Desert Bus, jedna z najgorszych gier w historii, doczeka się remake´u w VR

Desert Bus powstał w latach 90 jako dowód, że nie wszystkie gry psują młodzież. Komicy Penn Jillette i Teller zastąpili w nim kontrowersyjną przemoc z Dooma i Mortal Kombat w miarę realistyczną symulacją jazdy pustym autobusem z Tucson do Las Vegas - maksymalna dopuszczalna prędkość wynosiła 45 mil na godzinę, przez co monotonna podróż po prostej drodze przecinającej jałową pustynię trwała osiem godzin. Z racji, że bus nieustannie skręca trochę w prawo nie dało się zostawić gry, by "przechodziła się sama", trzeba było nieustannie zwracać uwagę na ekran. Zakończenie zaś wyglądało tak, że informowano cię o zdobyciu "jednego punktu", a potem miałeś kilka sekund na decyzję, czy chcesz zdobyć kolejny poprzez równie nużącą jazdę w drugą stronę. Ot, amerykańska wersja Takeshi's Challenge, z tą różnicą, że zdobywca największej liczby punktów w Desert Bus mógł wygrać "najbardziej ekscytującą podróż autobusem z Tucson do Las Vegas w historii - ciągła impreza, showgirls, zespół grający koncert na żywo". 

Kilka lat temu grupka graczy skrzyknęła się, by stworzyć Desert Bus For Hope, fundusz charytatywny polegający na tym, że widzowie zamęczają streamerów dotacjami. Im więcej zbiorą oglądający, tym dłużej gracze jadą dalej i tym większe mają uszczerbki psychiczne. Rzecz odniosła dość spore sukcesy (600 000 dolarów w listopadzie) - na tyle duże, że Penn Jillette postanowił specjalnie z myślą o celach charytatywnych (i tylko na ich użytek) stworzyć remake w wirtualnej rzeczywistości. Pomaga mu w tym Randy Pitchford, który chce odkupić winy związane z Duke Nukem Forever, Aliens: Colonial Marines et cetera (a przynajmniej tak to odczytuję). Rzecz będzie dostępna na każdą sensowną platformę, obsłuży Oculus Rift i PlayStation VR, będzie częścią większego bundle'a. Czy będą w nim równie monotonne produkcje, co Desert Bus? Zobaczymy.