9
16.01.2024, 15:00Lektura na 7 minut

The Last of Us Part 2 Remastered może i jest niepotrzebne, ale całkiem uczciwe [RECENZJA]

Odświeżona wersja drugiej odsłony przygód Ellie pokazuje, że od czasów poprzedniego remastera twórcy z Naughty Dog i przedstawiciele Sony wyciągnęli jednak pewne wnioski.

Nieco przychylniej na nowe wydanie zaledwie czteroletniej produkcji pozwala spojrzeć całkiem rozsądny model biznesowy. Choć remaster ukazał się też oczywiście jako osobna gra, nawet w takiej sytuacji trzeba zapłacić za niego „tylko” 219 zł – przy obecnych standardach w branży nie jest to z pewnością cena megahitów.

Szczególnie że nikt nie każe kupować jeszcze raz całej gry, jeżeli już ją posiadamy – w takim przypadku update kosztuje 40 zł. Co więcej, współpracuje on także z wersją pudełkową, choć oczywiście płyta musi znajdować się w napędzie podczas grania. To zaś prowadzi do prostego wniosku, że nawet jeżeli nie macie „podstawki”, zawsze możecie rozpocząć całą operację od nabycia „używki” w pudełku – obecnie to wydatek rzędu 100 zł. Prawda, że przyjemnie? Zwłaszcza jeśli pamięta się wycenioną na 300 zł odświeżoną poprzedniczkę…

The Last of Us Part 2 Remastered
The Last of Us Part 2 Remastered

Opowieść się nie starzeje

Dość jednak o pieniądzach. Jako się rzekło, remaster nie jest do końca osobną grą, o czym przekonałem się już chwilę po wylądowaniu w menu głównym. Produkcja szybko odnalazła mojego sejwa z ogrywanej dwa lata temu na PS5 wersji pudełkowej, dzięki czemu od razu mogłem przeskoczyć do porzuconej wtedy rozgrywki w trybie NG+.

To oczywiście przygoda identyczna jak cztery lata temu i znów rozpoczynająca się trzęsieniem ziemi. Uwielbiam to, jak odważnie scenarzyści podnieśli rękę na coś, co dla wielu graczy wydawało się nienaruszalną świętością. Może brzmię nieco tajemniczo, ale uważam, że wciąż nie o wszystkim należy mówić otwartym tekstem. Jeżeli nie rozumiecie, do czego nawiązuję, powinniście przekonać się na własne oczy.

Znów z lubością śledziłem, jak przez pierwszą połowę gry buduje się w odbiorcy wściekłość na to, co się stało, a następnie w drugiej maksymalnie zmienia perspektywę i przedstawia wszystko w odcieniach szarości. To fantastycznie napisana opowieść o zemście, jej konsekwencjach i napędzającej się spirali wzajemnej nienawiści. Nawet jeżeli wciąż uważam, że zaciekłość Ellie zobrazowana w samym finale historii jest jednak nieco chorobliwa, a parę słabszych sekwencji takich jak bójki z klikaczami na pięści w lesie po prostu bym z gry wyciął.

The Last of Us Part 2 Remastered
The Last of Us Part 2 Remastered

Nie zmienia to faktu, że druga odsłona TLoU wciąż fabułą stoi. To żywy, wiarygodny świat, pełen sprzeczności i zmierzających w różnym kierunku frakcji. Pokazujący, że nawet w obliczu zagłady człowiek nie zrezygnuje z prowadzenia wojen i nie będzie spoglądał na ludzkie życie niczym na cenny skarb. Mechanicznie zaś mamy do czynienia z hybrydą skradanki oraz shootera, mocno skupioną na craftingu i walce każdą możliwą metodą. Jednym taki survival się spodoba, inni – tak jak ja – będą czasami irytować się, gdy z racji na złe ułożenie przedmiotów ich pole manewru okaże się silnie ograniczone. Gameplayowo nie jest to oczywiście nic specjalnego, cieszy jednak dużo większe niż w pierwszej części zróżnicowanie stających na naszej drodze poczwar. O ile remaster „jedynki” nieco poprawiał rozgrywkę, tutaj nie było już zbyt wiele do roboty. Poza dostosowaniem gry do możliwości adaptacyjnych triggerów praktycznie nic się nie zmieniło.


Założone okulary

Odczuwalną zmianą są na pewno krótsze ekrany ładowania, co zawdzięczamy oczywiście dyskowi SSD. To oraz pokaźniejsza liczba klatek na sekundę rzucą się w oczy jednak głównie tym, którzy ogrywali TLoU2 jeszcze na PlayStation poprzedniej generacji. Już samo odpalenie pierwowzoru na PS5 dawało w tej materii wyraźną poprawę. Dużo większa różnica widoczna jest natomiast dopiero po porównaniu oprawy graficznej.

The Last of Us Part 2 Remastered
The Last of Us Part 2 Remastered

Uważam, że nawet oryginalna wersja nieźle się dzisiaj broni, ale trudno zaprzeczyć, że tekstury w remasterze są po prostu ostrzejsze, odbicia w wodzie ładniejsze, a deszcz wiarygodniejszy. Mam wrażenie, że nieco popracowano też nad oświetleniem. Grę można bez problemu odpalić w natywnym 4K lub 1440p (zależnie, czy wolicie lepszą rozdzielczość, czy wyższą płynność), no i co tu kryć, bez dopłacenia tych 40 zł zagracie w zauważalnie gorszą wizualnie produkcję. Przy czym nie należy zapominać, że wciąż bardzo ładną, do tego broniącą się ponad 20-godzinną kampanią fabularną. Niezależnie od tego, jak wielką wagę przykładacie do grafiki, odpalenie wersji z PS4 nie odejmie dziełu Naughty Dog dużo klasy.


Co oprócz grafiki?

Nowości nie kończą się na odświeżonej grafice, choć ich jakość bywa różna. Jedną z ciekawszych rzeczy obiecanych przez twórców miały być usunięte poziomy, czyli trzy sekwencje, których ostatecznie z różnych powodów nie umieszczono w grze. Ogranie ich przybliża nam pierwotne plany scenarzystów, ale nie zobaczycie tu niczego przełomowego. To ok. 30 minut zabawy polegającej bardziej na wysłuchaniu komentarza autorów tłumaczących, czym dany poziom miał się finalnie stać i dlaczego z niego zrezygnowano. Tak naprawdę tylko sekwencja w kanałach w Seattle sprawiała wrażenie czegoś, co naprawdę chciałbym zobaczyć w ostatecznej wersji. Nie liczcie też na jakiekolwiek wyzwanie, bo to w gruncie rzeczy makieta, której zwiedzanie przypomina raczej wycieczkę po interaktywnym muzeum niż podstawową kampanię.

The Last of Us Part 2 Remastered
The Last of Us Part 2 Remastered

Fani walki spędzą pewnie nieco więcej czasu w trybie Bez powrotu, który polega na toczeniu starć w formule roguelike’a, maksowaniu wyzwań i odblokowywaniu nowych postaci znanych ze scenariusza. Każdy bohater ma też swoje wyzwania osobiste, a kolejne fale do pokonania przybierają różną formę: od pędzącej na nas hordy zarażonych po sekwencje umożliwiające skradanie się czy pojedynki z bossami. Jeżeli ktoś polubił mechanikę walki z „podstawki”, będzie mógł przesiedzieć w tym trybie długie godziny, ponieważ został on naprawdę ciekawie pomyślany. Ja już raczej do niego nie wrócę, bo jednak bez walorów narracyjnych oklepywanie kolejnych zarażonych nie ma dla mnie tego samego uroku.

To nie wszystkie nowinki, na liście tych mniej istotnych są też związane z dynamicznym oświetleniem poprawki w trybie fotograficznym. W znanej z „podstawki” minigrze dostępnej także z poziomu menu możemy sięgnąć po inne instrumenty niż gitara. Miły dodatek, ale tryb ten dałoby się rozwinąć zdecydowanie bardziej, choćby wrzucając gotowe utwory do zagrania i licznik punktów. Bez tego wszystkiego wciąż mówimy niestety o ciekawostce do odpalenia na pięć minut i zapomnienia. Nieco dłużej będzie można za to pobawić się w speedrunowanie poszczególnych poziomów. W odpowiedniej zakładce znajdziemy czasy oraz podstawowe statystyki z naszych najszybszych przebieżek przez dane rozdziały.

The Last of Us Part 2 Remastered
The Last of Us Part 2 Remastered

Za tyle to można

Nie ulega wątpliwości, że po czterech latach od premiery TLoU2 wciąż jest wybitną grą wartą poznania. Wydany na początku tego roku remaster to z pewnością jej najbardziej kompletna, najładniejsza wizualnie edycja. Nawet jeżeli trudno mówić o wielkim olśnieniu i przekonywać was, że tylko w tej wersji produkcja broni się na tle nowości. Równocześnie w sytuacji, gdy można mieć ją za cenę przeciętnego DLC dodającego do gry kilka skórek, odświeżona oprawa, całkiem rozbudowany tryb roguelike’owy i możliwość zajrzenia za kulisy produkcji nie są za te pieniądze wcale tak złą ofertą.

Prywatnie zaś cieszę się z tego projektu jeszcze z jednego powodu. Przynajmniej nadarzyła się okazja, by bez wyrzutów sumienia wrócić do znakomitego dzieła – i jeszcze coś o nim wreszcie napisać. Bo nota końcowa dotyczy oczywiście samego remastera, a gdybym miał oceniać grę, przyznałbym jej 10/10.

Ocena

Remaster z kategorii tych średnio potrzebnych. Cieszy jednak, że został przynajmniej uczciwie wyceniony. Jeżeli macie już grę, za dodatkowe 40 zł dostaniecie tekstury w lepszej rozdzielczości, możliwość zapoznania się z trzema usuniętymi etapami oraz całkiem rozbudowany tryb roguelike’owy. Dodatki nie zwalają z nóg, ale w pełni usprawiedliwiają dodatkowy wydatek.

7+
Ocena końcowa

Plusy

  • okazja do zagrania w najlepszą wersję fantastycznej grę
  • skrócone czasy ładowania
  • odczuwalne zmiany wizualne
  • tryb roguelike’owy wystarczy na wiele godzin

Minusy

  • w sumie średnio potrzebny remaster
  • wycięte poziomy nieco zawodzą stopniem rozbudowania


Czytaj dalej

Redaktor
Krzysztof „Otton” Kempski

Gracz, redaktor, inżynier i podróżnik w jednym. Lubię gry, które po prostu sprawiają przyjemność i nie silą się na udowadnianie, że są sztuką.

Profil
Wpisów52

Obserwujących7

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze