Razer Basilisk V3 Pro – test. Rewelacyjny gryzoń!
Oszczędzę wam przewijania w dół. Myszka kosztuje prawie sześć i pół stówy. Auć! Wystarczyło jednak parę godzin, żebym się w niej po prostu zakochał.
Forma – dla mnie idealna
Prezentuje się świetnie – agresywny wygląd z nieco wydłużonymi, ostro zakończonymi głównymi przyciskami przypadł mi do gustu od razu – ważniejsze jednak, że Razer Basilisk V3 Pro rewelacyjnie leży w łapie. Po bokach mamy gumopodobny, perforowany materiał, dzięki któremu chwyt jest bardzo pewny – bez problemu podnosi się i przenosi myszkę, gdy gramy na niskich czułościach.

Za sprawą wysklepionego grzbietu sprzęt dobrze dopasowuje się do dłoni, jeśli obejmujemy go w całości, choć chwyt typu claw też sprawdza się wyśmienicie. Sytuacja wygląda nieco gorzej, jeśli przyzwyczajeni jesteśmy muskać gryzonia opuszkami palców – tutaj Razer Basilisk V3 Pro może okazać się po prostu za duży dla niektórych, choć grać w ten sposób oczywiście też jak najbardziej się da.
Wielki plus należy się za rolkę. Odnoszę wrażenie, że wciskanie działa tym razem nieco lżej niż przy poprzednim modelu – przede wszystkim jednak jest to kółko uniwersalne. Mamy tu do dyspozycji wychylanie na boki, a także możliwość zmiany trybu pracy w ustawieniach sprzętu. Tradycyjny terkot może zostać zastąpiony swobodnym obrotem, nie zabrakło również tryby hybrydowego, w którym gryzoń automatycznie przełącza się pomiędzy jednym i drugim sposobem pracy w zależności od szybkości obrotu. Nic też nie stoi na przeszkodzie, by włączyć sobie akcelerację przewijania, co przydaje się np. przy długich witrynach WWW. Działa to wszystko rewelacyjnie – choć ostatnia z wymienionych funkcji wymaga przyzwyczajenia i nie wszystkim przypadnie do gustu.

Bajery!
Wisienkę na torcie stanowi podświetlenie. Mamy tu 13 stref, które można sobie dowolnie ustawiać z wykorzystaniem softu Razer Synapse. To kombajn pozwalający dostosować również inne aspekty pracy, w tym m.in. zsynchronizować iluminację z pozostałymi akcesoriami firmy. Niektórym może wydać się przytłaczający i miejscami wręcz toporny, ale ponownie: to kwestia przyzwyczajenia.
Przyciski? Producent podaje, że jest ich 11 – wszystko jednak zależy od metodologii zliczania. Mamy więc dwa główne, pod którymi spoczywają przełączniki optyczne Razera trzeciej już generacji o trwałości 90 mln kliknięć. Mamy też rolkę, którą można wciskać, trącać na boki i przewijać, poniżej zaś dwa guziki grzbietowe. Kciukiem wymacamy panel boczny z „trójcą”: jeden przycisk został wysunięty do przodu, dwa kolejne umieszczono natomiast przy górnej krawędzi obudowy. Całość jest łatwo dostępna i stabilna – drobne luzy w przypadku tych górnych „klikaczy” na upartego można zanotować, ale zapomnicie o nich sekundę później. Do wymienionej jedenastki brakuje jeszcze jednego – ten z kolei trafił na spód i standardowo służy do zmiany profili (myszka może przechować ich w wewnętrznej pamięci aż pięć). Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by całość obłożyć sobie wedle życzenia.

Są i opcje dodatkowe – niestety płatne dodatkowo. To przede wszystkim nadajnik, który pozwoli myszce pracować z częstotliwością próbkowania do 8000 Hz, a także stacja dokująca z wkładką do bezprzewodowego ładowania, czyli wygodniejszy od kabla w zestawie pomysł na uzupełnienie energii. To jednak wymaga wyciągnięcia z portfela kasy (zestaw ładujący – ok. 400 zł, nadajnik – ok. 120 zł). Szkoda, ale prawdę mówiąc, można bez tego żyć. Zwłaszcza że w trybie 8000 Hz żywotność baterii spada o ok. dwie trzecie. Według producenta myszka popracuje 90 godzin. W praktyce – mniej, gdyż kalkulacje Razera zakładają rezygnację z podświetlenia. Śmiało da się jednak założyć, że wytrzyma tydzień grania wieczorami – w razie potrzeby zaś można ładować i jednocześnie używać jej przewodowo. Nie zabrakło też Bluetootha, co pewnie niektórych ucieszy – przełącznik trybu pracy znajdziecie na spodzie urządzenia.

O precyzji nie ma co się rozpisywać – jest wyśmienicie pod każdym względem. Optyczny sensor Focus Pro 30K sprosta prędkości 750 ips-ów i przeciążeniom 70 g. Można też ustawić czułość ponad 30 tys. dpi – ale to jest przecież sztuka dla sztuki. Po dwóch tygodniach użytkowania mogę wam powiedzieć jedno: ten gryzoń po prostu nie sprawia żadnych problemów niezależnie od tego, czy gracie w WoT-a, czy strzelacie do innych w sieciowych FPS-ach.
Kupić?
I tym oto sposobem przybyliśmy na ostatnią stację – bolesną mianowicie. Bo trudno inaczej nazwać omawianie ceny przekraczającej sześć stówek. A gdyby ktoś do tego dodał wszystkie opcjonalne akcesoria – wyszłoby prawie dwa razy tyle. Cóż, sami wiecie najlepiej, czy warto. Mnie przypadła do gustu, więc powiem tak: jak już masz RTX-a 4080, wypasiony monitor, a klawiatura Razera błyska feerią barw, to można pomyśleć. Uczciwie jednak trzeba stwierdzić, że podobną precyzję bez problemu zyskacie, wydając trzy razy mniej. Ot, zabawka dla fanów marki – ale pod każdym niemal względem wyśmienita.

Bonus: Goliathus Chroma 3XL
Na koniec bonus: myszka przyszła do nas w komplecie z podkładką Goliathus Chroma 3XL. Trudno jednak robić osobno test tego typu gadżetu, więc poświęcę mu parę słów tutaj. To gigantyczna, gruba mata o długości 120 cm, szerokości 55 cm i grubości aż 3,5 mm. Od spodu mamy antypoślizgowe tworzywo, z wierzchu zaś ta wielka podkładka została pokryta materiałem dającym bardzo przyjemny, ale i stabilny poślizg. Razer określa ten model mianem uniwersalnego: z jednej strony mamy dobrą kontrolę nad gryzoniem, z drugiej zaś – przesuwa się on w optymalny dla ręki sposób. Krawędzie? Te nie dość, że są solidnie obszyte, to jeszcze otoczone paskiem LED zgodnym z systemem Chroma. Innymi słowy, po podłączeniu maty za pomocą portu USB do komputera możemy sobie skonfigurować, jak podkładka nam zaświeci, co – biorąc pod uwagę fakt, że przykrywa w zasadzie całe biurko – wygląda dość spektakularnie. Niestety tanio nie jest, jak to u Razera. Z portfela wyciągnąć trzeba ok. 450 zł. Podsumowując, jakość – bez zarzutu, cena – wyższa niż w przypadku dobrej klawiatury mechanicznej…

Cena: 635 zł
Dostarczył: Razer
RAZER BASILISK V3 PRO – PARAMETRY
Liczba przycisków: 8 + wychylana rolka (ogółem 11, wszystkie programowalne) • Rodzaj sensora: Focus Pro 30K, optyczny, do 30 600 dpi, 750 ips, 70 g, brak wygładzania/przyspieszania/filtrowania • Częstotliwość aktualizacji: do 1000 Hz standardowo, do 8000 Hz z osobno dokupywanym nadajnikiem • Sposób podłączenia: bezprzewodowy, kabel USB typu C, Bluetooth • Długość dołączonego kabla: 180 cm (w oplocie) • Inne: oprogramowanie Razer Synapse, optyczne przełączniki Gen-3 o trwałości 90 mln kliknięć, wewnętrzna pamięć na 5 profili, przycisk zmiany profili na spodzie, wychylana rolka o dwóch trybach pracy, możliwość ładowania stacją dokującą, opcjonalny nadajnik 8000 Hz, 13-strefowe podświetlenie, akumulator do 90 h (do 100 h – Bluetooth, do 32 h w trybie 8000 Hz) • Wymiary: 130 × 75,4 × 42,5 mm • Waga: 112 g
[Block conversion error: rating]

Według mnie trochę dziwny produkt. Zdecydowanie zbyt ciężka do gamingu (tak, wiem, że nie wszyscy muszą mięć myszki ważące 50 i mniej gram), zbyt „bajerancka” jak na myszkę biurową. Poza tym Razer ma już ProClick. Natomiast bardzo podoba mi się rozwiązanie ze stacją i wkładką do bezprzewodowego ładowania.
Uważam, że mamy tutaj do czynienia z myszką do wszystkiego i jednocześnie do niczego konkretnie. Druga niezrozumiała, dla mnie, myszka wydana przez Razera w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Tą drugą jest Cobra Pro – produkt bez żadnego konkretnego przeznaczenia.
Poza tym cena nowego Basiliska, nawet tylko samej myszki, jest zdecydowanie przesadzona. Za ~400zł można mieć dającego więcej możliwości Logitecha MX Master 3S. Tak, Logitech jest cieższy, ale powyżej 100g, zarówno Basilisk i MX Master to nie gamingowe gryzonie, ale biurowe.
Choć oczywiście przyznaję, że moja opinia powstała w oparciu informacje dostępne nt. myszki. Nie miałem jej w ręku 🙂
Teraz czekam na Vipera Pro lub Deathaddera Pro ze stacją i wkładką.