41
16.11.2009, 18:23Lektura na 2 minuty

Prezes studia Rockstar twierdzi, że GTA V jest "w lesie", a gadanie o brutalności w grach jest trochę głupie

Instrukcja dołączona do pudełkowego wydania dodatków do GTA IV mogła sugerować, że kolejna odsłona serii wyjedzie poza Liberty City. Dan Houser, współzałożyciel studia Rockstar, twierdzi jednak, że jeszcze nie wybrano nowej lokacji dla Grand Theft Auto V.


Piotrek66

W rozmowie z internetowym wydaniem dziennika The Times prezes Rockstara wyjaśnił, że jego ludzie nie wiedzą jeszcze, w jakiej metropolii umieścić akcję następcy Grand Theft Auto IV i że zanim nawet pre-produkcja piątej części gry ruszy na dobre, ekipa Rockstar musi najpierw wymyślić dla niej dobre miejsce akcji, a potem ciekawych bohaterów. Pytanie tylko, czy nie jest to kokieteria - nowe GTA powinno pojawić się jeszcze w 2010 roku, ale nawet jeśli za datę premiery przyjmiemy II kwartał 2011 (czyli trzy lata po wydaniu Grand Theft Auto IV) to i tak na jego produkcję zostało już niewiele czasu. Dlatego trudno uwierzyć, by Rockstar nie miał jeszcze żadnego pomysłu na GTA V...

W rozmowie z The Times, Houser poruszył też temat kontrowersyjnej, "lotniskowej" sceny z Modern Warfare 2, twierdząc, że gry stały się dla mediów łatwym i przewidywalnym przeciwnikiem. Mówi jednak, że „to nieuniknione, zawsze wtedy gdy coś powstaje po raz pierwszy. Uczucie, że uczestniczy się w narodzinach nowego medium jest ekscytujące, ale historia sztuki opartej na technice, już od czasów prasy drukarskiej, pokazuje, że zawsze pełno było osób przeciwstawiających się takim rzeczom” – tłumaczy prezes Rockstara. „Mam jednak wrażenie, że powoli odchodzimy od tej dyskusji i takiego przedstawiania rzeczy. Odbiorcy mają już powyżej 30 lat i cała ta sytuacja staje się trochę głupia. Nie chcę przez to powiedzieć, że gry są dla wszystkich – nigdy tak nie mówiliśmy. Produkcje spod znaku GTA zawsze były klasyfikowane jako pozycje dla osób powyżej osiemnastego roku życia i jesteśmy z tego naprawdę zadowoleni” – dodaje.

Może i ma pan rację, panie Houser, ale póki istnieją tacy ludzie, jak brytyjscy politycy, debata ta nie ucichnie. Z drugiej strony, jest coraz więcej osób (i to nawet na szczeblach władzy), które popierają gry i nie widzą w nich wcale zła wszelakiego. Pozostaje więc uzbroić się w cierpliwość i czekać, aż pokolenie graczy przejmie rządy i zajmie miejsce obecnych „Prof. S. Jonalistów”. Oby stało się to jak najszybciej.


Redaktor
Piotrek66
Wpisów17556

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze