dwie ciekawostki odnośnie do remasterów Tomb Raidera I-III:

1. Zremasterowana Lara to dzieło polskiego grafika, Konrada Majewskiego. Dostrzeżono go (i jego potencjał), gdy pracował przy fanowskim remake’u Angel of Darkness, i zaproszono do współpracy.
2. W 12 godzin po premierze remasterów pojawił się – nieoficjalny rzecz jasna – patch z nagą protagonistką.

Ta pierwsza informacja mnie zaskoczyła, ta druga wcale. Taka odwieczna tradycja. Pewne rzeczy po prostu się nie zmieniają…

📍 Studio tworzące Homeworlda 3 zwalnia nieokreśloną liczbę ludzi, tłumacząc to „presją ekonomiczną, na którą nie mamy wpływu”. Cóż, gra już praktycznie startuje, więc jej – odtąd zbędni – twórcy też wylecą. Witajcie w świecie gamedevu, gdzie wszyscy jesteśmy jak rodzina! Patologiczna.

📍 Skoro już mówimy o cenach… Podstawowa edycja Diablo 4 kosztuje obecnie 349 zł. Za najnowszy zestaw Szklista Plaga, w którym znajdziemy platynę, nowego wierzchowca i pancerz, trzeba wysupłać aż 280 zł (nie wspominając np. o skinach do portali po 130 zł…). Tak jakoś przypominają mi się „czarnobylskie” memy z tą frazą typu: „Dajcie więcej, reaktor wytrzyma”. To ile jeszcze wytrzymacie, gracze?

📍 Odpowiedź na zagadkę:

A kogo to – i sama gra – w ogóle interesuje?