MotoGP 24 oczami zawodnika – recenzja. Ta gra skradnie serce fanom dwóch kółek
Złośliwi powiedzieliby, że kolejna odsłona MotoGP to w rzeczywistości tylko inny numerek w nazwie. Mówi się tak m.in. o Fifie (teraz już EA Sports FC) czy F1. O ile na pierwszy rzut oka najnowsza część motocyklowego cyklu faktycznie wygląda wtórnie, o tyle kryje się w niej sporo zmian i pokusiłbym się o stwierdzenie, że mamy tutaj małą rewolucję.
W ubiegłym roku włoskie studio Milestone po raz pierwszy zawiodło moje zaufanie. W MotoGP 23 znalazłem sporo rzeczy, do których można było się przyczepić, i po wzięciu udziału w mistrzostwach świata koniec końców tytuł odłożyłem na bok. Do najnowszej odsłony serii podchodziłem zatem z dystansem, na chłodno, mimo iż przedpremierowe informacje teoretycznie napawały optymizmem.
Niezaznajomionym z tematem, czym tak naprawdę jest MotoGP, spieszę z pomocą. To seria gier na licencji Motocyklowych Mistrzostw Świata (rangowo odpowiednik Formuły 1). Założenia cyklu pozostają niezmienne od lat. Tworzymy swojego kierowcę i prowadzimy go przez długa karierę, startując w kilku kategoriach takich jak MotoE, Moto3, Moto2 i MotoGP. Możemy też wybrać „prawdziwego” zawodnika ze stawki i robić to samo lub ścigać się online z innymi graczami (do 12 osób w lobby). Czym zatem wyróżnia się tegoroczna część na tle pozostałych?
Rynek transferowy, czyli jak spełnić mokry sen każdego fana
Zacznę od kluczowego elementu, który dotyczy trybu kariery. Po wielu latach próśb Włosi w końcu dodali rynek transferowy i ten diametralnie zmienia odbiór gry. W praktyce oznacza to tyle, że po zakończonym sezonie komputerowi zawodnicy nareszcie mogą przejść do innego zespołu. Studio Milestone poszło jednak o krok dalej, uwzględniając przy tym aktualne osiągi maszyn oraz umiejętności kierowców. Przykład? Mistrz świata z 2023, Francesco Bagnaia, będzie świetnie jeździł na swoim ducati, ale jeśli zatrudni go Honda, która w tym roku dysponuje bardzo słabym motocyklem, to może się okazać, że zdolności sportowca nie wystarczą i gorszy jednoślad pociągnie go w dół tabeli. Niby kosmetyka, a cieszyłem się niezmiernie, widząc, jak moi wyścigowi idole idą do innych stajni, i obserwując poczynania każdego z nich.
Do atutów trybu kariery mogę dodać także rozwój motocykla. Zrezygnowano z aspektu zarządzania zespołem i według mnie postąpiono słusznie, na dłuższą metę samodzielne dobieranie inżynierów do pracy nad nowymi częściami i czekanie na efekty było bowiem zwyczajnie uciążliwe. Teraz dzieje się to w większości za naszymi plecami, ale nasza jazda ma wpływ na to, jakie elementy zostaną ulepszone i w jakim stopniu. Pakiety udoskonaleń otrzymujemy w konkretnych przedziałach czasowych, np. w trakcie testów po jakiejś rundzie.
Wielki Brat patrzy i daje klapsy
Kolejny strzał w dziesiątkę to system sędziowski, który urealistycznił rozgrywkę i ukrócił wszelkie nieczyste zagrania. Z początku myślałem, że będziemy otrzymywali jakieś ostrzeżenia (w rzeczywistości pięć takich oznacza karę przejazdu przez specjalnie wydłużony fragment toru, co owocuje stratą kilku dziesiątych sekundy). Sprawa okazała się znacznie bardziej złożona i ku mojemu zaskoczeniu niezwykle dobrze rozwiązana. Od teraz nad przebiegiem wyścigu czuwają wirtualni sędziowie. Jeśli będziemy ścinali zakręty, wjeżdżali na zielone obszary toru lub uderzali w rywali, zaczną sypać się ostrzeżenia.
Doprowadzając do upadku innego zawodnika, ryzykujemy, że natychmiast dostaniemy „long lap penalty” (czytaj wyżej) lub konkretną karę sekundową. Pierwszy raz pojawiła się także opcja oddania pozycji, jeżeli wyprzedzimy kogoś w nieprzepisowy sposób. Może się okazać, że będziemy uczestniczyli w grupowym wypadku – wówczas sędziowie przeanalizują takie zdarzenie i wyznaczą winnego całego zamieszania.
Tu przechodzimy do kluczowego elementu: dzieje się tak w przypadku wszystkich na torze, a co za tym idzie nie tylko my obrywamy za nieprzepisową jazdę, ale też boty! Po grubszym upadku dyrekcja wyścigowa może także przerwać zmagania czerwoną flagą i wznowić je. To absolutny gamechanger, jeśli chodzi o zabawę singlową, i przyznam, że grając, czułem się tak, jakbym oglądał prawdziwy wyścig MotoGP. Najlepsze jest to, że system sędziowski działa naprawdę dobrze i przez ponad 50 godzin ścigania tylko dwa razy zdarzyło się, że zostałem niesłusznie ukarany. Świetna sprawa!
Pochodzę z Dąbrowy Górniczej. Od dziecka jestem pasjonatem wszelkiego rodzaju wyścigów, zwłaszcza motocyklowych. Pisanie dawało mi mnóstwo frajdy już od wczesnych lat szkolnych, dlatego bez zastanowienia obrałem drogę dziennikarską. Uwielbiam zagłębić się w świat rozrywki elektronicznej, choć przede wszystkim odpalam te wyścigowe, co skutecznie połączyłem z esportem. Kocham zabawę głosem. Czytanie i dubbing sprawiają mi niesamowitą frajdę i stale się w tym doskonalę. W wolnych chwilach sięgam po gitarę :).