Odstawmy kontrowersje na bok, bo Stellar Blade to nowy wymiar soulslike'ów [RECENZJA]
O produkcji studia Shift Up mówiło się dużo i głośno, ale mało kto do tej pory skupiał się na rozgrywce. Zamiast tego tematem przewodnim większości artykułów i internetowych komentarzy był wzbudzający kontrowersje wygląd głównej bohaterki. Przez to mogło niektórym umknąć, że wielkimi krokami zbliża się premiera świetnego akcyjniaka, choć niepozbawionego problemów.
Stellar Blade składa się z tylu interesujących elementów, które trzeba omówić, że nie zamierzam tracić czasu na analizowanie, czy twórcy postąpili dobrze, czy źle w tak bezpośrednim przedstawieniu walorów protagonistki. Skoro wcześniej nie rozkminiałem, dlaczego Sméagol z The Lord of the Rings: Gollum popyla w samych majtasach albo dlaczego Hideo Kojima zdecydował się rozebrać Raidena w Metal Gear Solid 2, to odpuszczę sobie też wchodzenie w polemikę z decyzją artystyczną południowokoreańskiego developera. Tak chciał i tak zrobił. Kropka. Zdaje się jednak, że taki, a nie inny wygląd bohaterki wyjdzie produkcji na dobre, bez względu na to, jak bardzo byśmy się oburzali czy zachwycali. Dzieło Shift Up obroniłoby się samym gameplayem, lecz dzięki medialnej burzy usłyszało o nim znacznie więcej osób. I dobrze, bo szkoda byłoby przegapić tak ciekawą grę!
Mamy NieR: Automatę w domu
Producent przygotował nam kolejną wizję postapokaliptycznego świata, w którym ludzkość niemalże przestała istnieć. Przed laty Ziemię zaatakowała tajemnicza siła, przez co pojawiły się wynaturzone stworzenia określane mianem Naytiba i rozpanoszyły się po wszystkich zakątkach globu. W związku z tym nasza rasa została zmuszona do ucieczki z planety na odległą Kolonię, gdziekolwiek by ona była.
Tam pod wodzą tajemniczej Matki Sfery przedstawiciele homo sapiens przygotowują się do odbicia dawnego domu, począwszy od wyzwolenia mieszkańców Xionu, gdzie przebywają ostatni ocalali. Sytuację mają odwrócić specjalne jednostki bojowe o sile i zdolnościach wykraczających poza możliwości człowieka. To właśnie nad taką postacią przejmujemy kontrolę w Stellar Blade i z jej perspektywy odkrywamy kolejne sekrety przeszłości naszej cywilizacji.
Skojarzenia z NieR: Automatą są jak najbardziej trafione, ale nie zdradzę niczego więcej, aby nie zepsuć wam zabawy. Historia(*) może nie dorównuje zawiłością i głębią dziełu PlatinumGames, niemniej potrafi pozytywnie zaskoczyć i snuje ciekawe rozważania filozoficzno-etyczne. Zabrakło mi tylko w tym wszystkim porządnego pochylenia się nad postaciami – te okazują się dosyć płaskie i nawet jeśli kryją w sobie jakieś drugie dno, to i tak trudno mi było czuć do któregoś z bohaterów sympatię lub wrogość. Dialogi przeważnie wydają się mdłe i brak im tej iskry sprawiającej, że faktycznie mocniej zaangażowałbym się w opowieść. Większość zwrotów akcji przedstawiona zostaje w bardzo suchy sposób, a reakcje protagonistki są zbyt mało emocjonalne (choć ewidentnie próbowano osiągnąć inny efekt), aby faktycznie przejmować się tym, co czuje.
Aczkolwiek trzeba przyznać, że Stellar Blade zachwyca przede wszystkim pomysłem na świat, sama intryga także jest całkiem sensownie przemyślana. Produkcja zyskuje również dzięki widowiskowym cutscenkom oraz nie mniej spektakularnym sekwencjom z filmowym zacięciem, niczym w ostatnich odsłonach Tomb Raidera czy Uncharted (nie zabrakło nawet spadającego w przepaść pociągu, jak w Pośród złodziei).
Już sam początek robi ogromne wrażenie – w trakcie kilkunastominutowej sekwencji jesteśmy świadkami próby wyzwolenia Ziemi przez 7. Dywizję Powietrznodesantową, co sprowadza się do jednego wielkiego zamieszania. Potwory atakują, kompanki EVE giną, ciągle coś wybucha, a na końcu pojawia się niezwykle silny Alpha Naytiba robiący porządek z protagonistką i jej przyjaciółką. Potem tempo dosyć mocno spada, ale po jakimś czasie akcja znowu wskakuje na najwyższe obroty.
Czytaj dalej
O grach piszę od 16. roku życia i mam zamiar kontynuować tę przygodę jak najdłużej. Jestem miłośnikiem popkultury i nie narzucam sobie żadnych barier gatunkowych – wszystkiemu trzeba dać szansę. Tylko w taki sposób można odkryć prawdziwe perełki.