74
1.08.2009, 10:44Lektura na 7 minut

Ranking: Najgłupsze triki growych marketingowców [BONUS 18+]

Nie każda reklama mami nas wizją inteligentnych granulek, gadającej margaryny oraz radosnej dzieciarni chowanej, zdaje się, w chlewie. Niektórzy spece (?) od marketingu, również growego, przesadzają ze swą kreatywnością także i w drugą stronę...


Monk

Dobrym pretekstem do popełnienia niniejszego artykułu jest Hut sytuacja sprzed paru dni, gdy na Comic.Conie EA zastosowało, delikatnie rzecz ujmując, kontrowersyjny sposób promocji swojego Dante's Inferno. Szczegóły „żartu” znajdziecie poniżej, wraz z nimi zaś – informacje o innych specyficznych pomysłach branżowych Pracowników (Za) Mocno Kreatywnych. Oraz BONUS.

10 Co z tą Polską?

Na początek parę przykładów z naszego lokalnego grajdoła – w porównaniu do reszty pozycji z rankingu zabiegi raczej mało widowiskowe, zawsze jednak ciekawsze niż typowe "Zagraj w nasze wypas multigry i zniszcz puł kosmosu." Za nieco „disturbing” można uznać pomysły z promocją Extra Klasyk CD Projektu – swego czasu w polskiej prasie branżowej pojawiły się reklamy wykorzystujące skojarzenia ludności wiążące się z gadżetami w rodzaju kajdanek z różowym futerkiem (sam takie mam). Innym razem dostaliśmy stylizowane na tabloid sensacyjne „pożegnanie” jednej z tych „klasycznych” serii – tylko po to jednak, by niedługo potem powitać nadejście kolejnej jej edycji. Do tego nieco kontrowersyjny – w kontekście afery, jaka miała uprzednio miejsce – pomysł wydania Codename Panzers 1 września czy zaobserwowana gdzieś reklama Halo 3, widoczna poniżej.

9 Dwa w jednym: Biblia + PS3!

Trudno powiedzieć, by Polacy przodowali w wymyślaniu gorszących ciekawych kampanii reklamowych – ostatnio dokonało się jednak coś w rodzaju przełomu. Parę miesięcy temu młódź ośmioletnia szykowała się do przyjęcia Pierwszej Komunii; jak wiadomo, w wielu domach dziecku ofiaruje się z tej okazji Biblię oraz laptopa, iPoda i rower skromny podarek. Dlaczego by więc nie połączyć przyjemnego z pożytecznym...? Owocem poniższa, jakże prosta, genialność autorstwa marketingowców z Empiku.

8 Romero, b*tches!

Jest taki samochód, Alpha Romero. Był też thriller psychologiczny, "Romero i Julia”. Mamy wreszcie przypominającego odmrożonego jaskiniowca zabójczo przystojnego Johna Romero, współautora pionierskich FPSów – Wolfensteina 3D, Dooma czy Quake'a. Cokolwiek zbyt pewnego siebie, o czym może świadczyć kampania marketingowa poprzedzająca wydanie gry Daikatana (umieszczonej zresztą na okładce legendarnego CDA #50, tego z bankotami wprasowanymi w okładkę). Przed ogłoszeniem tytułu w zachodniej prasie pojawiły się tajemnicze reklamy w formie wielkich czarnych liter krzyczących z jaskrawo czerwonego tła: "John Romero's About to Make You His Bitch. Suck it down.". Efekt? Żenua w zestawieniu z faktem, że średnia ocen oscylowała bardzo nisko, zaś 7 wystawione w CDA przez Iwana Czarnego było – jak stwierdził Hut – "chyba jedną z najwyższych ocen na świecie".

7 Paliwko jasne, pełne...

W zeszłym roku miała miejsce premiera Mercaneries 2 made in EA. By uczcić to jakże radosne wydarzenie autorzy postanowili wyłożyć skromne 20 tysięcy funtów i zafundować angielskim kierowcom darmowe napełnianie baku na jednej z londyńskich stacji benzynowych, przerobionych na bardziej „klimatyczny” wojskowy garażohangar. Były panny w żołnierskich kubraczkach, były sztuczne cekaemy, był wreszcie olbrzymi korek, za który EA bardzo mocno się oberwało od brytyjskiej policji i polityków.

6 Co za młotek...

Red Faction: Guerilla to m.in. realistyczna fizyka, wybuchy, trzaski i rozwałka. Nie inaczej musiała więc wyglądać promocja gry, panowie z THQ wpadli więc na pomysł ciekawego eksperymentu socjologicznego. Twórcy ustawili w centrum Londynu wypakowany kopiami gry samochód z przymocowanym doń łancuchem młotem wielkości dużej. W ciągu dnia kilkuset przechodniów radośnie odreagowało stresy dnia codziennego, często odchodząc z grą w ręce. W Polsce gier (samochodu zresztą też) nie byłoby już po godzinie, że tak żartobliwie nawiążę do stereotypów.

5 Rączka? Główka? Karczek może?

Marcowa promocja Resident Evil 5 poszła źle. Nie chodzi nawet o to, że polegała na poukrywaniu w Londynie znacznej liczby okrwawionych ludzkich szczątków (rzekomo sztucznych, ja tam w to nie wierzę). Problem pojawił się, gdyż... tylko mała część „gadżetów” została dostarczona do „punktu skupu”, i to mimo przewidzianej dla najskuteczniejszego Kolekcjonera Kości (haha) wycieczki do Afryki. Co stało się z resztą, do dziś nie wiadomo. Ja tam wskazałbym Phnoma i jego nekro-bobry.

4 Bachanalia Sony

Jeśli w swych niecnych i nocnych marzeniach braliście kiedyś udział w starożytnych dionizjach, możecie już zacząć żałować nieobecności na zamkniętej imprezie dla dziennikarzy promującej w Grecji God of War 2. Sony przeszło samo siebie, poniższe zdjęcie oddaje chyba wszystko.

3 Who's your daddy?!

Codemasters odkryło inny pomysł na krzywdzenie dzieci promocję swoich gier. Wraz z premierą Rise of the Argonauts zaproponowało brytyjskim małżeństwom nazywanie swoich synów mianem Jasona ("Jazon i Argonauci", kojarzycie?) w zamian za szansę (nie gwarancję) przyznania rocznego zapasu gier firmy na wybraną platformę (z czasem ograniczono się tylko do paru tytułów). Akcja trwa w teorii cały czas, rzekomo mając na celu „przywrócenie do łask” tej z dawna zapomnianej godności – KLIK. A Jason X to pies?

Z podobnymi postulatami wystąpił również Acclaim (jeszcze o nim będzie, spokojnie) przy okazji premier swoich Turoków. Najpierw zaoferował grube pieniądze pięciu osobom gotowym na rok zmienić swe imię na ksywę bohatera gry właśnie, później zaś wysunął pomysł zapłacenia 10 tysięcy dolarów parze, której dziecko – narodzone w dniu premiery gry – zostanie Turokiem na stałe. Szczerze mówiąc, zupełnie nie rozumiem wywołanego tym zbulwersowania – ja tam bym się nie pogniewał za nazwanie mnie na cześć wirtualnego Indianina podróżującego w czasie i walczącego z dinozaurami. I jeszcze to becikowe...

2 Piekielny marketing

Sposoby na podkreślenie obecności danej gry na targach E3 bywają różne, choć z reguły ograniczone są do skąpo odzianych (ew. pociągniętych sprejem i nieubranych wcale) hostess wymieszanych ze zwłokami elfa zamkniętymi w klatce. W tym roku promujące Dante's Inferno EA postanowiło zwrócić uwagę na swój produkt samodzielnie organizując przeciwko niej "protest bogobojnych chrześcijan". Całkiem skuteczny – na znaki w rodzaju "EA = AntiChrist" nabrała się zdecydowana większość dziennikarzy.

Parę dni temu miało miejsce wydarzenie wspomniane już na wstępie – feralna promocja gry na Comic.Conie. "Sin to win" opierało się na prostych zasadach – cyknij gorące fotki z hostessami, podrzuć toto do EA i czekaj na informację o wygranej. Wygranej, tj. przejeździe limuzyną, kolacji i nocy spędzonej z dwoma bezpruderyjnymi hostessami (!). Wobec powszechnego zgorszenia EA z zabawy się wycofało, twierdząc że to jeno żarcik, będący elementem promocji tytułu – pono każdy miesiąc to nawiązania do jednego z kręgów piekieł, a w lipcu padło na Pożądanie. Gulp.

1 And the winner is...

Pierwsze miejsce w rankingu należy się firmie Acclaim, choć zwróćcie uwagę na częste ostatnimi czasy odloty EA – miałem wątpliwości, w końcu postanowiłem jednak uhonorować i pocieszyć śp. Acclaim, zredukowany obecnie do poziomu popełniaczy tych obleśnych, darmowych MMO. Pomysły ich radosnych "mistrzów" marketingu pozwalają sądzić, iż w ówczesnej siedzibie firmy musiał pojawić się rodzaj grzyba zawierającego spore ilości substancji psychoaktywnych. Oprócz wspomnianego już zabiegu z przemianowywaniem dzieci i młodzieży na Turoki, PR Acclaimu błysnął m.in.:

a) konfliktem z Dave Mirrą. W roku 2000 ten znany BMX-iarz użyczył swego nazwiska całkiem nieźle sprzedanej Dave Mirra Freestyle BMX. W dalszej kolejności Acclaim opracował błyskotliwy koncept wydania gry podobnej, aczkolwiek pełnej rozgrzanych, nagich bądź rozbierających się panien (oraz ram i zębatek). Jako przykładny mąż i ojciec, Mirra nie chciał sygnować tak szatańskiej idei, wobec czego kontrakt rozwiązał... co Acclaimowi bynajmniej nie przeszkodziło w dalszym reklamowaniu BMX XXX jego nazwiskiem.

b) zaoferowaniem spłacania mandatów osób uwiecznionych przez kamery podczas łamania limitów prędkości (o ile przeżyli swoje wybryki – nie uznawano roszczeń rodzin osób później zmarłych). Wiązało się to z promocją Burnout 2: Point of Impact.

c) jakby dla nadrobienia niesprawiedliwości z punktu b), przy okazji gry Shadowman 2 rodzinom świeżo poległych (w jakikolwiek sposób) wysunięto następującą propozycją: „pokryjemy wszystkie koszty pogrzebu waszego bliskiego – w zamian chcemy tylko możliwości umieszczenia na nagrobku paru detali związanych z grą”.

Na koniec obiecany BONUS. Ochoczo zaaprobowany przez p.o. Redaktorów i dobitnie świadczący o tym, co dzieje się w redakcji w przerwach pomiędzy wycieczkami fanów. Jak to się mawia na pewnej bardzo uprzyjemniającej życie stronie - "są cycki, jest okejka!" (oraz "daj kamienia", "wombat" i "jest hardkorem"). Stąd też nie tyle reklama Czegoś związanego z grami, a tylko (aż?) jeden z Materiałów Promocyjnych wykonanych przy użyciu ww. Growego Czegoś.


Redaktor
Monk
Wpisów66

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze