28
14.07.2019, 21:14Lektura na 2 minuty

Tłumacze wyklęci [FRAGMENT]

Rodzimym graczom nie dane było zagrać w polskie wersje L.A. Noire, Life is Strange lub The Walking Dead... Zaraz, czy aby na pewno?


Witold Tłuchowski

Chociaż dużym wydawcom na ogół opłaca się tłumaczyć swoje produkcje na polski, bywa, że tego nie robią. Powodem może być niewielki, gdy porównać z Zachodem, rynek zbytu – pod względem pieniędzy wydawanych na gry jesteśmy na 8. miejscu w Europie. Na szczęście gracze, którzy nie władają językiem Chaucera, a chcieliby poznać losy Clementine, wyprawić się do Arcadia Bay czy poprowadzić śledztwo w prochowcu Cole’a Phelpsa, nie są pozostawieni sami sobie. Ratunkiem służą fanowskie spolszczenia.

Praca vs. pasja
Zawodowcy nie mają wpływu na to, jakie tytuły polonizują – firma dostaje zlecenie i już, trzeba brać się do roboty. U amatorów sytuacja wygląda inaczej. W wywiadzie dla CD-Action Marcin „Norek” Siudak z Graj po polsku (zawodowy tłumacz, który od 11 lat przekłada gry po godzinach) mówi – Najważniejsza w tym wszystkim jest frajda, więc tłumaczone przez nas projekty powinny podobać się większości, a najlepiej całej ekipie.

Nieoficjalnym przekładem często zajmuje się tylko jedna lub dwie osoby, które dzielą między sobą obowiązki. Stąd mimo istnienia różnych specjalizacji zdarzają się sytuacje, gdy np. tłumacz musi zajmować się przy projekcie kwestiami technicznymi. I chociaż mogłoby się wydawać, że lepsze efekty da się uzyskać w szerszym gronie, nie wszyscy tak uważają. Em i Robin – małżeństwo zawodowych tłumaczy tworzących kolektyw zajmujący się spolszczeniami, CosmoFF (znany m.in. z przekładów Final Fantasy) – cenią sobie brak tłoku: – Już teraz zdarzają nam się czasem gorące dyskusje na temat różnych zagadnień tłumaczeniowych. W ten sposób trwa to na pewno dłużej niż w większej grupie, ale dzięki temu nasze spolszczenia są spójne i trzymają równy poziom.

Technicy-magicy
Translatorzy zatrudnieni przez wydawców od samego początku mają bezpośredni dostęp do materiałów, które należy przełożyć – dostarczają je sami twórcy, chociaż nie zawsze w akceptowalnej formie (bywa tak, że całość jest zrzucona do jednego excelowego pliku i nie wiadomo, gdzie kończy się jeden dialog, a zaczyna kolejny). Fani nie mają nawet tego komfortu – proces lokalizacji za każdym razem zaczynają absolutnie niezbędni technicy. To oni stwierdzają, czy projekt jest w ogóle wykonalny...

 

...na jakiej podstawie? Dlaczego kluczowe jest przy fanowskim spolszczeniu znalezienie technika, czemu amatorskie lokalizacje są bardziej wulgarne i dlaczego właściwie nie reagują na nie wydawcy i developerzy – przeczytacie w CDA 08/2019.


Czytaj dalej

Redaktor
Witold Tłuchowski

Czytelnik CD-Action od prawie 25 lat, redaktor od 2018. Kocham Soulsy i zrobię wszystko, by inni też je pokochali. Szef działów zapowiedzi i recenzji.

Profil
Wpisów5501

Obserwujących13

Dyskusja

  • Dodaj komentarz
  • Najlepsze
  • Najnowsze
  • Najstarsze