Twórca Mario chciał w przeuroczy sposób pozbyć się zabijania z Goldeneye
James Bond zabił dotąd na ekranie 362 osoby - w grze Goldeneye 007 też nie szczędził wrogom brytyjskiej korony ołowiu. Skala masakry nie spodobała się jednak Shigeru Miyamoto z Nintendo, który zaproponował... dość oryginalną metodę pozbycia się niepotrzebnej przemocy z rąk wirtualnego agenta.
Jak wyjawił podczas panelu dyskusyjnego w Nottingham Martin Hollis, projektant z Rare, Shigeru Miyamoto nie był zachwycony rzezią, która miała dokonać się na milionach konsol Nintendo. Choć "rzeki krwi godne kubrickowskiego Lśnienia" szybko zniknęły z wczesnych wersji gry, w trakcie nakładania ostatnich szlifów zespół developerów otrzymał od ojca Mario faks, w którym pojawiło się parę dobrych rad od doświadczonego twórcy. Dwie najbardziej pamiętne dotyczyły krzywdzenia przeciwników. Jedna dotyczyła "przerażającej skali zabójstw z bliska", przez które Miyamoto czuł się źle - Hollis zignorował tę uwagę. Druga była znacznie bardziej pamiętna - ze względu na tragiczny charakter konfliktu słynny projektant oświadczył, że miło byłoby, gdyby w celu usprawiedliwienia wrażliwym graczom tych wszystkich mordów James Bond na koniec wkroczył do szpitala i podał rękę wszystkim postrzelonym przez siebie przeciwnikom - żywym i kurującym się.
Sami powiedzcie, czy to nie urocze? Hollis niestety zignorował tę świetną ideę i zastąpił ją napisami końcowymi udającymi, że każdego przeciwnika grał jakiś aktor - miało to podkreślić "udawany" charakter przygody. Ostatecznie Nintendo było na tyle zachwycone sprzedażą gry, że samo poprosiło Rare o stworzenie podobnego sequela. Odmówili, woląc zrobić własną wersję "Nikity" pod tytułem Perfect Dark. Reszta jest historią.