24
2.04.2020, 19:31Lektura na 8 minut

[Dziennik izolacji] Dzień 2. Jak wspominacie swoje pierwsze zetknięcie z CD-Action?

To edycja izolacyjno-urodzinowa – wszak pierwszy numer CDA pojawił się w kioskach w kwietniu 1996 roku. Z tej okazji redaktorzy wspominają swoje pierwsze spotkanie z CD-Action i czekaja na wasze historie.


CD-Action

enki: Kupiłem drugi numer, bo w 1996 roku najwyraźniej miałem już to swoje Pentium 75 z czytnikiem CD – rzecz prawie że godną zazdrości kolegów z podwórka. Z całego “doświadczenia” najbardziej pamiętam zawartość płyty (tekstów – w ogóle). Konkretniej megadziwny, fascynujący świat Sceny, a także dema Duke Nukem 3D, Fify 96 i – z jakiegoś powodu – Big Red Racing.

Krigore: U mnie było inaczej niż u innych zapewne. CDA dostałem wraz z pierwszym komputerem ze sklepu, gdzie rodzice kupili sprzęt. Był to co prawda numer sprzed kilku miesięcy, ale zupełnie mi to nie przeszkadzało. I spodobało się na tyle, że wkrótce pobiegłem do kiosku po kolejny, a w międzyczasie zamówiłem pocztą archiwalny - ten z pinballem Timeshock na płycie.

Cursian: Za diabła nie pamiętam. Jak już kiedyś pisałem, przypominam sobie tylko moment, jak kupowaliśmy z ojcem numer z Unrealem w pełnej wersji. W sumie nie wiem dlaczego, bo Unreal był dla mnie „tylko” dobrym FPS-em, a nie arcydziełem (zaznaczam, że w shootery grywam od święta), a i żaden z tekstów nie wrył mi się na stałe w pamięć. Wcześniej było coś z platformówką Croc na płycie czy megadługą recenzją Diablo II, ale to jak przez mgłę. Mózg to dziwne urządzenie.

9kier: Podkradałam chłopakowi, zaczynałam od AR. Kto by pomyślał, że kiedyś będę go współtworzyć. 

Witold: Właściwie trudno powiedzieć, bo połowa numerów z 1997 (wcześniej CDA nie było w naszym lokalnym kiosku... a może był, kto by pamiętał) zlewa mi się w jeden. W każdym razie na pewno było ciepło, bratu udało się namówić dziadka na wsparcie zakupu „gazetki o komputerach” (co na kilka lat stało się naszą mała tradycją), a mój cały kontakt z pismem ograniczył się wtedy do zawartości płyt. Za to pierwszym tekstem, który pamiętam, jest recenzja Quake'a II, w której lista przeciwników służyła mi za inspirację do zabaw na długie tygodnie. Do dziś gra kojarzy mi się bardziej z bieganiem z patykiem w dłoni i strzelaniem do Icarusów nad dachem domu niż z wydarzeniami na Stroggos.

Ghost: Prawdę mówiąc nie pamiętam tego. W młodości kupowałem całe mnóstwo różnych magazynów związanych z komputerami i grami, mimo że przez długi czas sam nie miałem komputera. Na pewno wśród nich było również CD-Action. Ale nie pamiętam, które było pierwsze. To co mnie fascynowało to płyty z grami, które testowałem u kolegów, a czasem w pracy, a także dosyć nietypowe, luzackie podejście do czytelnika. Zwłaszcza w AR. Jak to? To tak można człowiekowi na łamach oficjalnie przygadać? Żadnych “Szanowny Panie”, itp.? To wyróżniało CD-Action spośród innych. Do dziś pamiętam też artykuł “Ugly Joe” na temat Star Wars, po którym na jakiś czas wkurzyłem się na pismo, ale potem mi przeszło. :) 

Cerebrum: Numer 30 (11/98) z pełniakiem Alone in the Dark 3. Miałam wtedy 9 lat i pokój dzielony z bratem. Raz nieopatrznie zostawił otwartą szufladę w swoim biurku. Tam dojrzałam leżącą luzem płytę bez pudełka, której nadruk – z Alone in the Dark 3 właśnie – tak mnie postrachał, że nie mogłam spać. A jednocześnie zapadł w pamięć na tyle mocno, że przez kolejne kilka dni w kółko o tej płycie myślałam. W końcu zebrałam się w sobie i niczym Dee Dee z Laboratorium Dextera, wyczekałam moment i tanecznym krokiem podeszłam do wspomnianej szuflady, aby w niej poszperać – i jeszcze raz się tej płycie przyjrzeć. Wówczas odkryłam, że wraz z nią leży tam magazyn. Wsiąkłam, bo czegoś takiego me dziecięce oczy jeszcze nigdy nie doświadczyły. Myślałam wtedy, że „o ja, też bym chciała kiedyś pisać takie śmieszne podpisy pod obrazki”, i – choć nigdy nie miałam aspiracji dołączenia do drużyny – samo wyszło. Z tekstów to pamiętam tylko, że była tam recka gry Jazz Jackrabbit 2, a jedynkę kochałam, więc od razu poczułam, że jestem wśród swoich. Natomiast pierwsze CDA, które kupiłam sama za własne kieszonkowe, to był numer 39 (7/99) z pełniakiem Wacki: Kosmiczna Rozgrywka. I to była też pierwsza gra stricte z CDA, którą przeszłam. 

Bastian: CDA zawsze było dla mnie, ehehehe, czasopismem premium, bo kosztowało jakieś bajońskie dwie dychy, czy coś koło tego. Ile za to można by było mieć paczek czipsów! Aż pewnego razu, mając tak z, nie wiem, czternaście lat, dostrzegłem, że czasopismo… potaniało. Do sensownego poziomu 14,99 zł za sztukę. A jakie wydanie 12/2005 pełniaki zdobiły – Richard Burns Rally, Operation Flashpoint! No to wziąłem i się zakochałem od razu, szczególnie w GameWalkerze, NaLuziu, Action Redaction z gnojącym równo czytelników Smugglerem (acz bez MrJedi już, “mającymi zresztą problemik, bo ktoś im wyżarł dżemik”). No i ładny ten magazyn był, czuło się, że trzyma się w łapkach luksusowy towar. Zawsze chciałem tu pracować, po prostu jakoś czułem, że “this is my way”. Poszedłem do redakcji na praktyki jako grafik, a dzięki 9kier i enkiemu, którzy błyskawicznie wyciągnęli mnie z “kanciapy praktykanta”, zacząłem działać od 2015 roku na łamach za pienionszki. O, zresztą wspomniany numer sprzed lat mam ze sobą:



Smuggler: To tajemnica, Nie powiem!

Bastian: Oj, już nie bądź taki tajemniczy...

Otton: Mały Krzysiu kupował regularnie Cybermychę. Kiedyś jej nie dowieźli. Mały Krzysiu był w jednym kiosku, potem równie mały Krzysiu zaciągnął rodziców do drugiego kiosku, trzeciego i czwartego. Tak, rodzice Krzysia byli (czy raczej bywali) cierpliwi. Nawet bardziej, niż mały Krzysiu, który w końcu uznał, że weźmie coś innego. Jasne, CD-Action było wyraźnie droższe, ale Krzysiu jako zakochany w matematyce chłopiec szybko obliczył sobie, że w sumie będzie to bardziej opłacalny ekonomicznie zakup - i tak zostało. Niewiele jednak pamiętam z tego numeru, poza spostrzeżeniem w stopce, że redakcja znajduje się w mieście w którym mieszkam. I to w sumie już zapoczątkowało myśl, że fajnie byłoby kiedyś dołożyć od siebie jakąś cegiełkę. W końcu się udało.

DaeL: Jeśli dobrze pamiętam, to pierwszy numer CDA trafił w moje ręce w wakacje 1997. Jako dzieciak miałem ograniczone zasoby finansowe, więc co miesiąc kupowałem jedno, czasem dwa pisma o grach, natomiast w wakacje i ferie szalałem, sięgając po inne periodyki. I przez kilka dobrych lat CDA towarzyszyło mi tylko podczas tych dłuższych przerw w nauce. Potem, wraz z coraz bardziej atrakcyjnymi pełniakami, przekonałem się do kupowania pisma częściej. A w końcu, chyba w okolicach 2010-2011 roku, zdałem sobie sprawę, że po prostu lubię czytać CDA i jak nie mam świeżego numeru na biurku, to czegoś mi brakuje. I tak zostałem stałym czytelnikiem.

Joanna: Pierwszy numer, kiedy to było. Dinozaury zbierały się do wymarcia, a pierwsze ssaki nieudolnie próbowały sklecić coś na kształt włóczni. To chyba mniej więcej w tym okresie wraz z przyjaciółką z sąsiedniej jaskini zaczęłyśmy interesować się grami wideo. Kupowałyśmy wszystkie czasopisma dostępne u szamana, sprawiedliwie rozdzielając koszt w postaci paciorków. Płytka z CD-Action wiernie służyła jako podkładka pod miseczkę z rytualnymi ziołami. Pamiętam, że treść artykułów mocno mnie zainspirowała to tego, by w przyszłości samej zacząć pisać o grach, ale musiało wiele czasu upłynąć, bym w końcu się za to na poważnie wzięła. I powiem Wam, że nie żałuję.

Mac Abra: W Longsofcie, gdzie pracowałem, był pewien grafik, który lubił sobie nieco… koloryzować. I kiedyś położył mi na biurku świeżutki pierwszy numer CDA i powiedział “patrz, to nowe pismo o grach, mój kumpel je wydaje”. Kumpel wprawdzie był tam detepowcem, a nie wydawcą, no ale mniejsza o szczegóły. Popatrzyłem bez większego zainteresowania, bo poza dobrym papierem i dołączonym CD reszta wyglądała dość pażdzierzasto… i po chwili do mnie dotarło. “Ej, chwilka… to wrocławskie pismo”? Po czym druga myśl “zawsze chciałem pracować w w piśmie o grach!”. No i dodałem jedno do drugiego i tam poszedłem, pogadać. A tak się nam z wydawcą fajnie gadało, że już zostałem.

PS Wiecie skąd moja ksywka? Bo gdy zacząłem tam pisać, to powiedziedzieli, żebym sobie wybrał jakiś nick. Rozejrzałem się wokół w poszukiwaniu natchnienia (tzn. po pokoju, w którym siedziała redakcja) i pierwsze co mi przyszło do głowy, to MAKABRA. To się nie zmieniło.

Ninho: Nie pamiętam, kiedy po raz pierwszy kupiłem CD-Action, jednak nim do tego doszło oburzałem się zawsze w kiosku, że toto takie drogie. I do domu zabierałem najpierw Playa lub Clicka. Bardzo dobrze pamiętam jednak historię, którą kiedyś opisywałem już w GameWalkerze – o krótkim felietonie CormaCa, który złościł się na którąś tam odsłonę NFL od EA. W soundtracku pojawiał się tam utwór młodego zespołu z Florydy – Trivium.

Tekst “Into The Mouth of Hell We March” został w grze ogołocony z wszelkich “grobów”, “śmierci” i tym podobnych. Ja odpaliłem ten utwór i… 12 lat później czekam na dziewiąty już album Trivium. Zespołu, który do dziś jest moim ulubionym. To mi przypomina, że muszę odpisać Cormacowi, który pytał mnie o wrażenia z odsłuchu ostatniego singla… 

PS Tak między nami – CormaC nie był zachwycony czystymi wokalami Matta Heafy’ego. 


Redaktor
CD-Action
Wpisów1097

Obserwujących0

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze